motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

wtorek, 17 lipca 2012

Poranne poprawiny prawie po japońsku

Retrospekcja z czerwca. Pisałam już o wspaniałej niespodziance urodzinowej, jaka urządziły mi Ula i Dorota. Dostałam wtedy ( między innymi) 2 fantastyczne książki:
Jak wiadomo dobre są wesela, lepsze poprawiny. Postanowiłam więc je urządzić i fachowo urodzinowo podjąć dziewczyny w japońskim stylu.
Jako przystawki - pikantna zupa Lei-mel i sałatka z grzybów mun.Przegryzki - orzeszki ziemne w wasabi oraz chipsy krabowe. Danie główne - zamówione świeżutkie sushi ( miałam szerokie plany,że zrobię sama, ale koszty i czas pracy jednak by mnie przerosły...)
 Na deser - to już raczej symbolicznie - japońskie ciasteczka z wróżbą. U mnie wróżbami były cytaty o przyjaźni.
Przepisy tradycyjnie pod koniec posta.
Zdecydowanie nie traciłam czasu na robienie zdjęć tylko na nadrobienie zaległości językowych ( nawet w polskim można sie podciągnąć !), tak,że niestety sesja wyszła słaba, ale za to jedzonko było pyszne i bardzo syte.
Dziewczyny przyniosły mi wspaniałe gadżety związane z tematem Dorota- świeczki- klapeczki japonki , a Ula przepiękne wachlarze. Mnie udało się zdobyć serwetki z motywami smoków.
Wspaniale się siedzi w takiej scenerii i towarzystwie!

A królową dnia i tak została Gabrysia, która była ładniejsza od wszystkich gejsz razem wziętych i tyle!
Przepisy na zupę i sałatkę wzięłam z gazetki kauflandowej na miesiąc czerwiec ( była przy okazji produktów chińsko- japońskich w promocji).
Zupa Lei-mel- pyszna i superbłyskawiczna. Robiłam ją jeszcze potem 2 razy, za każdym wyszła tak samo dobrze! Wspaniała jesienią i zima- porzadnie rozgrzewa i syci nawet mała porcja! Przepis na 4 osoby:
1 litr wody
1 kostka bulionu drobiowego
1 łyżka koncentratu pomidorowego ( dałam więcej, do smaku)
4 łyżki sosu sojowego
Ostra papryka ( do smaku)
1 opakowanie mrożonych chińskich warzyw na patelnię
60 g bułki tartej
Wodę zagotować, dodać bulion, koncentrat i sos sojowy. Wrzucić warzywa i gotować 8 minut. Wsypać bułkę tartą i wymieszać trzepaczką. Chwilkę gotować i podawać.
Sałatka z grzybów mung - trzeba lubić te gumiaste grzyby. Jako dodatek z bardzo wyraźnym sosem ( takim jak ten) są dobre. Same przypominają ( przynajmniej mnie) w smaku brązową cholewę.Są bardzo syte.Przepis na 4 porcje:
paczka suszonych grzybów mun
20 ml oleju sezamowego
40 ml sosu sojowego jasnego
2 ząbki czosnku
sól, pieprz
kilka lisci karbowanej sałaty
ziarna sezamu
Grzyby mun moczyć w letniej wodzie ok. godzinę. Z oleju sosu sojowego i przeciśniętego przez praskę czosnku przyrządzić sos dobrze mieszając i doprawić sola i pieprzem do smaku. Grzyby dokładnie odsączyć z wody, pokroić na kawałki o boku 2-3 cm. Podawac na liściach sałaty posypane ziarnami sezamu.

(zdjęcie z oryginalnej gazetki, bo my za szybko zjadłyśmy i nie zdążyłam zrobić zdjęcia, ale wyglądał tak samo :))
Sushi - w Krakowie zamawiałam w haikusushi.
Ciasteczka z wróżbą - to raczej zwyczaj andrzejkowo- haloweenowy, ale dlaczego nie w czerwcu? Z tego założenie wyszłam i zrobiłam według tego przepisu.Można tez wykorzystać gotowe kruche ciasto. Formę maja typowo polską - pierożków. Oczywiście można zrobić dowolne kształty, nie tylko kanoniczne japońskie rożki.
Orzeszki wasabi - piekielnie ostre, ale pyszne. Trzeba lubić ten ogień ( ja bardzo lubię!).
Chipsy krabowe - przeciwnie bardzo łagodne prażynki o specyficznym zapachu. Obie przekąski do nabycia w dużych hipermarketach.

Jak widać poznawanie innych kultur bywa przyjemne i smaczne - choćby we własnym domku na kanapie. Najważniejsze jest oczywiście nie co, tylko z kim ;)

Polska! Biało-czerwoni!

Już wiemy, kto wygrał Euro 2012. Mnie ta informacja ani ziębi, ani grzeje, jako że zagorzałą ani żadną inną kibicką nie jestem. Nie oglądnęłam żadnego meczu i żyję. Nie znaczy to, że nie wspierałam domowej załogi jak mogłam.
Postanowiłam na rozpoczęcie mistrzostw zrobić galaretkę w formie małych kosteczek ( jak ptasie mleczko) w kolorach patriotycznych. Udało się!

Przepis na glalaretkę truskawkową z bloga moje wypieki - tutaj. Galaretkę białą zrobiłam z mleka skondensowanego i takich samych składników ( oprócz truskawek) jak czerwona. Galaretki obtoczyłam w zmielonych migdałach ( niestety nie można w cukrze z przyczyn technicznych) i podałam na talerzykach z motywem piłki.


Genialna jest ta truskawkowa - w sam raz słodka, lekko kwaskowa, świetna na upały jako leciutki deser, pełna owoców, pachnąca....mniam. Jeszcze nie raz ją zrobię. Biała w porównaniu wypada lekko mdło, jak to skondensowane mleko, ale razem się fajnie uzupełniają. 
Można oczywiście wylać najpierw jedną a potem drugą i pokroić w dwukolorowe kostki.

Polecam na każdy letni dzień, nie musicie czekać na następne Euro!