motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

środa, 5 października 2011

Pierwszy dzień Jana w przedszkolu

Minął lepiej niż myślałam. Rano po przebraniu butów na kapcie usłyszałam tylko - idź już mamo!
Nie trzeba było mi dwa razy powtarzać. Wróciłam do domku, a tam... błoga cisza! Spokojnie wypita najpierw kawa , a potem herbata dla podkreślenia wagi chwili...Ech.
Sielanka skończyła się o 15:00, kiedy odbierałam dziada. Zmęczony, ale szczęśliwy wrócił i spokojnie...odreagował stres na Staszku kopiąc i gryząc. Cóż. Z perspektywy trzeciego dnia jest lepiej. Oby do wiosny!



A na razie jeszcze jesiennie w ogrodzie i ostatnie promyki słońca:



Słyszałam w prognozie, że w piątek śnieg z deszczem, ale telewizja kłamie :)