motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Pełnoprawny, czyli wieści z przedszkola

Jeszcze zaległa historia z 30.11 - czyli wielka uroczystość pasowania na przedszkolaka mojego Jaśka i wszystkich dzieci z jego grupy, oprócz Izy - dziewczyny Jaśka, która akurat zachorzała i nie przyszła.

Impreza suto zakrapiana sokiem odbyła się w przedszkolu w sali, gdzie codziennie ma zajęcia. Wszyscy rodzice otrzymali piękne jesienne zaproszenia:



Po wstępie Pani Dyrektor obie ciocie Marysia i Asia pomogły dzieciom w wykonaniu skomplikowanego programu artystycznego.Podziwiam szczerze obie strony. Ciocie, bo nie umarły z nerwów, dzieci, bo wytrzymały na scenie ok 40 minut (!) deklamując i śpiewając piosenki w odświętnych ( czytaj: nie tak wygodnych jednak...) ubrankach i tylko Mikołaj bidulek buczał, ale nie poddał się i dziarsko stał z innymi. Trudno nie buczeć, jak tłum rozwydrzonych rodziców z rozanielonymi minami cały czas błyska fleszami i kamerami do małych oczek i próbuje zwrócić uwagę konkretnej osoby na siebie. Wiem coś o tym, bo ja tam również stałam z aparatem:)


Po deklamacjach nastąpiło uroczyste pasowanie przez Panią Dyrektor wielkim piórem. Wszystkie dzieci otrzymały pamiątkowe dyplomy:



 i po tańcu integracyjnym dzieci i rodziców z ciociami w końcu można było zjeść pyszny podwieczorek.


Jasiek przeżył występ bardzo. Choć przyszedł po chorobie w dniu pasowania, świetnie sobie poradził. Ma chłopak parcie na szkło! Po powrocie do domu pasował wszystkich na przedszkolaków i co chwilę powtarzał słowa uroczystej przysięgi. Cały czas nudzi,że ' on chce występować, a tu nie ma już przedstawienia'. Do tej pory musimy trzymać koronę z liści, którą miał na głowie, jako cenną relikwię.

Popołudnie udało się cudnie. Dziad usnął i spał do rana jak rzadko. Ja też chcę następne przedstawienie!

A cukieras na dziś brzmi: