motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

poniedziałek, 21 marca 2011

Zima w czerwieni - wydarzenie w stolicy

Wszystko przez Justynę - ona zareklamowała, ona pojechała i zobaczyła. Ja tu tylko piszę i reklamuję.

najsampierw - artykuł z Życia Warszawy:

W trójkącie, czyli krajobraz z czerwoną sukienką w tle



Agnieszka Rataj 20-03-2011, ostatnia aktualizacja 20-03-2011 21:51


Ich dwóch, ona jedna. Miłosny trójkąt pojawia się na scenie eksperymentalnej teatru Rampa w produkcji „Zima w czerwieni” Grupy Verte.

Skromne przedstawienie doszło do skutku dzięki determinacji młodych twórców ze spontanicznie powołanej do istnienia Grupie Verte. Zaskakujące, że udało im się wystawić tę sztukę w Rampie, kojarzącej się jednak z innym repertuarem.
Dramat Adama Rappa w wykonaniu młodych aktorów to subtelny portret trójki ludzi zaplątanych we własnych emocjach. Dwóch przyjaciół, Matta i Daviesa, poznajemy w Amsterdamie. Obaj sprawiają wrażenie studentów korzystających z życia. Stopniowo jednak odsłania się przed nami bardziej skomplikowany związek ich relacji, w której mieszają się w równych proporcjach przyjaźń, nienawiść, zazdrość i współczucie.
Prostytutka Christine pojawi się w ich życiu jako doraźny lek na problemy. To ona stanie się dla obu katalizatorem, który doprowadza do zrzucenia przybranych wobec innych beztroskich masek. Choć sama początkowo gra niespełnioną francuską artystkę, najszybciej odsłoni prywatne emocje. I równie szybko przegra, bo w tej rozgrywce utrzymają się tylko ci, którym najdłużej udaje się zachować pokerową twarz.
Temperaturą emocji i napięciem między trójką bohaterów przedstawienie może kojarzyć się chwilami z „Closer” Patricka Marbera. Podobnie jak w tym dramacie, uczucia stają się przedmiotem wymiany, który w każdej chwili można odłożyć na półkę albo zamienić na inne. Reżyserka „Zimy w czerwieni” Karolina Kirsz delikatnie buduje świat pustki emocjonalnej Matta, Davisa i Christine, którym maski pozorów na stałe przyrosły do twarzy. Tylko w niemych, rozgrywanych powolnie w rytmie muzyki scenach możemy na chwilę zajrzeć w ich wnętrza, gdzie skrzętnie ukrywają rozpaczliwą tęsknotę za bliskością.
„Zima w czerwieni”, dramat Adama Rappa, reż. Karolina Kirsz, wyk. Katarzyna Czapla, Konrad Bugaj, Piotr Tołoczko, teatr Rampa, ul. Kołowa 20, bilety: 20 – 25 zł, rezerwacje: tel. 22 679 89 76, najbliższe spektakle: 27 – 28.03, godz. 19


A teraz wrażenia Justyny ze spektaklu granego w sobotę 19 marca ( świeżutki mail nadesłany dziś!):

Zima w czerwieni ...


już sam tytuł kojarzy się z czerwonym elementem. Można przypuszczać, że chodzi o płaszcz w kolorze czerwonym albo piękną suknię. Oczywiście jest to tylko rekwizyt służący pokazaniu głębi,uczuć,działania,relacji głównych bohaterów jak i postawy

to "zima" w czerwonym płaszczu, sukni, to chłód a zarazem żar uczuć
To opowieść o dwóch przyjaciołach tak różnych, że aż dziwne, że potrafią budować wspólne relacje.

To twardy, rozwiązły i pewny siebie Davis oraz ciepły, cichy, nieśmiały, zagubiony, a jednocześnie obdarty z marzeń Matt.

W ich życiu pojawia się Christina, która dla Davisa jest tylko przelotną Panią do towarzystwa, natomiast dla Matta staje się źródłem nagłych, namiętnych uczuć, pragnień i marzeń. Niestety Christina lokuje swoje uczucia w bezwzględnym, przebojowym, głośnym i nieczułym Davisie, nie rozumiejąc, że jest tylko zabawką w Jego rękach i za chwilę zostanie brutalnie odtrącona i poniżona. Nie zauważa prawdziwych uczuć Matta, który zaczyna obdarzać ja młodzieńczą, czysta miłością nie będąc w stanie w żaden sposób ją skrzywdzić, wręcz poświęcić wszystko by pomóc jej gdy dowiaduje się o jej chorobie.

Historia każdego z bohaterów jest tragiczna, niespełniona, a jednocześnie można odnaleźć w niej prawdę o ludzkim postępowaniu i bezwzględności.

Z punktu widzenia widza to trójkąt sytuacyjny, trójkąt miłosny bardzo nieszczęśliwych młodych ludzi, ludzi, którzy rozpaczliwie poszukują szczęścia. To budowanie relacji, chęci bliskości i bycia z kimś a jednocześnie bólu, odepchnięcia i zawiedzionych marzeń i pragnień. Coś co dla jednego jest przelotnym romansem i w gruncie rzeczy nic nie znaczącą chwilą, dla drugiego jest szansą na miłość, bliskość, powrócenie do normalności.

To sztuka współczesna w której tak bardzo widoczne są obecne relacje i postępowanie nie tylko młodych ludzi. To przedmiotowe traktowanie, połączone wyłącznie z chęcią posiadania które przeplata się z uczuciem z głębi serca i pragnieniem poświęcenia się dla kochanej osoby.

Ta sztuka jest na tyle niesamowita, że każdy z widzów jest w stanie odnaleźć w niej choć cząstkę siebie, część swojego życia, to wrażenie, że w niektórych scenach widzimy samych siebie, jednocześnie nie umiejąc się w tym odnaleźć.

Poruszająca a jednocześnie na swój sposób przerażająca wizja życia i traktowania uczuć ludzkich. Pokazuje w jak prosty sposób można stracić coś bardzo ważnego, w jak prosty sposób można stać się więźniem samego siebie na zawsze.

Polecam wszystkim, wspaniała sztuka i fantastyczna gra aktorska młodych, wspaniale zapowiadających się aktorów.



Ja tylko żałuję,że mnie tam nie było... ale może kiedyś zdarzy się jakiś cud czy coś innego i spektakl trafi do Krakowa.
Jeśli kto może niech idzie!!!!!

Teraz czytam...

Juz kończę - Justynie dziękuję za cierpliwość i za książkę w ogóle.

A jest to "Kruchy dom duszy" Jurgena Thorwalda.


zdjęcie pochodzi stąd.

Wcześniej polecałam "Stulecie chirurgów" - to jest jego naturalna kontynuacja.
Znajdziemy w niej odniesienia do poprzedniej cześci, tę samą atmosferę przygody z ludzkim ciałem. Mniej rozlewu krwi a więcej filozofii.
"Kruchy dom duszy" to cytat rozpoczynający powieść zaczerpnięty z Szekspira i dotyczący ludzkiego mózgu- fascynującego organu, który do dziś pozostaje tajemnicą.
W książce w sposób osobowo-chronologiczny przedstawione są losy ludzi związanych z odkryciami w zakresie neurologii i neurochirurgii. Ojcowie tych nauk i konkretnych zabiegów to nie papierowe postacie, ale fascynujący ( a czasami ciężko wkurzający!) bohaterowie, którzy nierzadko całe swoje życie poświęcili pasji odkrycia struktury i funkcji mózgu. Ich życie prywatne przeplatające się z katorżnicza pracą w szpitalach. Opisy przełomowych przypadków medycznych i rozważania nad miejscem duszy- czy faktycznie zamieszkuje ona mózg? Ile osób tyle teorii. Nie jest to jednak nudny podręcznik, ale naprawdę fascynująca podróż po głowie, pełna zwrotów akcji i trzymająca w napięciu.
Bardzo polecam!!!! Po książki tego autora sięgnę jeszcze na pewno nie raz- jest świetny!

Wagary od liczenia kalorii- pierwszy dzień wiosny!!!!

Najpierw o wiośnie na którą tak długo chyba wszyscy czekaliśmy. No i kurka jest!!!!
Jak to dobrze,że są takie dni jak ten, który właśnie się kończy ze słoneczkiem, ciepłym wiatrem, i zielenią...
Od razu głowa pełna pomysłów i chce się żyć!
Dla mnie wiosna kojarzy się ze sztandarową piosenką Skaldów - znacie? To posłuchajcie!

http://www.youtube.com/watch?v=yBscNiUR7go

Postanowiłam na przekór lekkiemu wiosennemu menu zrobić brownie, bo tyle o nim słyszałam, ale nie mogłam się zebrać...no to siup.

Przepis z Dobrych Rad nr 2/2011.
-300 g gorzkiej czekolady
-150 g mlecznej czekolady
-150 g białej czekolady
-125 g masła
-1/2 szklanki cukru pudru
-1 1/2 szklanki mąki
-2 jajka

Białą i mleczną czekoladę połamać na kawałki i posiekać. Prostokątna formę o wymiarach 20 x 30 cm wyłoży ć papierem do pieczenia, tak aby wystawał ponad krawędź formy. Gorzką czekoladę połamać, wrzucić do rondla , dodać masło. Podgrzewać na średnim ogniu stale mieszając, aż składniki się roztopią. Rozpuszczoną czekoladę przelać do miski. Dodać cukier puder, rozbite jajka i mąkę. Wymieszać, dodać kawałki mlecznej i białej czekolady. Mase przełożyć do formy, wyrównać wierzch. Piec przez 35 minut w temperaturze 170 stopni. Po wyjęciu z piekarnika zostawić w formie do ostygnięcia. przed krojeniem schłodzić.

Ciasto - deser bardzo łatwe, każdemu wyjdzie i nawet szybko się go robi. Bardzo syte. Pokroiłam na kawałki 4 x 4, ale po jednym kawałku ma się zdecydowanie dość. Bardzo czekoladowe- smakuje jak czekoladowe kruche ciasto z dodatkami. Najlepsze moim zdaniem z czarną mocną niesłodzona kawą lub mocną herbatą. Zdecydowanie ciasto na zimowe dni, rozgrzewkę po nartach, albo długie zimowe wieczory przy lekturze i piciu.
Miłośnikom czekolady poprawia humor natychmiast :)



A ja spokojnie zakończyłam tym deserem sezon zimowy!