motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

wtorek, 15 maja 2012

Wyniki czekoladowego candy

Spieszę ze świeżymi wieściami!
Losowanie odbyło sie przed chwilą, metodą tradycyjną, model losujący - małż ( profesjonalista! to juz nie pierwsze jego losowanie:)), urna - oczywiście pudełko po czekoladkach.

W candy wzięło udział 8 osób - spokojnie i kameralnie. To lubię!
Mam nadzieję,że impreza rozkręci się z bloga na blog.

Przebieg losowania:
przygotowanie urny-otwarcie urny-przygotowanie maszyny losującej: stan skupienia - maszyna losująca miesza na maxa - szczęśliwy los!



Gratuluję Maciejko! Mówi się,że ostatni będą pierwszymi, a tu reguła się nie sprawdziła:)
Bardzo cie prosze o przesłanie adresu do wysyłki - jutro nadam paczkę, w której oprócz książki znajdziesz czekoladową niespodziankę:P

Przypominam,że teraz Maciejka w ciągu 10 dni od otrzymania paczki czyta książkę, pisze o niej kilka zdań, publikuje przepis na coś dobrego z czekoladą i organizuje kolejne candy z przechodnią książką.
Śledzimy więc jej bloga, czytamy uważnie i pilnujemy terminu nowego candy.
Wszyscy przegrani mają kolejną szansę!

Bardzo wszystkim dziękuję za wzięcie udziału. Mam nadzieję,że za kolejnym razem wam się poszczęści. Ponieważ bardzo lubię organizować candy, na pewno niedługo kolejne.
Postaram się,żeby było oryginalne!

Dobrej nocki wszyskim!

Kraków z dwóch stron podlany czekoladą :P

Zanim post z wynikami candy, jeszcze trochę słodyczy dla oka ( a dla tych, co odwiedzą i dla podniebienia).

W piątkowe cieplutkie przedpołudnie wybrałam się do dwóch nowych miejsc na mapie Krakowa,żeby sprawdzić, czy prawdą jest to, co o nich pisano ( artykuł w Gazecie Krakowskiej kilka tygodni temu).
Dwa miejsca o różnym przeznaczeniu, różnym klimacie połączone zapachem i smakiem czekolady.

Najpierw odwiedziłam lokal na rogu Grodzkiej i Placu Wszystkich Świętych. To historyczne miejsce - kamienica pod słoniem do 2009 roku mieściła aptekę, która działała w tym miejscu 150 lat! Niestety brak pieniędzy na rosnące czynsze oraz konserwację zabytkowego wyposażenia doprowadziły do zamknięcia lokalu. Wnętrze apteki w okresie niedawnej jeszcze działalności można podziwiać na japońskim(!) blogu tutaj. Sprzęty zostały podarowane muzeum farmacji i można je tam teraz oglądać.

Wysoki zapewne czynsz nie przeszkodził nowym dzierżawcom lokalu czyli czekoladowemu Karmello.Trudno to miejsce zdefiniować jednoznacznie bo jest to i kawiarnia( podają tam kawę i ciastka) i pijalnia czekolady ( też podają), można tam kupić przeróżne czekoladowe wyroby( przede wszystkim ogromny wybór pralinek i czekolad) a ze względu na niewielką powierzchnię i spory ruch zakwalifikowałabym lokal jako bar/kafeterię.
Zapach czekolady uderza od progu:


A wewnątrz od razu trafiamy na tęczowe bogactwo pralin we wszystkich chyba kolorach...


Ślinotok pojawia się natychmiast i od razu pytanie: od czego zacząć? Zdecydowałam się na drugie śniadanie czyli zestaw za 6 zł - croissant+ biała kawa. Musiałam na niego trochę poczekać, ale warto było! cieplutkie, chrupiące prosto z pieca duże ciacho, polane roztopiona czekoladą i kawa w dużej filiżance z pięknym serduszkiem na wierzchu. Pyszne,świeżutkie i sycące. I odpowiedni stosunek jakości do ceny:)


 Po konsumpcji zrobiłam jeszcze kilka zdjęć. Przemiła obsługa, która sprawnie przyrządzała i pakowała nie robiła mi żadnych problemów ze sfotografowaniem wnętrza i zawartości witryn. A tam....czekolady z różnymi nadzieniami...


W aptecznych słojach kandyzowane owoce w czekoladzie i ciasteczka...


I kosze gotowych zestawów...


Co do cen - drożej niż za tradycyjne pomadki i czekolady w sklepach, ale jakość i smaki bez porównania- inny i lepszy. Np. za 100 g pralin własnego wyboru- 8,90 zł.Są oczywiście gotowe zestawy - najtańszy - 19,90.Można kupić czekoladę na wagę.
Mnie najbardziej spodobała się pralina pt. Złoto Egiptu - naprawdę jest złocona!

Ech.
Z pełnym brzuszkiem, ale w dalszym ciągu żądna wrażeń w brązowym kolorze pobiegłam jeszcze na ul. Szewską 7 do kolejnego lokalu. Pamiętam, że wcześniej był tu duży sklep Carry, w którym kiedyś sama robiłam zakupy. Teraz praktycznie cała kamienica jest podporządkowana czekoladzie w Lwowskiej Manufakturze Czekolady - to cała fabryka!

Przed wejściem kusi wystawa czekoladek. Wchodząć w korytarzyk widzimy cukierników przy pracy i wystawę różności z czekolady:


Mnie szczególnie spodobało się ogłoszenie drobne:


Duże wnętrze na parterze jest pełne regałów i półek z różnymi smakołykami, tabliczkami i figurkami:

Pod ścianami znajdują się witryny z pralinami i truflami o ciekawych nazwach.
Można też nabyć koszulki i nne akcesoria związane z czekoladą.

Ponieważ jest to LWOWSKA pijalnia czekolady, na opakowaniach tabliczek znajdujemy stare ryciny Lwowa oraz można kupić lwowskie lwy z czekolady ( podobne do naszych ratuszowych).


Bardzo miła obsługa zachęca do kupna opowiadając, co kryją poszczególne skarby. Informacje o zawartości pralinek mamy też w formie plakatów na ścianach.
Sali na dole pilnuje spory ( ok. 1 metra!) pies z czekolady. Choć nie wiem, czy dobrze wykonuje swoja pracę, bo uszy jakby lekko nadgryzione...


Ruchome schody wiozą nas na pierwsze piętro do sal kawiarnianych i manufaktury. Kawiarnia/pijalnia jest urządzona w pięknych wnętrzach, które zarówno zawierają odrestaurowane freski jak i same są w kolorach czekolady - brązie i złamanej bieli. Mamy nawet kącik dla małych czekoladek.Na ścianach wiszą te same ryciny starego Lwowa, które widzimy na tabliczkach i bombonierach.Sale pięknie udekorowane świeżymi kwiatami są bardzo klimatycznym miejscem na długie rozmowy przy kawie, herbacie lub czekoladzie właśnie:


Mimo pełnego brzuszka zamówiłam czekoladę o nucie cytrynowej z gałka muszkatułową - mniam! Kto chce skosztować, zdecydowanie musi mieć pusty zółądek, bo porcja 90 gram to prawie cała tabliczka...


Ceny - od 2,50 za pralinkę,ok 5-10 zł za czekoladową małą figurkę do kilkudziesięciu złotych za duże zdobione serce i ciekawostkę- pocztówki drukowane na tabliczkach czekolady za 70 zł. No i jestem przekonana,że tutejsi cukiernicy spełnią ( za odpowiednią opłatą) każde czekoladowe marzenie.

Wybór i ceny większe niż w Karmello, bo specyfika lokalu inna, ale smaki ani formy nie powtarzają się- najlepiej odwiedzić oba lokale i porównać.

Czekoladowe smoki, lwy i inne drobiazgi mogą być pyszną i elegancką pamiątką z Krakowa.

Najchętniej nie wychodziłabym z czekoladowych lokali bardzo długo i wąchała ten boski aromat, ale wszystko mija, nawet najdłuższa żmija. Tak też było z moim czasem dla siebie.