Odbyła się dzięki Dorocie, której wyobraźnia przenosi góry i właśnie przeniosła kilka na nasze piętro.
Po spakowaniu plecaków wyruszyliśmy w czwórkę na wycieczkę. Lał deszcz, ale nic to! Kaptury na głowach i zawsze można schować się pod wspólna pelerynę z koca. A jak się przejaśniło, to spotkaliśmy węża zasrońca ( pis. oryg.) i dziką gąsienicę! Jasiek jak rasowy japoński turysta nie rozstawał się z aparatem, dzięki czemu powstała wyjątkowa sesja. A na koniec wycieczki chłopaki piekły kiełbaski przy wymyślonym ognisku z Dodą ,a mama poszła robić drugie danie. I wszyscy byli szczęśliwi.
A w środku nocy Jasiek przyszedł do nas do łóżka i wszystko to nam jeszcze raz ( po raz piąty) opowiedział…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz