motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

wtorek, 8 maja 2012

Ryan Gosling x 2 - czyli dwa dobre filmy

W czasie weekendu nadrabiałam zaległości filmowe. Wybrałam kino zdecydowanie męskie i polityczne dla odmiany i nie żałuję. Jako łącznik - aktor Ryan Gosling.

Drive.
Strona filmu tutaj.


Współczesna historia pełna przemocy, krwi i bandyckich rozgrywek, niepełna seksu i nieprzegadana, co się rzadko w takich filmach zdarza.

Główny bohater Driver ( Gosling) ( zły i dobry - to też rzadkość uważam) pracuje w dzień jako mechanik samochodowy, w nocy wynajmuje się jako kierowca do napadów rabunkowych. Ponieważ kierowcą jest doskonałym udaje mu sie prowadzić podwójne życie. Mieszka w zwykłym bloku gdzieś w New Yorku. Zamieszanie w jego życie wprowadza ( podobno) ponętna sąsiadka z małym synkiem, dzięki której zostanie wplątany w bandycką intrygę. Jego prywatne interesy i chęć ścigania się za pieniądze też nie skończą się dobrze, bo nad całym światem pokazanym w filmie unosi się zły duch mafii i jej porachunków.

Jako lokalny słupek mafijny - mój aktor z czarnej listy ( czyli takich, których nie lubię z różnych względów) czyli Ron Perlman. Ten człowiek bez charakteryzacji gra rolę brakującego ogniwa w łańcuchu ewolucyjnym w filmie typu 'Walka o ogień'. Swoją specyficzną urodą narusza moje poczucie estetyki, ale pokazuje,że umie wejść w postać prostaka i brutala, który na forsie zbudował imperium, a teraz nim trzęsie.

Co do kreacji aktorskich dobrze wypadają Oscar Isaac ( mąż sąsiadki) i Bryan Cranston (szef warsztatu). Sama sąsiadka (Carey Mulligan) jest tylko bezbarwnym i raczej mdłym aktorsko tłem dla Goslinga, który naprawdę pokazuje klasę w tym filmie.
Właściwie niewiele mówi, ale z jego twarzy możemy wyczytać wszystkie scenariuszowe emocje, co jak na tak młodego aktora jest nie lada sztuką. On tu gra pierwsze niepokonane skrzypce i po prostu jest gościem w złotej kurtce z czarnym skorpionem. Świetna rola!!!

Film ma parę rewelacyjnych scen, choćby ta w windzie( oglądniecie, to zobaczycie :))). Mam tylko pretensje do scenarzysty,że kończy się bez sensu. Dużo w nim kliomatu lat '80 - muzyka ( bardzo dobra!), pewien typ filmów ( trochę jak Miami Vice, tylko z drugiej strony lufy), nawet efekty graficzne, czcionka czołówki i listy płac.

Dobra sensacja, z dobrą obsadą, dobrze zagrana. Film kopano -strzelany, ale chętnie bym go jeszcze raz oglądnęła dla różnych smaczków i szczegółów, co mi się rzadko w tym gatunku zdarza.

Kolejny film to 'Idy marcowe'.
Strona filmu tutaj.


Już widziany dużo wcześniej na mieście i nie tylko plakat zrobił na mnie wrażenie. Jak się okazało po seansie jest świetną ilustracją i opisem tego filmu!

 Właściwie typowa historia przedwyborcza o zakulisowych rozgrywkach. Trwają wybory stanowe i rywalizacja między dwoma kandydatami o największym poparciu: gubernatorem Mikiem Morrisem ( George Clooney) oraz jego przeciwnikiem senatorem Pullmanem ( Michael Mantell).

Prawdziwa walka na smierć i życie polityczne potoczy się jednak między Stephenem Meyersem PRowcem sztabu Morrisa ( Gosling) a samym Morrisem ( Clooney), jak na załączonym obrazku.
Rewelacyjny popis gry aktorskiej na najwyższym poziomie.

Między hasła wyborcze o równości, demokracji i innych pieknie brzmiących deklaracjach wkradają się prawdziwe emocje związane z tym, jacy ludzie są naprawdę, o co w polityce chodzi i kto w efekcie zwycięża. Do gry włączają się oczywiście przeciwnicy polityczni, prasa i pewna atrakcyjna stażystka...

Tytuł filmu nawiązuje do daty śmierci Juliusza Cezara, którego zdradził jak wiemy najbliższy współpracownik Brutus. Clooney ( reżyser!) inspirował się podobno bardzo Szekspirowską wersją tych wydarzeń - sprawdźcie i porównajcie.A sam film to ekranizacja sztuki Beau Willmona 'Farragout North'.

Film bez dwóch zdań trzeba zobaczyć. Trzyma w napięciu od początku do końca i pokazuje pewne uniwersalne prawdy. Genialny!

I potwierdza tezę,że Gosling jest świetnym aktorem.

Do odtwarzania przed każdymi kolejnymi wyborami, zwłaszcza prezydenckimi :)