motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

wtorek, 20 grudnia 2011

Mamusiowy Luźny Skład

Dziś już na spokojnie, dzięki choć trochę odespanym godzinom udało mi się umówić z niecałym niestety Luźnym Składem znajomych mam znajomych z przedszkola dzieci. Zawiązałyśmy nieformalną grupę, żeby nie zwariować i mieć się do kogo odpowietrzać z problemów matczyno-przedszkolnych i nie tylko.

Świecką tradycją stało sie już śniadanie w ikei z kartą ikea oczywiście :) i długie Polek rozmowy przy ulubionym stoliku z pomarańczową kanapą w restauracji.
Na prośbę zamieszczam zdjęcie pełnego Luźnego Składu:


Nazwę wymyślił Jasiek, bo to jego  ostatnio  ulubiona bajka ( Rasta Mysz - mówiąca  głosem Borysa Szyca:) )

Grupa wsparcia, to jednak genialna sprawa. Polecam wszystkim i najcieplej pozdrawiam Kingę, której dziś zabrakło, bo musiała biedaczka iść na długie godziny do roboty.

Dla niej cukieras:

Ciężki dzień

To był naprawdę bardzo ciężki dzień.
Spałam 2 godziny, zdałam bardzo ważny egzamin, byłam na pogrzebie osoby z najbliższej rodziny a po południu z Jaśkiem na kroplówce w szpitalu. Przeżyłam cudem i tylko to się liczy.

Będzie o egzaminie, bo radość i duma mnie rozpierają z perspektywy.
Oczywiście - prawo jazdy.
3 instruktorów, wiele godzin nadliczbowych za kółkiem, kradziony czas.

Na teoretyczny poszłam spokojnie, bo co mi może zrobić komputer, a 22 zł nie pieniądze.
Już na wstępie spotkała mnie przesympatyczna niespodzianka - w poczekalni przed wejściem do sali komputerowej spokojnie spał kot. Kocur. I to chyba od dawna, bo coś mu się śniło. W poczekalni cisza i spokój, żadnych dzieci, cieplutko, wygodnie. Wszyscy się uśmiechali jak go widzieli:) Zapytałam panią, która wpuszczała na salę i przydzielała stanowiska co to za klient, a ona na to:
'- notoryczny, proszę pani...' i już wiedziałam,że będzie dobrze. Kot to jednak doskonała wróżba.


I oczywiście zdałam. Z dozwolonymi błędami, które wiem, gdzie popełniłam. Za chiny nie mogłam zapamiętać, ile dni trzeba przebywac na terenie RP, żeby dostać międzynarodowe prawo jazdy.

Zmotywowały mnie również  pozytywnie życzenia Hołowczyca ze ściany - zwłaszcza gumowe drzewa :))))


Kota   spotkałam  po teoretycznym przy wyjściu, jak grzał się w drzwiach przy kurtynie cieplnej niepotrącany przez nikogo.



Szybciutko umówiłam się na praktyczny właśnie na 19 grudnia. Godzina 6:15. Wymyśliłam ( za dobrą radą tych, co zdali) , że cisza spokój, żadnych aut i pieszych.

Było całkiem inaczej.
Najpierw mordercza atmosfera poczekalni, gdzie wszyscy gryzą paluchy, albo puszczają nerwowe komentarze, powtarzają na głos manewry. Koszmar. Poszło 10 osób z instruktorami, dwie zdały. I wtedy znów zobaczyłąm za szybą tego samego Mruczka. Wiedział kiedy się pojawić na scenie!

Zostałam wywołana i poszłam na placyk z panią  egzaminator. Taksówkarz mnie straszył, że baby najgorsze, że taka będzie jeździć, póki nie uleje itd. A ja po prostu mam w życiu szczęście do ludzi. Pani egzaminator Dorota G. Okazała się jedną z najbardziej spokojnych i cierpliwych osób, jakie poznałam. Mnie nerwy zżarły w sposób straszny. Bardziej denerwowałam się tylko na obronie magisterki, która pozostanie mam nadzieję niepobitym hitem na lata, bo drugi raz bym nie przeżyła. Dwa długie, trudne i bolesne porody moich dzieci nie zestresowały mnie tak, jak wczorajszy egzamin praktyczny.

Dzięki cierpliwości, opanowaniu i poczuciu humoru egzaminatorki zdałam i trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno. Egzamin trwał ponad godzinę, bo trafiłam na porę najgorszych korków, pojechałyśmy tam gdzie nie chciałam, czyli pod galerię kazimierz, a mimo to mam wynik pozytywny!
Jeszcze sama nie mogę uwierzyć.

Tu bardzo bardzo dziękuję wszystkim tym, którzy się za mnie modlili  i leżeli twardo krzyżem,   za wszystkich, którzy we mnie wierzyli od początku i wszystkich , którzy mi dobrze życzyli - dzięki takiej grupie wsparcia - zdałam za pierwszym razem.
Potwierdziły się słowa,że u Boga nie ma nic niemożliwego:)

Cukieras dedykuję z podziękowaniami Pani egzaminator:

zabiegana niedziela

Nawet bardzo zabiegana.
Dlatego z perspektywy dwóch dni ( wielkie zaniedbanie, za które przepraszam, ale w perspektywie następnych faktów mam nadzieję wybaczone) tylko
historyjka z fioletowej- naprawdę ciekawa opowieść o popularnej roślince- poinsentii - gwieździe betlejemskiej.
Ale dziś tłumaczycie sami! Trochę wysiłku nie zaszkodzi :)))))




































i cukieras: