motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

niedziela, 25 marca 2012

Podsumowanie cyklu krakowskiego i wyniki candy

Kochani! Jedyni! Drodzy mili! ( jak mawiał mój były proboszcz:))


Dziś rozwiązanie krakowskiego konkursu. Zanim podam zwycięzcę, jeszcze kilka słów.
Bardzo, ale to bardzo dziekuję za wszystkie komentarze dotyczące postów, za to że je czytaliście, za to, że wam sie podobały, za to, że warto było poznać tylu fajnych ludzi 'co znają Józefa' jak mawiała Ania z Zielonego Wzgórza :)


Przygotowując posty nie myslałam, że takie rzeczy ciekawią tak wiele osób, robiłam to dla siebie ( egoistycznie) i garstki ( jak myślałam) zapaleńców. Okazało się,że z garstki zrobił sie cały koszyk, mam nowych obserwatorów, a sądząc po komentarzach cykl bardzo sie podobał i był naprawdę frekfencyjnie często czytany. Cieszy mnie to,że dowiedzieliście sie nowych rzeczy,że może teraz spacer po Krakowie będzie trochę inny niż do tej pory.


Chciałam podziękować mojemu małżowi za anielską cierpliwość do mnie, Asi- przewodniczce za żródła, drugiej Asi i Andrzejowi za...dowiecie się parę wersów dalej.


Pisząc posty natrafiłam na wiele bardzo ciekawych stron o Krakowie, specjalistyczne blogi z ciekawostkami, strony historyczne i fotostrony. Jeśli jesteście zainteresowani krakowskimi zabytkami, to metoda, jaką ja przyjęłam jest taka,że wybieramy mniej znany lub tylko wspomniany w przewodniku zabytek i szukamy go na wikipedii i gdzie się da. Wszystkie źródła internetowe podawałam przy postach.A książki fizyczne, z których korzystałam to:
- Andrzej Kozioł - Na krakowskich Plantach - historie, obyczaje, anegdoty
-Andrzej Kozioł - Na krakowskim Rynku - historia i obyczaje od lokacji do najnowszych czasów
-Michał Rożek - Silva Rerum- nietypowy przewodnik po Krakowie
-Andrzej Nazar - Krakowskie kłopoty z zabytkami
i pozycja kanoniczna - Johan Huizinga - Jesień Średniowiecza


Kilka ciekawostek pamiętam z zajęć na studiach ( trafiłam na historyka średniowiecza krakowskiego), jedną czy dwie sama dostrzegłam na mieście i chciałam dowiedziec się czegoś więcej.


Mam nadzieję,że swoimi postami nikogo nie uraziłam, nie zachwiałam przekonań, nie zasmuciłam na śmierć, nie zanudziłam. Starałam się potraktować dany temat maksymalnie dokładnie, bo wiem,że o niektórych zabytkach nawet nie ma śladu w przewodnikach.
Jeśli posty były zbyt długie - przepraszam.


Liczę na to ,że wasza  miłość do Krakowa wzrosła tak jak moja i zachęciłam was do szperania w poszukiwaniu tajemnic.


Dziękuję za wszystkie zaproszenia na blogi, ciepłe słowa, docenienie i uznanie, radość, uśmiech, entuzjazm, którego mi dostarczyliście pisząc swoje komentarze.


Teraz pokażę i opisze, co znajdzie zwycięzca w paczce ode mnie. Oto kolaż:



Jeśli candy to słodycze i cukierki - ogólnie pyszne artykuły spożywcze. Postanowiłam podarować kilka z bardzo dobrej firmy Krakowski Kredens i są: to ślazowe cukierki ( rzadko wystepujące, ale pyszne!), zielona herbata z trawą cytrynową ( podobno pijana u Rydlów) oraz mleczna czekolada pensjonarek ze Szlaku ( na ulicy Szlak znjadowała się słynna pensja dla panien).

Jest lektura - książka "Onegdaj w Krakowie"o krakowskim życiu pewnej pary ( autorów) i ich wspomnieniach związanych z miastem.

Jest chwila na relaks - kwiatowy olejek do kąpieli krakowskiej firmy Farmona, której kosmetyki polecam, bo są po prostu świetne!

Są też pamiątki z Krakowa- starałam się,żeby były praktyczne. Smok- breloczek, dwie zakładki do książek, oraz talia kart do gry z akwarelami widoczków Krakowa chyba spełnia to kryterium.

Wspominaliście coś o rękodziele- jest śnieżnobiała okrągła serweta robiona na szydełku przez krakowską koronczarkę, średnica ok. 60 cm.

I coś, co ja uważam za podarunek najcenniejszy - seria ośmiu pocztówek wydrukowanych specjalnie dla mnie, specjalnie na to candy i osobiście mi dostarczonych przez Asię ( droga była daleka!!!),za co stoktrotnie dziękuję. Autorem zdjęć jest krakowski fotografik - artysta Andrzej Szełęga. Mam wielkie szczęście,że znam jego i jego boską żonę :) Nie można ich kupić w żadnym sklepie, są jedyne i niepowtarzalne!!!! Z jednej strony niebanalny kadr krakowski z drugiej - ciekawy projekt graficzny.

A oto przebieg losowania. Urną była puszka po paluszkach krakowskich Lajkonik :)))


wygrała...MAJALENA - BARDZO SERDECZNIE GRATULUJĘ!!!!

Wszyscy, którzy wzięli udział w candy otrzymują jako nagrodę pocieszenia mój autorski pps ze zdjęciami Andrzeja Szełęgi. Własnie zabieram się do jego wysyłania. Jeśli nie dojdzie do was dziś, to już jutro na pewno - cierpliwości! Opłaci się!

Na zakończenie jeszcze dwa cytaty:
"Krakowa się nie zapomina, Krakowem nie przestaje się żyć - i przedłuża się go, póki my żyjemy, aby żył nadal, gdy nas już nie będzie." - Natan Gros

"Z Krakowem trudna sprawa. Jest tak piękny,że tylko poeta może coś dośpiewać do jego czarów." - Adam Polewka

I prośba - choć cykl się już kończy, odwiedzajcie moje skromne progi i piszcie komentarze na każdy temat - każdy jeden bardzo mnie ucieszy.Choć osobiście w Krakowie spotkam się w najbliższym czasie tylko z Majaleną, mam nadzieję,że każdy z was prędzej czy później tu przyjedzie i sam doświadczy magii tego miasta.


W Krakowie - latarnie umarłych

To ostatni post dotyczący cyklu krakowskiego o ciekawych miejscach i zabytkach.
Najlepsze ( według mnie) - czyli wisienkę na torcie zostawiłam na koniec :)

Najpierw trochę wstępu,żeby zrozumieć to i owo.

Dziś światło ( zwłaszcza elektryczne ) jest zjawiskiem powszechnym i nikt się nad nim nie zastanawia, nie przypisuje mu magicznych właściwości, ani nic z tych rzeczy. Co innego w średniowieczu. Z jednej strony mówi się,ze była to epoka 'ciemna', zacofana ( z czym sie nie zgadzam), pełna przesądów wynikających z niewiedzy, pełna sprzeczności ( z tym się zgadzam:)) Ta ciemność naturalna wynikała z trybu życia i trybu dnia i nocy. Na wsiach pory dnia wyznaczały ptaki i zwierzęta gospodarskie ( co czasami ma miejsce i dziś) w miastach, a zwłaszcza w Krakowie, ranek i wieczór oznajmiał trębacz, strażnicy ogłaszali zamknięcie lub otwarcie murów miejskich. Po zmroku w obrębie tych murów niewiele było jasnych punktów. Na pewno były to lampki wieczne( wtedy łojowe lub oliwne) przy tabernakulum w kościołach, ale kościoły na noc były zamykane. Na światło w domach mogli pozwolić sobie tylko najbogatsi - paląc świece lub właśnie tłuszczowe kaganki ( ale nie siedzieli przy nich do środka nocy, jak autorka tego bloga czasami:)). Pochodni używała straż miejska i bogaci mieszczanie, którzy poruszali się w nocy z eskortą sług z pochodniami ( patrz post o zagaszaczach ).

 Istniał jeszcze jeden rodzaj światła, który dziś możemy określić jako skrzyżowanie znaku informacyjnego z ostrzegawczym. Dziś neony świecące w nocy używają kodu - chodź, wstąp, zobacz co tu dla ciebie mamy, zainteresuj się, podejdź. To średniowieczne światło w postaci małych ogników kodowało informację wprost przeciwną - to tu: uważaj- nie podchodź pod żadnym pozorem! ( ale także - pomódl się, pamiętaj o śmierci, to droga do...)

Były to tzw. latarnie umarłych, czyli rodzaje słupów lub kapliczek, w których nocą zapalano kaganek. Znajdowały sie one w bezpośrednim sąsiedztwie szpitali, przytułków i leprozorii ( miejsc pobytu i leczenia trędowatych). Na cmentarzach rozświetlały mroki zajete przez duchy i różne inne zjawiska paranoramalne, a także przez lokalnych bandytów, którzy bardzo często chronili się wokół cmentarzy, bo jak było przyjęte, nikt sie tam w nocy bez potrzeby nie włóczył.
Latarnie stawiane były w XII,XIII i XIV w. na terenach Francji , północnych Włoch, Austrii, w Niemczech, Polsce i Czechach. W ostatnim okresie stawiano je na skrzyżowanich ważnych traktów drogowych.

Nie podchodź, bo zarazisz się morowym powietrzem ( na zarazy typu dżuma nie było lekarstwa, czesto wybuchały epidemie),bo jestes w strefie między ziemią a niebem, miejscu szczególnym, którego lepiej nie kalać, nie przeszkadzać umierającym, zmarłym.Tak, jak dziś palimy znicze na grobach, tak wtedy zbiorowym zniczem- pamiątka i modlitwą- były latarnie umarłych, bo jak wiadomo kaganki były drogie i nie było zwyczaju,że każdy coś świeci na swoim czy cudzym grobie.
Absolutnym hit, jedyny i niepowtarzalny tego typu zabytek w Krakowie ( tu krakowianie puchną z dumy) latarnia umarłych doskonale zachowana od XIV wieku (!!!) znajduje się obecnie przy kościele Św. Mikołaja na ulicy Kopernika 9. Naprawdę niedaleko od Rynku.

Początkowo znajdowała się obok szpitala dla trędowatych im. Św. Walentego który istniał w Krakowie przy obecnym Placu Słowiańskim do roku 1818. W 1845 namalował ją Michał Stachowicz.
Oto ten obraz:
( obraz w zbiorach Muzeum Narodowego)
Na ulicę Kopernika w obecne miejsce trafiła w 1871 r. Używana była w ten sposób,że kaganek wciągano na szczyt latarni przez wewnętrzny tunel. Przy przenosinach tunel ten zamurowano.
Była zbudowana z kamiennym krzyżem na szczycie, który został zastąpiony kamienną rzeźbą Chrystusa. Ten element niestety nie dotrwał do dziś.Odtworzono pierwotny krzyż.
 Dotrwała latarnia  - 3,5 metrowa gotycka kolumna, zakończona daszkiem i zdobiona manswerkami.
Najpierw zarys ogólny:
fot. Andrzej Szełęga
Teraz wszystkie szczegóły:
fot. Andrzej Szełęga
Znaczenie światła latarni umarłych zmieniało się z czasem, by do dziś pozostać w licznych kapliczkach przypomnieniem o znaku krzyża i modlitwie.

Jeśli zobaczycie gdzieś na terenie Polski kapliczkę w typie tych poniżej, była to prawdopodobnie właśnie latarnia umarłych.

W Krakowie inne tego typu obiekty to:

Kapliczka w Parku Krakowskim:

Przy ul. Kopernika 44:

Przy ul. Konopnickiej:

Przy ul. Dobrego Pasterza:

Kapliczka Boga Ojca przed Starym Cmentarzem Podgórskim ( wzgórze Lasoty):

ul. Tyniecka 64:

ul. Kozienicka 12:

ul. Skotnicka 58 B:

Krakusi na pewno rozpoznają co najmniej kilka. A może mieszkacie w pobliżu którejś z nich?

Mnie najbardziej podoba się ta, która stoi przy ul. Św. Gertrudy na tyłach hotelu Royal.


Dziś nie ma już kościoła Św. Gertrudy ( od którego wzięła nazwę ulica, zburzony w XIX w), nie ma cmentarza przykościelnego ( zlikwidowanego jak inne przykościelne w XIX wieku, niesamowita historia jego powstania!), nie ma kościoła Św. Sebastiana, nie ma szpitala dla weneryków ( zburzony), a latarnia co noc świeci do dziś - przetrwała tyle wieków historycznej zawieruchy!

Jej światło jest jak dawniej - nikłe, ale ważne. Choć Planty oświetlone są regularnymi latarniami, to właśnie ta mała kapliczka ma niesamowitą siłę i znaczenie dla historii tego miejsca na mapie.Przypomina, że to właśnie tu ludzie cierpieli, umierali, byli pochowani, tu znajdował sie kościół. Pozostało tylko i aż światło.

 I choć dziś na Plantach na tym miejscu najczęściej bawią się dzieci, spacerują zakochani, przechodzą z miejsca na miejsce przechodnie, biegają psy, pamiętajmy,że potrzebuje ono specjanego szacunku i wspomnienia.

Tak samo wiele innym miejsc, gdzie leżą zmarli, jak choćby opisywany przeze mnie cmentarz wokół Kościoła Mariackiego.

Nieopisane zdjęcia pochodzą  z Wikipedii pod hasłem 'latarnie umarłych w Krakowie' oraz z tej i tej strony .