motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

wtorek, 27 grudnia 2011

Wigilia

Odbyła się tradycyjnie 24 grudnia. Z poślizgiem zasiedliśmy do wspólnej kolacji, a wcześniej Kamilka zadebiutowała jako lektor Biblii.

W tym roku zjedliśmy takie pyszności:
- barszcz czerwony z uszkami
- grzybową z łazankami
- śledzika według prastarego przepisu, którego przygotowanie po śmierci babki przejął z sukcesem ojciec, a gdy go w tym roku zabrakło - odtworzyła moja siostra. Udał się wybornie!
-smażonego przez Dziadka Zbyszka karpia z chałeczką
- czerwoną kapustę z grochem

W tym momencie nastąpiły ogólnoludzkie przygotowania do świeckiej tradycji rozdawania prezentów przez Aniołki i małe renifery, które to grzecznie się przygotowały i dzwoniąc wściekle dzwonkami zleciały na dół, aby wręczać leżące pod choinką prezenty wszystkim zebranym:


Poziom uciechy: bardzo wysoki!
Prezenty okazały się piękne i praktyczne, więc następne 15 min. zajęły ' achy' i 'ochy' przy rozpakowywaniu.


Pośpiewaliśmy już trochę kolęd z profesjonalnych ( choć nie całkiem kompletnych jak się okazało) śpiewników, kiedy wpadli zapowiedziani wczesniej kolędnicy z fachową kręcącą się gwiazdą i zasiedli z nami do stołu przynosząc następną falę prezentów.
Szkoda ogromna, że zostali tylko na dwie kolędy i pierożki ze śliwkami w czerwonym winie( które wyjechały tymczasem z kuchni na stół)...Może w przyszłym roku uda się pośpiewać dłużej?

Potem nastąpiły kluski z makiem, czyli w tym roku muszelki oraz  wspaniały strudel autriacki Babci Basi i ciasta - mój makowiec i sernik oraz orzechowiec Babci Basi


Dzięki genialnej radzie z mojego ulubionego bloga mojewypieki.blox.pl upiekłam w tym roku ciasta według przepisu Doroty i kolejny raz odniosłam sukces. Makowce pieczone w papierze były pięknie wyrośnięte, równiusieńkie, pyszne. Sernik - duży, tłusty, wysoki, odpowiednio słodki. Były głosy, że ciężki, ale zniknął tak szybko, że już nikt o tym nie pamięta :) Bardzo polecam bloga i przepisy tam zawarte - kopalnia wiedzy i ciekawych pomysłów.

Był oczywiście tradycyjny kompot ze śliwek i nastąpił  z herbatą właśnie w tym momencie, kiedy wszyscy mieliśmy poziom jedzenia powyżej brwi.I dobrze, bo z zapachem kompotu wróciły wspomnienia wszystkich przeszłych wigilii i osób, z którymi już nie możemy wspólnie zasiadać do stołu ...


Nie obyło się bez ofiar, bo gdzie jest wojsko, to i straty muszą być- jak mawiał mój ojciec. Małż wraził sobie nożyczki w palec i doznał po raz pierwszy w życiu szoku pourazowego. Krwawienie jednak zatamowano, a on sam żyje dalej, choć nie w tak dobrym zdrowiu jakby sobie życzył.

Posiedzieliśmy rodzinnie do 23:00, pokolędowaliśmy, dzieciaki biegały jak dzikie, bo w końcu trochę więcej miejsca u cioci i wróciliśmy do domku, gdzie czekały już wygodne łożeczka i ciepłe kołderki. Luli buli!


Nadejszły Święta. Więc i ja ubrałam rogi renifera :)

Konkurs Rocznicowy!

Z okazji pierwszej rocznicy istnienia mojego bloga (1.01) ogłaszam wcale nie taki skromny ( jeśli chodzi o nagrody) rocznicowy konkurs.

Wiem, że to w ostatniej chwili właściwie, ale chciałam najpierw skończyć candy, żeby nie było za dużo na raz.

ZASADY:
- skopiować banerek z konkursowym zdjęciem na swojego bloga - jako post lub w pasku bocznym
-pod tym postem zostawić komentarz do dnia 31 grudnia do godziny 24:00 dotyczący dowolnego postu z mojego bloga lub bloga jako całości
- czekać na ogłoszenie wyników, co nastąpi w Nowy Rok  1 stycznia

WYGRYWA osoba, która wykaże się oryginalnością, poczuciem humoru i zostawi najciekawszy komentarz. W jury zasiadam ja i mój małż jako członek honorowy :)

NAGRODĄ jest niespodzianka. Jak zwykle u mnie piękna, elegancka, wartościowa, praktyczna.
Jak sprawdzicie nagrody w minionych candy, uważam,że wypas jest :)

Dopuszczam kilku zwycięzców, jeśli komentarze będą naprawdę wyjątkowe i nie będziemy mogli z małżem zgodzić się co do jednego pierwszego miejsca.

A więc... ruszamy szarymi komórami i do piór ( wirtualnych) Panie i Panowie, bo czasu mało!
Serdecznie zapraszam!