motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

niedziela, 6 marca 2011

1% dla Olusi

Dziś trudny temat podatku 1%. Jeśli ktoś nie wie jeszcze, komu chciałby go ofiarować, z całego serca będę wdzięczna ja  a przede wszystkim rodzice Olusi za darowiznę. Jak zwykle przy takich przypadkach liczy się każdy grosz, więc jeśli nie 1%, to może jako kolejna propozycja jałmużny wielkopostnej?

Poniżej list rodziców. Wiem,że tego typu ogłoszeń i poruszających historii jest wiele. Tym bardziej będę zaszczycona jeśli własnie Ty oddasz swój jeden procent podatku na kogoś z mojej rodziny. Dziękuję!

Szanowni Państwo,




Nasza córka, Ola, jest dzieckiem niepełnosprawnym. Wielomiesięczne pobyty w szpitalu, specjalistyczne badania i konsultacje medyczne (również zagraniczne) nie pozwoliły na postawienie jednoznacznej diagnozy. Jej choroba objawia się opóźnieniem psychoruchowym, padaczką z napadami polimorficznymi i encefalopatią. Utrata wzroku, brak umiejętności pionizacji i koordynacji ruchowej - to najnowsze symptomy.


Ola od lat znajduje się pod stałą opieką neurologów, genetyków, urologów oraz nefrologów, a od niedawna także hematologów, gastrologów i okulistów. Wymaga też regularnych ćwiczeń rehabilitacyjnych, logopedycznych, psychologicznych, pedagogicznych oraz wszelkich dostępnych terapii wczesnego wspomagania takich jak: terapia żywienia, muzykoterapia, tyflopedagogika czy dogoterapia. Większość tych zajęć odbywa się w warunkach domowych, albowiem obecny stan Oli nie pozwala na to, aby mogła uczestniczyć w zajęciach przedszkolnych, jak to miało miejsce ponad rok temu.


Ola kończy w lutym tego roku 6 lat, ale nie chodzi, nie mówi, nie potrafi samodzielnie siedzieć ani jeść.


Jej rozwój musi odbywać się pod stałym nadzorem specjalistów różnych dziedzin i rehabilitantów oraz wymaga wykorzystania profesjonalnego sprzętu specjalistycznego.


Każda Państwa dobrowolna wpłata na poniższe konta pomoże Oli w codziennych zmaganiach z chorobą - czy to dzięki możliwości zakupu sprzętu rehabilitacyjnego, zakupu leków czy dowozu na zajęcia. Będziemy wdzięczni za każde wsparcie udzielone naszej córce.


Dotychczasowe Państwa wpłaty pozwoliły na współfinansowanie zakupu bardzo potrzebnych i ważnych urządzeń oraz sprzętu rehabilitacyjnego, specjalistycznego wózka, leków i innych koniecznych dóbr - za co ogromie w imieniu Oli i swoim dziękujemy.


Anna i Ryszard Wareccy - rodzice Oli

Przy indywidualnych wpłatach darczyńców prosimy wpisać:


Katolickie Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych i Ich Przyjaciół KLIKA
31-043 KRAKÓW, ul. Stolarska 12
Bank DnB NORD, numer konta 61 1370 1372 0000 1706 5011 6102
z dopiskiem Ola-Fasolka


Przy przekazaniu 1 % podatku dochodowego prosimy wpisać
w rubryce 124 - Numer KRS: 0000236096
w rubryce 126 - Ola-Fasolka






Delicje lepsze niż szampańskie

Kolejny odcinek przepisów z małej książeczki Chwili dla Ciebie- 40 przepisów czytelniczek.



DELICJE
4 paczki herbatników ( użyłam jednej dużej paczki krakusków 220 g)
2 opakowania galaretki pomarańczowej
2 słoiczki dżemu pomarańczowego ( nie było, wzięłam 2 słoiki Łowicza brzoskwiniowego niskosłodzonego po 280 g każdy- była promocja:))
polewa czekoladowa ( u mnie dr Oetker deserowa)

Blachę wyłóż papierem do pieczenia i herbatnikami.Do pół litra gorącej wody wsyp galaretki, wymieszaj. Do tężejących dodaj dżem, wymieszaj, wylej równo na herbatniki i przykryj drugą warstwą herbatników.Wylej polewę czekoladową. Schłódź w lodówce.
Po zastygnięciu nie trzeba już deseru trzymać w zimnie. Pokroiłam po krawędziach herbatników. Warto poczekać ( ja nie wytrzymałam...) aż herbatniki zmiękną - jakieś 2-3 godziny, bo wtedy lepiej się kroi.

Ciasto-deser jest przepyszne!!! Lekkie, owocowe. A przy tym szybkie i banalne. Można go dowolnie udekorować. Faktycznie smakuje jak delicje, tylko jest bardziej owocowe. Warianty smakowe w zależności od dostępnych dżemów i galaretek. Ja na pewno zrobię je jeszcze nie raz z dodatkiem drobno krojonych żywych owoców.

Zróbcie koniecznie!!!!! Smakuje młodym i starym :)

Kryzysowa

Nie narzeczona oczywiście, tylko czekolada. Kto pamięta, temu się łezka w oku kręci. Bloki czekoladowe wyrabiane w domu w czasach kartek na cukier i powszechnego braku wszystkiego były kiedyś namiastką szczęśliwego słodkiego dzieciństwa. Dziś tylko ciekawostką, za to naprawdę smaczną.




Zrobiłam według przepisu, ale następnym razem dodam na pewno ryż dmuchany lub orzechy. Pomysły na dodatki jest własciwie nieograniczone.
Wydaje mi się,że dobrym pomysłem jest zrobienie tego typu słodyczy jako prezent w ozdobnym pudełku na mikołaja, gwiazdkę lub inną okazję. Wszystko zależy od dekoracji i dodatków w środku czekolady.
Naprawdę jest dobra! Mocnomleczna, miękka, nie za mdła. Trzeba ją zdecydowanie wylewać na folię aluminiową, bo moim zdaniem trochę ciężko "wychodzi z formy".
Oczywiście wysokokaloryczna i nie można jej zjeść dużo. Ale do gorącego mleka lub kakao kosteczkę dla rozpusty... albo do kawusi...albo co...
MNIAM!!!!!

Przepis pochodzi z dodatku Chwila Dla Ciebie- 40 przepisów czytelniczek, z dnia 3 marca nr 9(823). Jest szybki i prosty.Tężeje raz-dwa.


pół kostki masła
pół kostki margaryny
2 szklanki cukru
4 łyżki ciemnego kakao
3 i pół szklanki mleka w proszku
Masło, margarynę, cukier i kakao włoż do rondelka. Wlej pół szklanki wody, zagotuj na małym ogniu często mieszając. Zdejmij z ognia, wsyp mleko w proszku( teraz można dodać bakalie, oprószyć cynamonem). Dokładnie wszystko wymieszaj, wylej równą warstwą na blaszkę. Odstaw, ostudź. Pokrój w kosteczki.

Imieniny Doroty

Dorota obchodzi je w zupełnie innym, wrzesniowym terminie, ale nową świecka tradycją ostatnich lat stało się obchodzenie ich przez nas dwie ( wraz z solenizantką trzy) właśnie w lutym. Tym razem z przyczyn czasowo-technicznych wyrobiłyśmy się dopiero na 1 marca.
Były kwiaty,życzenia, prezenty, tort i szampan - czyli klasyka w najlepszym wydaniu. I to co najważniejsze- chwila oddechu od codzienności przy dobrym jedzeniu, piciu i miłym towarzystwie, gdzie wszyscy rozumieją się bez słów. To lubię- rzekłam- to lubię!
Dorotko! Jeszcze raz dzięki za wspaniałe przyjęcie i gościnę! Życzymy ci wszystkiego naj naj naj!


 Przepis na ostatkowy tort ( z gazety Rewia, wydanie bieżące):
ciasto:
6 jajek
26 dkg cukru
13 dkg płatków owsianych
13 dkg drobno mielonych orzechów laskowych
10 dkg tartej gorzkiej czekolady
6 dkg mąki krupczatki
płaska łyżka proszku do pieczenia
tłuszcz i mąka krupczatka do formy


krem:
20 dkg masła
150 ml słodzonego mleka skondensowanego ( dałam wersję light 4%)
alkohol ( rum lub spirytus)
puszka brozskwiń w zalewie ( dałm 4 pomarańcze obrane ze skórki i błonek)
10 dkg dżemu truskawkowego ( dałam pół słoika Łowicza niskosłodzonego)
galaretka ( dałam 2 pomarańczowe rozpuszczone w 0,5 litra)


Z białek i połowy cukru ubijamy sztywną pianę. Zółtka ubujamy z pozostałym cukrem na gęstą masę. Delikatnie łączymy obie masy i dodajemy 10 dkg zmielonych mikserem płatków owsianych, 5 dkg mielonych orzechów i połowę czekolady. Na koniec dodajemy mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia. Delikatnie mieszamy.
Tortownicę smarujemy tłuszczem, prószymy mąką krupczatką i wykładamy do niej ciasto. Pieczemy w temperaturze 160 stopni celsjusza przez 40-45 minut ( do suchego patyczka).Po upieczeniu pozostawiamy w formie do schłodzenia, wyjmujemy. Kiedy ciasto ostygnie, kroimy je poziomo na 2 krążki.
Krem:
miękkie masło ucieramy, dodając stopniowo skondensowane mleko. Doprawiamy alkoholem( ok. 2-4 łyżek), pozostałymi orzechami i czekoladą.
na spodnim blacie smarujemy 2/3 kremu, układamy owoce, przykrywamy blatem i wstawiamy do lodówki do stężenia.
Przygotowujemy druga partię owoców i galaretkę. Smarujemy wierzch dżemem i układamy na nim owoce. Tort najlepiej obłożyć specjalna opaską.Zalewamy tężejącą galaretką. Gdy galaretka zastygnie, smarujemy boki pozostałym kremem i obsypujemy reszta płatków owsianych ( wcześniej podprażonych na suchej patelni - pycha!!!!).
Tort trochę pracochłonny, ale połaczenie smaków jest lekkie i orzeźwiające. Polecam!

Trylogia w Teatrze Starym

Dzięki mojej siostrze miał okazję po raz pierwszy od 2007 roku pójść do teatru! Święto we wsi! Kultura wysoka! Hura!
Spektakl maraton, bo 4 bite godziny, ale nie żałuję.


Nie znam reżysera ( Jan Klata), nic o nim wcześniej nie słyszałam, ale na pierwszej przerwie już było słychać wśród widowni,że albo się tę sztukę kocha ( dobre! ) albo nienawidzi ( co to za bzdura!).


Generalnie i moim bardzo ogólnym zdaniem sztuka świetna z kilku względów, choć nie dla wszystkich. Ale po kolei.


Jak myślimy o Trylogii Sienkiewicza, to mamy przed oczami albo egzemplarz który przerabialiśmy na lekcjach polskiego, albo filmową wersję z bohaterami - ikonami.Tymczasem tutaj wszystko jest na opak.
Jest baza- oryginalny tekst Sienkiewicza ( z niewielkimi wstawkami), pocięty i dostosowanydo kolejnych obrazów, które tworzą głowne wątki poszczególnych tomów Trylogii. I to by było na tyle tradycyjnego podejścia. Reszta jest czystą fantazją ( a własciwoe fantasmagorią ) reżysera. Totalna demitologizacja bohaterów, podkreślenie typowych polskich cech charakteru, nawet dobór aktórów do poszczególnych ról jest niestenadardowy. A wszystko odbywa się w ubogiej scenografii jakby z domu wariatów/ szpitala / kościoła przekształconego w szpital (?). Łóżka służą jako konie, stoły a nawet szańce.Cieżko pisać o takiej mnogości wątków, aluzji, ironicznych żartów, specyficznych podkreśleń...


Na początku zastanawiałam się' ale o co chodzi?'. Chodzi o to, żeby myśleć, umieć wyjść poza pewne ramy, zobaczyć bohaterów Trylogii jako zwykłych ludzi postawionych w konkretnym miejscu i czasie, ale także pewne typy dziś. Jest współczesna muzyka, aluzje do filmowych adaptacji, współczesne kostiumy. I 4 godziny swoistego maratonu zarówno dla aktorów jak i publiczności.
Polecam przede wszystkim tym, którzy chcą zobaczyć coś innego. Żeby w pełni docenić i zrozumieć sztukę potrzebna jest znajomość powieści i ich filmowych adaptacji. Uważam, że nie nadaje się dla szkolnych wycieczek ( były też i takie na widowni), bo nie odbiorą jej nawet w części tak, jak życzyłby sobie jej twórca.Obsada świetnych starych aktorów Starego Teatru przeplata się z młodymi, którzy nie ustępują pola, o czym świadczą nagrody dla całego spektaklu jak i poszczególnych odtwórców ról.
Śmiech, wzruszenie, zaduma, litość i trwoga- czyli porządne składniki katharsis.

Tu wszelkie info i recenzje - przeczytajcie.

 I jeśli możecie - idźcie koniecznie!

A siostrze za sponsoring chwała i bug bogu :)