motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

sobota, 26 lutego 2011

Avon Club

Udało mi się dostać do elitarnego Avon Clubu !
Na wspólnym spotkaniu dwóch okręgów w pięknych karnawałowo - kosmetycznych dekoracjach nasze menedżerki przygotowały dla nas kilka ciekawych niespodzianek i prezentów.
Były pyszne ciacha, kawa i herbatka, były spotkania z dawno niewidzianymi znajomymi. Nawet kwiz ze słodkimi nagrodami, gratulacje i kwiaty!
Ech... żeby tak co miesiąc...


Teraz czytam...

A właściwie kończę książkę Jürgena Thorwalda "Stulecie chirurgów".

Książkę trudno opowiedzieć jednym zdaniem i zamknąć w jakimś gatunku ( przynajmniej mnie ). Główny cel jaki przyświeca autorowi, to spisanie swoistej podróży po świecie i Europie od roku 1830 do 1896 - od prób i wynalazku narkozy do operacji na otwartym sercu. Jest oparta o zapiski dziadka Thorwalda - chirurga Hartmanna. Mamy więc powieść drogi, ale także horror, zagadki niemalże kryminalne. Nie brakuje sporego kawałka historii medycyny, ale podanego na stronach w taki sposób, że nie można się nudzić!

Książka niesamowicie wciąga. Po pierwsze rzetelnym ujęciem brutalnych czasem faktów, po drugie przedstawieniem ich nie jako sentymentalne wspomnienia minionego stulecia przy kominku, ale jako historię bólu tych wszystkich pacjentów i wynalazców, którzy musieli wycierpieć naprawdę wiele, aby możliwe były dziś oczywiste operacje ( a czasami wręcz zabiegi) typu kamienie w pęcherzu, wyrywanie zębów, cesarskie cięcie.

Czego w książce nie ma? Nudy. Skrajnego turpizmu.Znalazłam w niej natomiast ogromny szacunek do cierpiącego człowieka- pacjenta, którego uważam, że wszyscy lekarze i ludzie mający do czynienia ze zdrowiem i życiem innych powinni sie nauczyć. I historie prawdziwe, napisane świetnym językiem, od których nie można się oderwać, choć temat trudny.
Książka wydana w 1956 r., w Polsce w 1980 r., powraca w wydawnictwie z 2008 r.


zdjęcie pochodzi stąd.

Przeczytajcie recenzję, do której prowadzi link pod zdjęciem.
Cieszę się już na kolejne pozycje tego autora: "Triumf chirurgów" i "Kruchy dom duszy".
Na pewno coś o nich napiszę, jak przeczytam :)

środa, 23 lutego 2011

Ruszyła strona rodzinna!

Po długich przygotowaniach ruszyła strona mojej rodziny - www.mierzwa.org.pl

Zapraszam na nią przede wszystkim całą moją rodzinę ( jak sama nazwa wskazuje :) ) a także wszystkich , którzy znają mnie osobiście i z moją rodziną mają coś wspólnego.

Dużo się tam dzieje, a ma być jeszcze ciekawiej!
Dla wtajemniczonych, czyli zalogowanych członków, dostępne są galerie, teksty i inne ciekawe rzeczy.

Autorzy strony Administrator Tomasz Mierzwa i głowny koordynator Wojciech Mierzwa czekają na wszelkie uwagi i sugestie, a przede wszystkim na nowe materiały tekstowe i fotograficzne!

Polecam serdecznie i pozdrawiam naczelnych!

Werka odebrała!

Candy to candy, a życie to życie. Dlatego Werka zjawiła się u mnie dopiero wczoraj, żeby odebrać swoją wygraną.
Rozpuściła mi dzieci na słodko i nie tylko, rozpuściła mnie i jeszcze mówi, że to nie jest nigdzie zakazane. Już ja jej znajdę odpowiednie papiery!
W odwecie zagadałam biedaczkę na śmierć, napuściłam na nią moje potwory i zrobiłam herbatę. Wytrzymała! I nawet wygląda na szczęśliwą i zadowoloną z wygranej ;)


Obiecałyśmy sobie ponowne spotkanie, bo nie wyczerpałyśmy nawet 2% wspólnych tematów.

A ja już obiecuję kolejne candy. W kwietniu!

Dobre danie

Co prawda z gotowca, ale naprawdę dobre i szybkie

Surowiec podstawowy - leczo pieczarkowe Bonduelle. Istnieje wersja łagodna i pikantna.

Słoik 450 g ( duży) wystarcza na 2 głodne osoby. Z dodatkami nawet na 4.
Ma bardzo dużow warzyw grubo krojonych, smakuje prawie jak domowe. Jak będzie lato, to będziemy szaleć z normalnymi warzywami, a teraz warto z tym słoikiem :P

Dodatki:
- ugotowany ryż ( albo wymieszać, albo wyłożyć na ryż)
-podsmażone mięsko np. filety z kurczaka w kawałkach, parówki, mortadela w kawałkach, itp.
- różnego typu pieczywo - bagietka czosnkowa, zwykła bułka czy chleb, duże kajzery ( lub pity) podgrzane i wydrążone ( napełnione leczem)
- pokrojony drobniutko kabanos ( wymieszać)
-jako farsz do naleśników
- inne ( jakie wam przyjdzie do głowy)

Jednym zdaniem dobra ( i tania!) baza.Zjadłam, przetrawiłam ( leciutkie i mało kaloryczne!), zwyciężyłam!

wtorek, 22 lutego 2011

Karnawał w Wenecji

Wenecja jako jedno z miejsc podróży moich marzeń. Raz byłam nawet całkiem blisko, ale... nie udało się:( Może następnym razem.


Karnawał zaczął się oficjalnie 26 lutego i potrwa do 8 marca ( środy popielcowej). Kojarzony przede wszystkim z barwnych strojów i bardzo dekoracyjnych masek, które są często przywożone z Wenecji przez cały rok jako kolorowa pamiątka. O samym karnawale tu.


zdjęcie pochodzi stąd

A może ktoś z was był , albo się wybiera? Jeśli tak koniecznie przyślijcie zdjęcia.
Z chęcią zobaczymy wszyscy!


A tymczasem zdjęcia Justyny z Wenecji pozakarnawałowej i pięknej przez cały rok!







I jeszcze drobiazg - malutka broszka przywieziona dla mnie z Wenecji przez znajomego:



niedziela, 20 lutego 2011

Gadżety dla kociarzy od whiskasa

Nowy konkurs-promocja whiskas. Szczegóły tutaj.

Nawet jeśli wasz kot(y) nie jedzą tej karmy ( z różnych powodów), to zawsze warto kupić kilka saszetek, czy paczkę suchej i dokarmić bezpańskie pod domem.
Zwłaszcza,że mróz jeszcze kilka dni potrzyma...

Senna niedziela

W taki dzień jak dziś, kiedy nawet śnieg pada baaardzo powoli, pozostaje jeść...



(chłopaki z ulubionymi przekąskami: Jasiek-serek biały kanapkowy, Staszek- peppa, czyli paluszek sokołowski)


...albo spać, dlatego Jasiek ululał cebulę i czosnek w chwiejących się miseczkach i śpią jak zabite!
I jeszcze darł się na nas,żebyśmy cicho byli w pokoju, bo one śpią!

sobota, 19 lutego 2011

Zdjęcia Justyny

Z prawej możecie podziwiać miniaturowy pokaz slajdów ze zdjęć Justyny zrobionych w Krynicy Morskiej w 2006 i 2008 roku.

Najlepiej podziwiać je w dużym formacie, więc zróbcie sobie dobre piciu, zasiądźcie wygodnie i na picasie włączcie opcję 'pokaz slajdów'. Start tutaj.
Świetnie jest oglądać podczas słuchania ulubionej muzyki. Polecam radio RMF Classic.

Justynko! Dziękuję za nadesłane zdjęcia. Wróć do aparatu w wolnych chwilach, bo naturę portretujesz pięknie!

Męski i zakrapiany

Na specjalna prośbę i życzenie powstał tort dla Mirka ( a właściwie Mirosława).
Rzadko zdarza mi się robić „męskie” torty, oszczędne w formie, bez tych wszystkich motylków i ozdóbek. Mam nadzieję, że ten czekoladowy ( przepis znajdziecie w poście „Słodki maraton”) z czekoladową masą i porządnie zakropiony podobał się i smakował samemu solenizantowi i Bananowej rodzince na dzisiejszej imprezie ( która chyba jeszcze trwa).
Składam najlepsze życzenia, przede wszystkim szczęścia i życzę smacznego!

Coca- cola to jest to!

Jestem fanką coli. Wiem, że „tylko lepsi piją pepsi” itp. , ale dla mnie tylko cola się liczy. Za najlepszy drink na upał uważam colę z lodem i wciśniętą cytryną i pływającym plasterkiem cytryny. Mniam! Jestem też autorką hasła: „bez coli, to się życie…” – wszystkie prawa zastrzeżone!!!



Postanowiłam więc wypróbować mufinki z colą z mojego ulubionego bloga ( przepis tu). Efekt?


Bardzo mięciutkie i delikatne ciasteczka ( zrobiłam w wersji i mini i maxi), dodałam trochę czekolady i plasterki truskawek. Są banalne, szybkie, pyszne. Poczęstujcie się ( chociaż wirtualnie)!




Wycieczka po pokoju

Odbyła się dzięki Dorocie, której wyobraźnia przenosi góry i właśnie przeniosła kilka na nasze piętro.
 Po spakowaniu plecaków wyruszyliśmy w czwórkę na wycieczkę. Lał deszcz, ale nic to! Kaptury na głowach i zawsze można schować się pod wspólna pelerynę z koca. A jak się przejaśniło, to spotkaliśmy węża zasrońca ( pis. oryg.) i dziką gąsienicę! Jasiek jak rasowy japoński turysta nie rozstawał się z aparatem, dzięki czemu powstała wyjątkowa sesja. A na koniec wycieczki chłopaki piekły kiełbaski przy wymyślonym ognisku z Dodą ,a mama poszła robić drugie danie. I wszyscy byli szczęśliwi.
A w środku nocy Jasiek przyszedł do nas do łóżka i wszystko to nam jeszcze raz ( po raz piąty) opowiedział…

Truskawki

Pierwsze w tym roku!!!! Kiedy będzie w końcu na nie sezon? Te były z Grecji, ale na szczęście pachniały i smakowały PRAWIE jak te letnie. Drogie, ale warto było. Przedsmak michy ze smietaną albo mascarpone... Do lata już niedaleko!


Białe szaleństwo Asi i Werki

Asia i Werka spędziły po parę dni zimowych ferii szalejąc w kurortach narciarskich. Werka w Szczawnicy a Asia w Dolomitach. Poniżej wizja lokalna.
Z Asią miałam także fonię (i to długą!), bo opowiadała mi szczegóły wycieczki. I przywiozła piękny dzwonek ( kolekcjonuję je!).
Na Werkę czekam i też liczę na długie opowieści przy kawie ( opcjonalnie herbacie)
Mam nadzieję,że ja też kiedyś wrócę na stok... kto spróbował, ten wie, że to prawdziwa wolność i wielka frajda!
Najpierw zagranica:



teraz Polska :)





I dzwonek- ozdoba mojej kolekcji !




Zaproszenie do współpracy

Kochani! Wszyscy czytający tego bloga! Proletariusze wszystkich krajów itd.!

Zapraszam was gorąco do współpracy, zwłaszcza tych, którzy mają coś do przekazania, a własnego bloga nie prowadzą.

Jeśli
- przeczytaliście fajną, wartą polecenia ( lub wręcz przeciwnie- przereklamowaną waszym zdaniem) książkę
- wypróbowaliście przepis na coś pysznego i to rzeczywiście było pyszne
- byliście w ciekawym miejscu
- poznaliście kogoś ciekawego, kogo warto przedstawić
- sami coś tworzycie do szuflady
- macie piękne zdjęcia, których oczy nie widziały
- albo co

Przyślijcie proszę do mnie na skrzynkę mailową materiały lub przekażcie mi osobiście. Jest tak dużo przygnębiających wiadomości, przytłaczających informacji i pesymizmu, że liczy się każda iskierka, która może nam przywrócić radość życia, dać chwilkę wytchnienia, i zwyczajnie sprawić, że się uśmiechniemy i będzie nam się chciało!

Już teraz dziękuję Asi, Werce i Justynie za podzielenie się swoimi zdjęciami- posty wkrótce!

Czekam na więcej!

Niech moc będzie z wami!

czwartek, 17 lutego 2011

Dzień Kota !

Może nie wszyscy wiedzą, ale dziś święto kota. Pewnie wielu zapyta po co? Myślę, że po to, żeby przypomnieć, że w Polsce kot ma przechlapane. Oczywiście ten bezpański ( a właściwie bezdomny, bo koty, to rasa panów, a nie sług ). Jeśli komuś przypadkiem przebiegnie drogę, to psioczymy (!),że cały dzień będzie zły. Jak zagnieździ się w piwnicy, to powołujemy komitety, żeby go stamtąd wykurzyć. Nie dokarmiamy, bo niby, że brudno będzie na podwórku. Nie wspominać już o aktach ślepego okrucieństwa, za które ciężko doprosić się w sądzie kar dla sprawców( nie tylko dla kotów, dla innych zwierząt też!), mimo, że prawo jest.



Przypomnijmy sobie o mruczkach. Są takie kocie raje, gdzie te zwierzęta są atrakcją turystyczną i nikomu nawet przez myśl nie przyjdzie, żeby je skrzywdzić . Wręcz się je hołubi, bo przyciągają turystów , a więc kasiorę.


Tu mix zdjęć z moich podróży do Włoch, Tunezji, Grecji, Turcji:




U nas są podobne sporadyczne przypadki, ale bezdomny kot dalej funkcjonuje jako zapchlony brudas, pełen różnych chorób, którymi na pewno zarazimy się od pierwszego dotyku.


Można inaczej. Tu pochwała patriotyzmu lokalnego, czyli moja siostra – dwie szwędające się koło domu kotki ( mama i córka ) wykastrowała, i choć nie wpuszcza ich na salony, mają swoja budkę, która chroni przed zimnem na tarasie i codzienny posiłek. Niewiele, a zwierzęta szczęśliwe, bo odwdzięczają się przyniesionymi świeżutkimi myszami i cały czas są w pobliżu. Można je głaskać i patrzeć, jak się fajnie bawią. I oczywiście karmić :)




Co jeszcze daje nam kot? Przeczytajcie tu i tu.


Alergikom współczuję, że nie mogą przytulać się do kocich miękkości tak często, jak by chcieli.


Ja mam 2 kastrowane kocury. Rufus ( wzięty ze schroniska w 2001 jako kociak) i Eryk ( Panda, wzięty od znajomych jako kociak , gdy byłam w drugiej ciąży ze Staszkiem w 2009). Mieliśmy jeszcze wziętego ze schroniska czarnego Ragnara , ale niestety zmarł.


Trochę zdjęć z mojego archiwum:




Jak widać i dziecka przypilnują i ciasto upieką i w szafie porządek…


I znaczki, które wyszły w zeszłym roku:






Werka, która wygrała candy wzięła niedawno malutką kotkę Lusię i nie może się jej nachwalić! Cytat z maila:
"Wiem, że prosiłas o max. 5 zdjęć, ale nie mogłam się zdecydować, które wybrać...zupełnie oszalałam na punkcie Luśki:)) ". To jest zaawansowane kociarstwo!



A tu kociaki Justyny - jeden rodziców ( daleko :( ) i dwa przechowywane znajomym, ale jak tak dalej pójdzie, to chyba na stałe jakiś u niej zamieszka, czego z serca życzę!






Krótko: kochajmy koty i opiekujmy się nimi! Odwdzięczają się cudownie!
















poniedziałek, 14 lutego 2011

Walentynki

"Chciałoby się wielkich rzeczy, a tu oczywistośc skrzeczy..." lub z polskiego na nasze "chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zwykle" - to o naszym podejściu do miłości na co dzień, a zwłaszcza w Walentynki. Jak dla mnie za dużo kiczu, różu i tandety, a za mało zwykłej uprzejmości, uśmiechu i dobroci. Mamy co prawda 26 listopada, który jest dniem uprzejmości, ale mało to rozreklamowane. Każda okazja jest dobra do zrobienia komuś małej przyjemności( to ta głęboka studzienka).Dlatego w Walentynki u nas zupełnie zwyczajnie. Chwilka słodyczy w rodzinnym gronie ( i nie tylko - pozdrawiam Justynkę!), krótka wpólna kolacja. Cieszę się, że w codziennym zmęczeniu i zabieganiu było kilka wyjątkowych, smakowitych chwil !

Sprawdzone hity czyli mufinki  orzechowe ( patrz post "Orzechowe i wytworne") oraz tiramisu (patrz "Niekoszerne tiramisu"- hi hi!)



Bukiet od Małża - śliczny!



i wspólna kolacja - spaghetti na kiju:



Porcja sosu na 2 bardzo głodne, 3 średnio głodne i 4 niegłodne osoby :)

makaron spaghetti wybranej grubości ( najlepszy orginalny włoski )
puszka pomidorów bez skórki w puszce
po 1 lasce kabanosa na głowę ( u mnie krakowski Krakusa) pokrojony w cieniusieńkie plasterki
1 ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę lub drobniutko pokrojony
1 mały przecier pomidorowy ( umnie Pudliszki)
zioła do smaku ( prowansalskie, majeranek, tymianek, bazylia...mieszanka do wyboru)
serek żółty do posypania

Makaron ugotowac jak zwykle. Pomidory z czosnkiem zmielić w blenderze. Kabanos podsmażyć na patelni na własnym tłuszczyku, dodać pomidory, zagęścić przecierem, dodać zioła, pogotować chwileczkę. Doprawić do smaku czym lubimy. Wyłożyć na makaron i posypać serkiem.
Pyszne proste jedzenie.Na zdjęciu od razu widać kto i jak był głodny ( mój talerz z lewej).

Wypad w realu





Spotkania wirtualne są fajne, ale nie ma większej przyjemności jak spotkanie z kimś bliskim sercu ‘na żywo’. Skorzystałam z rzadkiej możliwości wyjścia z domu i umówiłam się z Gosią – Eumychą. Zainteresowanych znajomych informuję, że Gosia czuje się świetnie, wygląda wspaniale i humor jej dopisuje. Spotkałyśmy się w empiku Galerii Krakowskiej ( szybkie, małe zakupy- jest to jednak miejsce uzależniające…) i poszłyśmy spacerkiem w stronę Rynku. Po drodze na plantach ciekawy widok i słychok (?- bo wrażenia dżwiękowe również towarzyszą):




 
artykuł o tym zjawisku - tu.
 
Nie byłam na starym miescie od ponad roku i zachłystywałam się, że tu nowe i tam nowe, a co stare to dalej stoi. Z nowości - miniaturowy model Sukiennic pod samymi onymi - pamiątka po ostatnim remoncie i modernizacji - bardzo mi sie spodobał. A Kraków stoi jak stał... no piękny jest !
 


Słoneczko grzało, mlekki mrozik mroził, a my tuptałyśmy do Pałacu pod Baranami do kina i na film "Jak zostać królem". Trailer tutaj..

Polecam w imieniu swoim i Gosi. Anglicy umieja robić naprawdę dobre filmy ze zwykłych wydawałoby się historii. A historia prawdziwa ( w jakich szczegółach - muszę jeszcze doczytać), nieprzesłodzona, prawdziwe emocje, wzruszenie i humor.Normalne życie nietuzinkowych ludzi.Wspaniała gra aktorska ( boski Colin Firth...ale nie tylko!). Dyskretny obraz, ciekawe kolory. Świetny, zmuszający do myślenia film! Warto obejrzeć!
 
Miałyśmy chętkę na podziemny spacer po Rynku, ale było juz późno. Jeszcze sesja pod głową Mitoraja


( oprócz głównej, nieco zmarzniętej, modelki zwracam uwagę na przepiękny granatowy kolor nieba nad Krakowem, który faktycznie taki był!)


... i wylądowałyśmy w pizzerii Cyklop.Cieszę się,że od kilkunastu lat trzymają poziom. Nadal to miejsce pozostaje świetną przytulną trattorią, gdzie można zjeść pycha pizzę na cienkim cieście pieczoną 'na żywo', ale nie tylko pizzę. Na deserek wzięłyśmy mus malinowy, kóry okazał się torcikiem lodowym z owocami lesnymi. MNIAM! Pizza nie załapała sie na zdjęcie, bo ponieważ że została pożarta w okamgnieniu.



Oczywiście paszcze nam się nie zamykały, skoro widzimy się raz na rok... i oprzytomniałyśmy w ostatniej chwili,że jednak trzeba kiedyś wrócić do domu... ech.
Mam nadzieję,że jeszcze zdążymy się spotkać przed rozwiązaniem Gosi.

Było fajowo!!!!! Spotkanie trwało o wiele dłużej niż lektura tego postu, ale i tak pobijam tu swój rekord.

niedziela, 13 lutego 2011

Klasyka kinematografii rosyjskiej

Krótko i treściwie - zamkniętym w czterech ścianach powoli odbija. Zwłaszcza mamusi. Bawimy się klockami jak szaleni.

Produkcja - własna
Zdjęcia - mama
Scenariusz - Jan i Stanisław W.
Aktorzy - jak wyżej

Wania z drągiem za pociągiem:


Sasza rozbiera traktor i ogląda gołe przewody:


Pozostawiam bez komentarza, bo wszystko widać jak na dłoni. A o komentarze oczywiście proszę pod tym i innymi postami. Z góry za wszystkie dziękuję!

piątek, 11 lutego 2011

Mamo! Babaj!

Uwielbiam spać. Mogę w każdej pozycji i dowolnie długo, póki ktoś mnie nie obudzi. Mój podstępny mąż trzasnął mi wczoraj fotkę jak zasnęłam. A ile radości miał z tego! A jaki dumny!




W szkole i na studiach przesypiałam duże przerwy i nudne wykłady, które trzeba było zaliczyć. Spanie jest super! Najchętniej zapadałabym w sen zimowy w listopadzie i spokojnie budziła się np. w marcu – szkoda ,że tak się nie da…


Przy dwójce potworów spania po prostu nie ma, bo jak wytłumaczymy już, DLACZEGO toto nie śpi i podamy co trzeba na bolące i inne, to okazuje się, że i tak spało nie będzie, bo impreza w nocy jest fajniejsza niż w dzień. Ech… Dlatego celebruję chwile snu jak mogę. Najfajniej jak wiadomo śpi się nad ranem, kiedy trzeba wstawać do pracy, szkoły itp. Tzn. od 6:30 do 8:00. Milutko, cieplutko, ciekawe sny. Błogość pełna. Niestety, od kiedy Jasiek zaczął mówić, zaczął też stosować brutalny rytuał budzenia mnie skorym świtem. Podchodzi taki ( razem ze Staszkiem, ale ten przynajmniej nic nie mówi, tylko się gramoli na łóżko) i pac! Pac! Po moim ryjku z okrzykiem, który wstrząsa posadami domu: MAMO! BABAJ! I tak do skutku. Nie ma lepszego budzika. Koszmar jakiś. Co ciekawe, on też śpi w dziwnych pozycjach. Tu kompletnie zaczadzony jak miał 3 miesiące i jeszcze robiłam mu zdjęcia jak śpi. Teraz w nocy nawet bym się nie odważyła :)
Analogia do zdjęcia mamusi bije po oczach...

 
W taką pogodę jak dziś, gdy ciśnienie też się nie wychyla, warto postawić się na nogi czymś pysznym. Ja już jestem po kawie z dużą , mleczną pianką. MNIAM! A wy? Która godzina? ( patrz zegar obok) Już? BABAJCIE!!!!!


czwartek, 10 lutego 2011

A czosnek się wkurzył...

W związku z wiejącym ostatnio wiatrem halnym wywiało śnieg z wielu miejsc i pokazały się pierwsze nikłe oznaki wiosny. Warto w takie przedwiośnie przypomnieć sobie „grę” Polyanny ( z książki E.H. Portera – lektura obowiązkowa!)i zacząć cieszyć się z drobiazgów, zamiast narzekać na wszystko dokoła, a zwłaszcza na pogodę. Choć zapowiadają mrozy już wkrótce, u mnie w ogrodzie przebiśniegi! Nawet czosnek się wkurzył na wszystkich malkontentów i wypuścił na południowym oknie zielone pędy.







Ciężko znoszę halny a dzieciaki jeszcze gorzej- wariują jak szalone. O skutkach tego wiatru można przeczytać w słynnej kultowej powieści lat 30-stych „Zazdrość i medycyna” Michała Choromańskiego. Zadziwiające, że nic nie straciła na aktualności. Idealna na takie wietrzne dni jak dziś - polecam. Należy do kanonu moich ulubionych .


Niestety nie rodzimy się z umiejętnością cieszenia się z rzeczy małych, więc polecam ćwiczenie – wymień 10 rzeczy, które sprawiły, że czujesz się wesoła(y), zadowolona(y), szczęśliwa(y). Wszystko się liczy! Od razu lepiej, prawda? Nawet jeśli nie uważamy się za boskie róże i nie wszystko idzie pięknie, to pamiętajmy, że nawet czosnek też ma prawo się wkurzyć i zzielenieć ! A jak pięknie kwitnie!




środa, 9 lutego 2011

Teraz czytam...odc.1

Swego rodzaju powieść w odcinkach - mam zamiar komentować na bieżąco, co czytam. Może wam też się spodoba ( albo nie ) - czekam na komentarze.

Podczas ostatniego wychodnego nie mogłam ominąć empiku i licząc kasę w portfelu postanowiłam zaszaleć za 9,99 zł. A co! Raz się żyje! Nabyłam więc drogą kupna broszurową książeczkę Małgorzaty Kalicińskiej  " Widok z mojego okna". Bardzo się ucieszyłam, że jest to coś znajomego - zbiór felietonów, które publikowała w "Bluszczu" - ale nie tylko. Lektura świetnie nadaje się właściwie w każde miejsce - do tramwaju, autobusu, można ją czytać przy jedzeniu ( co uwielbiam ), sama autorka poświęca na ten temat małego "felka". Miło i ciepło o życiu napisane, z poczuciem humoru, dystansem do świata i ludzi, a równocześnie z obyciem z nimi. Są też przepisy kulinarne- bardzo proste. Przefajna lekka książka za małą kasę - polecam!


Jeszcze do candy !!!! ważne!!!!

Wysłałam srebrnego ppsa do wielu osób, ale nie do wszystkich. Albo nie mogłam znaleźć waszych kontaktów na stronach i blogach, albo nie dało się tego zrobić przez waszą stronę. Jeśli ktoś nie otrzymał, a chciałby, bardzo proszę napiszcie do mnie na adres jakakolacja@wp.pl

Serdecznie dziękuję za wszystkie miłe słowa, komentarze i uwagi, które teraz spływają masowo na moją skrzynkę. Cieszę się,że poznałam tyle fajnych osób! Przepraszam,że nie odpowiadam na wszystkie maile i komentarze, ale czas liczę na minuty z dwójką maluchów.

Podpatrzyłam na waszych blogach kilka fajnych rzeczy i wkrótce pojawią się one i u mnie.

Zapraszam do odwiedzin!

wtorek, 8 lutego 2011

Bomba pękła czyli losowanie z sierotką - wyniki candy!

Kto wygrał – już wiadomo! … ale to na koniec posta.



Losowanie z sierotką odbyło się dopiero o godzinie 22:00 kiedy moje dwa potwory zmęczone męczeniem rodziców w końcu spały słodko. Ufff…

Statystycznie w candy wzięło udział 128 osób – bardzo bardzo wszystkim dziękuję. Nie spodziewałam się takiego odzewu w najśmielszych snach! Dziękuję za wszystkie komentarze, miłe słowa , pozdrowienia , zaproszenia na wasze blogi – postaram się odpowiedzieć na wszystkie zaproszenia i odwiedzić proponowane strony.


Szczególnie mocno pozdrawiam i całuję eumychę , ankarcraft i córkę Małgosi, które dziś obchodzą swoje jak zawsze osiemnaste urodziny i Dorotę, która obchodzi imieniny. Alleluja i do przodu dziewczyny !!!!!!!


Special thanks to Selena ( Rina) from Russia– I have never thought that foreigner can be interested in my candy!!!! Great surprise!!!! All the best to you!!!


Komisja złożona z sierotki ( mąż Wojtek :) - czyż nie jest boski w tej roli?) oraz mię ( bardzo podekscytowanej i zdenerwowanej) wylosowała ( ręcami męża) ze srebrnej ( nomen omen)misy zwycięzcę nagrody niespodzianki, w której skład wchodzą:


- woda toaletowa 50 ml Avon Spotlight ( w srebrnym minimalistycznym opakowaniu)
-srebrny brokatowy eyeliner Avon z serii Colortrend
-srebrny ( a właściwie mroźnosrebrny) lakier do paznokci z tej samej serii Avon
- delikatny komplet biżuterii z cyrkoniami, posrebrzany – kolczyki i naszyjnik
- srebrna ramka na zdjęcie 10 x 15 z limitowanej kolekcji firmy ICAR
- książeczka wydawnictwa Semen „ Dziękuję” – kilka słów wdzięczności na każdą okazję, a szczególnie dla zwycięzcy, który wziął udział w moim candy
-garść cukierasów ( dobre!) w srebrnych opakowaniach- tytułowe candy :P
-i wiersz od którego wszystko się zaczęło w srebrnej kopercie.


Oto fotki:






Dla wszystkich, którzy wzięli udział w zabawie, a nie wygrali nagrody głównej , obiecana nagroda pocieszenia – przygotowany przeze mnie srebrny PPS z tajemniczym wierszem. Szukajcie go jutro w swojej skrzynce pocztowej.Mam nadzieję, że spodoba się wam tak, jak mnie i poczytacie inne wiersze tego autora. Po raz pierwszy ( choć wydaje się to niektórym niemożliwe) zrobiłam ppsa i dumna jestem z niego bardzo!


Retarduję jak mogę, ale teraz napięcie sięga zenitu…Oto przebieg losowania:



I zwycięski los:






Bardzo serdecznie gratuluję! Mam nadzieję, że już wkrótce Werka będzie trzymać granatowe pudełko w rękach, a nie tylko oglądać jego zawartość na zdjęciach :)


Proszę, aby w swej uczciwości zgłosiły się do mnie anonimy, które nie podpisały się w żaden sposób, a zostawiły swoje komentarze w następujących terminach:


21.01 o 11:21 oraz 2.02 o 8:21

Im również chciałabym wysłać przygotowany przeze mnie PPS mailem.


Jeszcze raz bardzo wszystkim dziękuję i zapraszam do odwiedzania mojego zwyczajnego bloga zwyczajnej dziewczyny.


A następne candy? Będzie, będzie! Niech się tylko zrobi jakoś ładniej w przyrodzie!






poniedziałek, 7 lutego 2011

Wesoła nowina

Bo przyszła do nas Nina! Jasiek po pamiętnym mikołaju i zabawie w szafie po imprezie nie chciał jej puścić do domu i wył do księżyca „Nina, Nina!” i w końcu przyszła. Z mamusią!


 Nie było takiego szaleństwa jak ostatnio, bo czasu mniej, ale co się maluchy wybawiły to ich. Oby szybko była jakaś powtórka…



Wychodne

Skorzystałam z możliwości urwania się na sobotnie samotne wychodne! W końcu! Marzył mi się spacer po Krakowie i sesja foto, ale przemarzłam i wylądowałam w Galerii Krakowskiej. A tam...







Przyszłam przed rozpoczęciem i koty były jeszcze w dobrej formie, choć własnego nigdy nie wystawiłabym na takie tłumy i w takich warunkach. Zdjęcia nie oddają oczywiście piękna kocich arysKOTratów. Co do wystawy- nie byli to może Impresjoniści francuscy w Muzeum Narodowym, ale jak się nie ma co się lubi… i nie to ładne, co ładne… Mnie koty podobały się bardzo!





 
Zwłaszcza słodkie kociaki !



 
Były też inne małe przyjemności…





Fajnie tak wyjść od czasu do czasu!