motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

wtorek, 10 stycznia 2012

Fasolki i zwyczajna zwyczajność

Wracając z ostatniego avonowego spotkania znalazłam leżącą na ulicy płytę cd w opakowaniu. Mżyło, więć podniosłam ją, rozejrzałam się ( nikogo) i włożyłąm do torebki. Po przyjściu do domu okazało się,że jest to reklamówka Banku Pekao z kilkunastoma piosenkami dla dzieci w świetnym stanie.

Następnego dnia włożyliśmy ją komisyjnie z chłopakami i odsłuchaliśmy. Wielokrotnie. Coś mnie w tych piosenkach uderzyło...Ja znam ten głos! W jednym z nagrań pojawia się męski głos. Sprawdziłam i okazało się,że piosenki nagrały Fasolki, autorem tekstów jest AndrzejM. Grabowski ( Pan TikTak) a głos należy do Krzysztofa Marca ( czyli Krzysia). Ciotki Klotki, czyli Ewy Chotomskiej niestety na płycie zabrakło.

Wspomnienia mnie zalały. W czasach, kiedy nie było jeszcze mini-mini, a telewizor był dobrem reglamentowanym czasowo były takie audycje , kiedy czas zamierał na pół godziny. Zwierzyniec, Teleranek, Piątek z Pankracym, Profesor Ciekawski,Tik Tak...

Nie zamierzam tu pisać rozprawy o kulturotwórczej roli tych programów w świadomości i życiu obecnych trzydziestoparolatków ( bo jest ogromna i niezaprzeczalna). A z płyty zwyczajnie się cieszę. Piosenki, choć traktują o temacie oszczędzania i banku jako takiego, nie schodzą z poziomu dobrych dziecięcych przebojów, melodie łatwo wpadają w ucho, słowa proste i łatwe do zapamiętania.Chłopaki każą sobie puszczać na okrągło!A najlepsza jest okładka:


Jasiek ciągle pyta: co to za gitara?

Postanowiłąm sprawdzić, co robią postacie znane mi z dzieciństwa.Niestety ostatnio odeszli Michał Sumiński i Tadeusz Broś...
Miło widzieć,że wciąż żyją i niewiele się zmienili ci poniżej! 
Krótkie notki ze zdjęciami znalazłam tutaj ( Krzyś i Ciotka Klotka) oraz tutaj ( Pan Tik Tak) .

Hity zespołu Fasolki to już dziś klasyka dziecięca, którą nucą i podrabiają wszyscy i wszyscy śpiewają ( choć niektórym ciężko się przyznać...:)).
Dla miłośników jeszcze czołówka Tik Taka:


My też szorujemy zęby w rytm piosenki: Szczotka, pasta, kubek,ciepła woda...


Co do zwyczajnej zwyczajności mój mąż zrobił mi  wspaniałe kanapki zatytułowane Hare Krishna( bez Ramy). Powaliły mnie! Ma chłopak artystyczną duszę!


Zaprawdę jest boski! A kanapki były pyszne.Mniam!

piątek, 6 stycznia 2012

Z wizytą u Króla i Królowej

U tych eleganckich Państwa już nie raz byliśmy i myślałam,że po ostatniej wizycie nas nie zaproszą. A tu taka niespodzianka! I to w 3 króli.
Wybraliśmy się po królewsku, karetą zaprzężoną w dużo koni mechanicznych Króla i zostaliśmy podjęci ( a jakże - po królewsku) przepyszną zapiekanką, kóra mnie powaliła i oczywiście wzięłam dokładkę i zapamiętałam przepis, który podaję:

ZAPIEKANKA Z PORAMI
( inne rzeczy też tam są, ale pory mi się skojarzyły jako pierwsze)

składniki:
- surowe filety z indyka lub kurczaka
- pieczarki
- pory
- ser żółty
-śmietana 30%
-1 jajo

Filety pokroić na cieniutkie plastry, które dodatkowo rozbić. Posolić popieprzyć, skropić oliwą, zostawić na trochę.Poddusić pieczarki. Ser utrzeć na tarce o grubych oczkach.Por pokroić w wiórki i podsmażyć. Śmietanę posolic popieprzyć i wymieszać z jajem.
Dno naczynia do zapiekania ( u Królowej blacha wsuwana do pieca) natłuścić, wyłożyć rozbitymi filetami, chwilkę podpiec z pieczarkami. Wyłożyć pokrojony por wymieszany z wiórkami sera - chwilkę podpiec.Wylać śmietanę i podpiec ostatni raz 7-10 min.

Ale to dobre jest!!! Proste i pyszne. Na zdjęciu z sałątką z mieszanki sałat, oliwek czarnych i pomidorków i oliwy :


Nasi królewicze robili raban jak zwykle. Jasiek tak skutecznie dusił na wszystkie sposoby kotkę Flanelę, że wyglądała jak zużyta szmata i kocur Stefan mył ją potem długo i dokładnie:


Nakłapaliśmy się wszyscy, panowie rozegrali 2 meczyki na kompie, dzieci zgonione usnęły szybko.
Jak Królowa przeczyta jutro przy kawie, to niech mnie poprawi, jak czegoś zapomniałam! 

Czego chcieć więcej w takim dniu jak dziś? Kadzidła!
Na szczęście spotkałam Danusię, która swoimi sposobami mi go załatwiła:)


Bardzo lubię naszą kościelną szopkę, która może nie powala, ale figury mają pewnie więcej lat ode mnie i bardzo je lubię.Szczególnie aniołka, który mówi 'Bóg zapłać' , śpiewa ' Lulajże Jezuniu' tonem dziwnym i świeci - prawdziwa masakra. Nic to - rokrocznie matki i ojcowie tracą na tę atrakcję sporą część ciężko zarobionych pieniędzy w metalu, bo wszystkie dzieciory biją się o dostęp do aniołka i wrzut gotówki. Ech.


A to trzej królowie:


Według tradycji, Melchior, król południa, przyniósł Jezusowi złoto. Baltazar, czarny, król zachodu, a więc Afryki, podarował mirrę.Natomiast Kasper, król północy, prawdopodobnie z Grecji, ofiarował Jezusowi kadzidło.

Zakadziłam dom doszczętnie. A co. Następny raz dopiero za rok, to się wywietrzy:)

czwartek, 5 stycznia 2012

Przemiłe popołudnie i sałatka MPK

Na zaproszenie Pani Kasi z avonu zjawiłyśmy się w z góry upatrzonym miejscu i przystąpiłyśmy do konsumpcji pysznych ciach z kultowej cukierni Czarodziej na ul. Karmelickiej.
W skromnym miłym gronie spędziłyśmy 2 godzinki opijając się kawą i herbatą z przepięknego ćmielowskiego serwisu i wypiłyśmy noworoczny toast szampanem ( ja kawą :)).

Humor nam dopisywał i co chwilę chichrałyśmy się aż miło opowiadając sobie co się u nas dzieje i znajdując motywy, z których warto pożartować. Ech, dawno się tak nie ubawiłam!

Tu kawy już nie ma...Mniamniaram!


Wracając autobusem do domu ( dopiero trzeci z kolei przyjechał drań) obmyślałam, co ja też zjem na kolację.Z każdym przystankiem dochodził nowy składnik o dużej abstrakcji. Kobiety tak mają przed okresem ( rozliczeniowym:)))))
Gdy wysiadłam u siebie na pętli, miałam w głowie gotowy przepis na sałatkę o wdzięcznej nazwie MPK ( ciekawe dlaczego?) , którą też uczyniłam:


Lekka i sycąca o zaskakującym smaku! Spróbujcie koniecznie!
Ananas robi się mniej słodki, grejfruty mniej gorzkie, a całość chrupie i grzeje w ryjek.Właściwie, to spotykają się w niej wszystkie smaki, więc kubki smakowe pracują!
Ciekawa jestem ile wytrzyma, bo ja już trochę zjadłam przy robieniu, trochę po zrobieniu, a mama się dobiera...

20 dkg żółtego sera krojonego w kosteczkę
15 dkg chudej wędliny ( indyk, kurczak)
2 żółte grejfruty ( gorzkie)- miąższ bez białych osłonek pokrojony w kawałeczki
mały słoiczek zielonych oliwek
małe opakowanie orzeszków ziemnych w ostrej paprykowej skorupce ( 70 g)
6-7 plastrów ananasa z puszki drobno pokrojonych

do przyprawienia:
papryka ostra mielona
natka pietruszki ( u mnie sucha, ale najlepsza żywa)
Wymieszać. WCHŁONĄĆ.

Ale mi to smakuje!
Sałatkę dedykuję wszystkim dziewczynom w ciąży - ze szczególnymi buziakami dla Marty!



środa, 4 stycznia 2012

Spacerkiem na wystawę szopek

Jak już załatwiałam różne sprawy na mieście, wysiadłam kilka przystanków wcześniej,żeby się przejść. Ze spaceru zawsze wynika coś dobrego.Choćby spalone kalorie:)
Ja wymyśliłam już nowe candy i poszłam na wystawę pokonkursową szopek. 
Osiem zeta nie pięniądze, a ile radości !




Tradycje chodzenia mam długą, bo zwiedzałyśmy z mamą jak miałam kilka lat i do teraz rzadko kiedy opuszczam.


Wszystkie informacje o szopkach - tutaj - poklikajcie w linki wewnętrzne. Kopalnia informacji!


Chodzę, bo lubię. Sama kiedyś robiłam maciupeńkie szopeczki z plasteliny w pudełkach od zapałek. Nie brały udziału w konkursie, ale mnie bardzo cieszyły.


Trzy sale na parterze muzeum historycznego w Krzysztoforach są urządzone jak mieszczańskie XIX wieczne pokoje, z widokami na Rynek.Szopek, szopisk i szopeczek- całe mnóstwo, a to tylko te najładniejsze i nagrodzone...
Najpierw stoją miniaturki schowane za szkłem - najmniejsza 10 cm wysokości. Niestety zdjęcia można robić tylko bez lampy, więc przepraszam za jakość. Nie miałam statywu, a ręcę trzęsą mi się od urodzenia.Miniszopki są niesamowite ( do 20 cm) - najdłużej się przy nich zatrzymałam. Podziwiam precyzję detali:






Na całej wystawie nie ma chyba brzydkiej szopki. Wszystkie zrobione z ogromnym wkładem czasu i pracy, wielkim zaangażowaniem i sercem przez małych i dużych. Bogactwo ozdób bije po oczach, złoto kapie, brokat lśni, kolory się mienią, siwy dym...




Dzisiaj, kiedy dostępność materiałów do budowy szopek jest ogromna, wykorzystuje się różne gotowce - ozdoby choinkowe, prawdziwe zegarki, kompasy ( !), gotowe figurki ( najczęściej chińskie niestety). Dlatego tak bardzo spodobały mi się takie detale ręcznie robione:




W tym roku jak rzadko szopki monochromatyczne w bieli:




Jest też cała sala szopek najmłodszych, zrobionych indywidualnie i przez grupy przedszkolne. Radosna twórczość dzieciaków jest fajowa! Zwłaszcza pomysły na smoka wawelskiego i miny postaci :)))))


Materiał na szopkę? Wszystko się przydaje:



A tu kukiełki do wystawiania szopkowego widowiska:



Teraz moi faworyci.
Szopka dorosła - dla mnie absolutna bomba, choć trudno w takim bogactwie wybrać. Może dlatego tak podoba mi się ta biała, choć bardzo nieskromna:




I top of the top - szopka dziecięca. Choć mocno się zastanawiam, kto ją pomagał robić i z czego te butelki :))))))   :



Jeśli macie trochę czasu i mieszkacie w Krakowie i okolicach - idźcie koniecznie, najlepiej z własnym dzieckiem - doceni na pewno!

 Z racji braku śniegu brakuje mi prawdziwej atmosfery świąt, a ten kolorowy świat jest naprawdę jak z innej bajki. Zobaczyłam tyle fajnych detali i tak serdecznie się pośmiałam z niektórych, że aż miło. Miejsce sprawia wrażenie,że czas faktycznie stanął w miejscu...



Polecam zwiedzanie wszystkim, którzy lubią coś tworzyć własnymi rękami - ocean inspiracji! A może nowa tradycja?
Właśnie wspominam, jak z eumychą wybrałyśmy się w zeszłym roku...Tu serdecznie cię Gosiu pozdrawiam i wytrzymaj! Jeszcze będzie cudownie!

Na bieżący konkurs szopki nadesłano aż z Chicago, więć może to także zachęta dla was. Poniższa szopka Eli17 ( tutaj jej blog)  w niczym konkursowej nie ustępuje:


A więc, do dzieła Panie i Panowie!

Wiosna w zimie

3 stycznia 2012 na Rynku Podgórskim.
Ciekawa jestem kiedy będzie lato?

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Na nowo

Choć zaczął się Nowy Rok i moja fioletowa książeczka nie jest już tak ściśle związana z dokładną datą, nie rezygnuję z zamieszczania jej fragmentów, bo naprawdę mi się podobają!

Dla znających choć trochę język - mam nadzieję miła czytanka, dla trochę w tym kierunku słabszych - trochę wysiłku. Warto!



Szczególnie przypadły mi do gustu słowa: tackle something else, a completly new project.
Pomysłów na różne rzeczy mi nie brakuje.Mam też kilka postanowień i planów noworocznych.
Może warto spróbować czegoś zupełnie nowego, czego jeszcze do tej pory nie robiliśmy ( w granicach rozsądku oczywiście :)))), albo co zarzuciliśmy przed laty?

Wygodnie nam jest działać utartymi schematami, bez namysłu, bez wysiłku. Może coś nowego twórczego spowoduje,że lepiej, radośniej będziemy patrzeć na świat?
O moich nowinkach oczywiście poinformuję, jak się pojawią:)

niedziela, 1 stycznia 2012

Wyniki konkursu

Niedługo minie perwsza godzina Nowego Roku, a ponieważ jeszcze nie śpimy ( w przeciwieństwie do dzieci, które oby spały do późnego rana!) teraz nastąpi rozwiązanie konkursu rocznicowego.
Pod postem z dnia  trzeba było zostawić komentarz w jakiś sposób dotyczący bloga - całości lub wybranego postu.

Przede wszystkim bardzo dziękuję za wszystkie wpisy - przemiłe, sympatyczne. Miód na moje serce i duszę, który sprawia,że warto tego bloga pisać.
W zabawie udział wzięło 10 osób.
Jury w składzie ja i honorowy członek mój małż wybrało.
Mamy pierwsze miejsce - bezapelacyjne oraz wyróżnienie.

Najpierw nagrody.
Zestaw pierwszy dla zwycięzcy


 zawiera:
- zestaw serwetek - bieżniczek i 5 podkładek
-wodę toaletową męską avon Up To You
-czarną konturówkę do oczu avon z serii Little Red Dress
-kolczyki srebro łączone z kamieniem półszlachetnym ze srebrnymi biglami
- 5 cukierasów z mojej kolekcji ( tylko do wiadomości zwycięzcy!) niepublikowanych na blogu
- czekoladowe pieniążki euro, bo szczęście szczęściem, a kasa zawsze się przyda :)))

Zestaw drugi - wyróżnienie


zawiera:
- krem pielęgnujący na noc ( nie tylko sylwestrową!), co by pięknie wyglądać po karnawałowych szaleństwach :)
- malutki podkład rozświetlająco- antystresowy avon w odcieniu nude , aby rozświetlił i odstresował co trzeba
- trzy cukierasy z mojej kolekcji ( tylko do wiadomości zwycięzcy!) niepublikowane na blogu
-garść miesznaki krakowskiej z pozdrowieniami z Królewskiego Stołecznego Miasta

Zwyciężcą została lemontree. Gratuluję! A oto jej komentarz:

Za górami, za lasami, w mieście groźnego smoka wawelskiego mieszka niezwykła rodzinka...
Mama ciemne loczki na głowie ma,
A pomysłów niej ile? Ten wie kto ją zna!
Mąż małżem czasem jest zwany
I lubi przez żonę być częstowany.
Jaka kolacja? Często się pyta
I najada się co dzień do syta!
Dzieci zawsze uśmiechnięte mają,
Nidy mamusi na nerwach nie grają.
Taka to rodzinka niezwykła
Do blogującej mamy przywykła.

I choć nie wszystko prawdą w bajce być musi,
Myślę, że wielu na uśmiech się skusi :)

Z Twojego bloga bardzo przypadło mi do gustu przysłowie niemieckie: "Twoje szczęście zależy często od Twoich dobrych myśli"

Pozdrawiam serdecznie i ślę życzenia wszystkiego najlepszego z okazji roczku!


Wyróżnienie przyznaliśmy Agnieszce -niebieskości. Nie mniejsze gratulacje!!! Wyróżniony komentarz to:

Może też napiszę coś o jedzeniu, ale z dedykacją dla najmłodzych :) żeby każdy jadł to co jemu właściwe...wszyscy czekają zapewne zimy i bałwanków, a bałwanki chcą także coś na kolację :) jaką i co? to może w wierszu, którego autora nie pamiętam.

Co by tu zjeśc dobrego?
...zachodził bałwanek w głowę,
aż wreszcie mnie poprosił
o lody śmietankowe.
Ależ ty się przeziębisz!
i gardło cię rozboli!
Na pewno mama zima
lodów ci nie pozwoli.
dam mleka gorącego,
byś się do syta opił.
Łyknął bałwanek mleczka...
i...zaraz się zoztopił:(
po tej tragedii strasznej ,
lepiąc bałwanki nowe
nie daję im już mleczka,
lecz lody śmietankowe!
Pozdrawiam
...a na kolację mleko z miodem i masełkiem - ku zdrowotności :)
Zdrówka i humoru życzę wszystkim na Nowy Rok!
sobie też :) bo z tym różnie ;)
Agnieszka


Ujęły nas w obu komentarzach nie tylko zadany sobie trud w pisaniu ( długość...), ale przede wszystkim radość, która aż bije i zaraża!
Dziękujemy za tę podwójną porcję uśmiechu i dobrych myśli!
Proszę o przesłanie adresów do wysyłki nagród.

Jeszcze kilka słów wyjaśnienia. Mój nick to przypadkowe słowo, które nonsensownie skojarzyłam i zapożyczyłam przed kilkunastu laty z jakiegoś kabaretu jako adres poczty mailowej. Miało być krótko i oryginalnie. Chyba jest do tej pory, bo kto raz usłyszy, ten pamięta. Przeniosłam je na bloga, bo wiele osób mnie z tym słowem kojarzy.
Jak widać z kolacją mam raczej niewiele wspólnego, bardziej pociąga mnie deser. Ale kto wie? Może ten rok to w moim horoskopie blogowym rok kolacji własnie?
Wszystkim w pierwszym dniu i każdym następnym 2012 roku życzę samych smakołyków na kolację :)

Mam tylko nadzieję,że wszyscy, którzy tu zaglądają i ciężko im na sercu, duszy i życie ich nie rozpieszcza, bo różnie bywa, uśmiechną się choćby jednym kącikiem ust i będzie im choć o jedno deko lżej po lekturze kolejnego posta.

Raz jeszcze wielkie dzięki i ... już zapraszam na kolejną zabawę z nagrodami!
Nie wiem jeszcze kiedy, ale będzie na pewno!

Życzenia Noworoczne

Kochani!

Wszystkim, którzy tu zaglądają częściej i rzadziej na świeżo kilka minut po północy życzę, aby ten Nowy Rok 2012 był rokiem pod kazdym względem lepszym, ciekawszym, obfitszym w radosne wydarzenia, nowe znajomości, niespodzianki i chwile szczęścia.

-podejmujcie dobre decyzje
-szukajcie dobra i sami je dawajcie
-bądźcie lepsi i mądrzejsi przed szkodą
-cieszcie się drobiazgami, wszak żyje się dla kilku spotkań i paru wzruszeń
-zaskoczcie pozytywnie samych siebie
- dotrzymajcie noworocznych postanowień

a nade wszystko pielęgnujcie i szukajcie wszystkiego co dobre, piękne i radosne, żeby takie chwile, osoby, wydarzenia dawały wam siłę wtedy, gdy jej brakuje.

Do siego roku !!!

Sylwester

Dzięki cioci Ewie udało się zaopiekować obu chłopaków, a my mogliśmy udać się spokojnie na szybką randkę, czyli do kina.
Wobec przedpołudniowej bryndzy ogólnej małż wybrał "Listy do M."

zdjęcie ze strony www.flimweb.pl

Miło się zaskoczyliśmy oboje!

Po oglądniętej 2 dni wcześniej komedii "Pokaż kotku..." film wydaje się wybitny! Ale po kolei.

Po pierwsze niezły scenariusz. Wzorowany kompozycją, tematem i niektórymi wątkami na kultowym już filmie "To właśnie miłość" ( kto nie widział, niech szybko oglądnie, bo to rewelacja!!!! angielski tytuł"Love Actually"), ale osadzony w polskich realiach.
Jak w pierwowzorze mamy dzień wigilii, w którym oglądamy historie kilku bohaterów pod wspólnym hasłem 'miłość'. Niektóre wątki łączą się pod koniec, inne nie, a tytuł pochodzi od marzeń, próśb do Świętego Mikołaja, które nasi bohaterowie zanoszą publicznie ( na antenie radia) lub w skrytości ducha.

Fajne jest to,że film jest mocno osadzony we współczesnych realiach, widzimy tam prawdopodobne postacie z prawdopodobnymi charakterami w prawdopodobnych scenach, które mogły/mogą się wydarzyć.Mamy na czele ze szczerym śmiechem: uśmiech przez łzy, chamski rechot, uśmiech zadumy, uśmiech obleśny skrzywiony...Długo by jeszcze wymieniać, co tylko potwierdza,że jest to komedia na całego.

Parada dobrych aktorów staje na wysokości zadania. O dorosłych wykonawcach poczytajcie sobie na stronie filmu, np. tutaj. Ja chcę powiedzieć kilka słów o dzieciach, które grają tam nie mniej ważne role od dorosłych. Tak jak w 'Love Actually'. Nie lubię dziecięcych ról ani w serialach, ani w fabule, bo zazwyczaj wygląda to tak,że dziecko wypchnięte przed kamerę recytuje swoje kwestie na jednym wdechu i schodzi. Cieszę się, że zobaczyłam naprawdę fajne dziecięce postaci i to dobrze zagrane! One przede wszystkim nadaja temu filmowi klimatu gwiazdkowego, bo przecież wigilię najbardziej przeżywają i czekaja na nią najmłodsi.

Co mi się bardzo podobało?
- scenariusz - daję -5 ( podkreślam minus pięć, to więcej niż 4+, ale mniej niż 6:)
- gra aktorska znanych i lubianych
- muzyka - ciepłe piosenki z okresu zimy i świąt- moga być świetnym prezentem dla kogoś bliskiego w okresie bożonarodzeniowym i walentynkowym. Takie do posłuchania we dwoje i rodzinnie. Przy kawie ze znajomymi, na intymnej randce i babskich ploteczkach. Radosne!

Co mi się nie podobało?
Jak niestety w wielu ostatnich polskich filmach nachalna lokacja produktu lub marki sponsora. Rozumiem ,że ktoś musi wykładać kasę na film. Nie zmniejsza to jednak mojego cierpienia, gdy widzę tę już nie kryptoreklamę na ekranie. Wręcz przeciwnie. Kwaśno mi.
Nie wiem, jaki film miał budżet, ale w niektórych scenach śniegu starcza tylko na pierwszy plan:)
Przez to,że wątków jest mniej niż w filmie angielskim, akcja wolniej zmierza do finału, co chwilami powoduje dłużyzny.
Niektóre 'cudowne' zbiegi okoliczności w scenariuszu, ale nie jest ich dużo. 

Jaki z tego morał? Warto!
Dla poprawy humoru, dla podniesienia poziomu endorfin, dla relaksu.

Maciej Stuhr w wywiadzie dla Twojego Stylu powiedział,że zagrał w tym filmie dlatego, że to taki film, który będą puszczać co roku w telewizji. Życzę sobie i innym, żeby to proroctwo się spełniło, bo w obecnego sylwestra aż strach telewizor otwierać.

Po powrocie i obiedzie rzuciłam się na porządki,żeby jeszcze w starym roku posprzątać i brudu do nowego nie wnosić i osiągnęłam stan czystości taki, jaki powinien być na wigilię a go za chiny nie było :)

Spokojnie poblogowałam do 23:55 i... c.d. w następnym poście!

sobota, 31 grudnia 2011

Tort dla Łukasza

Robiony razem z Agnieszką - jego dziewczyną.
Aga pomogła mi w zrobieniu herbu/godła klubowego i bardzo pracowicie wycinała literki do napisu.
A to wszystko w 4 godziny :) Ja zrobiłam trochę przed i sporo potem i osiągnęłam torcik ( przepisy z mojego ulubionego bloga):
- ciasto czarne z  tego przepisu
-masa z batoników milky way z tego przepisu
- w środku kilo mrożonych wiśni
-ponczowany sokiem wiśniowym pół na pół z wiśniówką

Łukasza jeszcze nie znam, na pewno fajny z niego chłopak, skoro ma taką super dziewczynę. Jak go spotkam, zasugeruję, żeby jednak zmienił albo rozszerzył preferencje klubowe, bo urobiłam się jak dzika.
Nie ma jak np. Cracovia - biało-czerwone pasy i każdy wie, o co chodzi ;)

Torcik ma być prezentem na urodziny i równocześnie poczęstunkiem dla gromady znajomych, w towarzystwie których oboje ( Aga i Łukasz) spędzają właśnie wyjazdowego ( mam nadzieję niezapomnianego) sylwestra.
Tort posiada jeszcze wystrzałowe fontanny, ale nie mogłam ich umieścić z przyczyn technicznych. Ostateczny efekt zobaczy tylko silna grupa pod wezwaniem w Tokarni.

Zostało trochę masy w garnku i bezczelnie ją wyżarłam, bo jest przepyszna.
Warto kurka było...


A największe brawa należą się mojemu małżowi, który mył po mnie wszystkie gary i całą kuchnię i jeszcze dał mi się wyspać do 10:00 następnego dnia...

W końcu wspólne świętowanie!

Udało się spotkać po 3 miesiącach od umówionego terminu!!! Pisałam już o urodzinach Uli, które najpierw były, potem były świętowane w ograniczonym składzie, a 29 grudnia prawie noworocznie w końcu zasiadłyśmy we czwórkę. U Asi, u której nie byłyśmy ruski rok. Podjęła nas po królewsku - pysznym śniadankiem:


Udałyśmy się potem do kina, licząc na fajną rozrywkę. Wybór padł na komedię (?) 'Pokaż kotku co masz w środku'.Oby nigdy więcej takich wyborów. Chciałyśmy się naprawdę wspólnie i na luzie pośmiać, żadna głębia, psychologia a ni drugie dno. Dno ukazało się bardzo szybko i to na szczęście tylko jedno.

Komedia o wysokim poziomie żenady. Żarty polegające na siarczystych przekleństwach, niby śmiesznych typach bohaterów i wymuszonych gagach, a wszystko to zanurzone w scenariuszu, w którym naprawdę nie wiadomo o co i komu chodziło, kiedy go pisał...Zawsze wydawało mi się ,że mam duże poczucie abstrakcji w moim poczuciu humoru.Nie mogę zrozumieć co robią tam poważne nazwiska - Frycz, Stelmaszyk, Dziędziel, Braciak. Tzw. fun ma gwarantować Jacek Borusiński z kabaretu Mumio. Niestety nie gwarantuje. Co gorsza w świetle przeciekawego wywiadu z nim, który przeczytałam w katolickim czasopiśmie 'Niedziela' sprzed tygodnia jego rola w tym filmie dla mnie dowodzi słabego poziomu artystycznego i hipokryzji moralnej. Zgroza! Ja wiem, że wszyscy mamy rachunki do zapłacenia, kredyty i zobowiązania, ale bez jaj.
Jak normalnie zawsze polecam i namawiam do tego, co warto, tej pseudokomedii zaprawdę powiadam wam NIE WARTO oglądać.

Film nie zepsuł nam humorów i wróciłyśmy sobie z kina raz jeszcze do Asi na pyszne latte z tiramisu w pucharkach i powtórne pogaduchy, bo nie wiadomo , kiedy się w tym składzie znów spotkamy.


Podsumowałyśmy nasz rok, a przede wszystkim nasze sukcesy osobiste i zawodowe lampkami brzoskwiniowego Piccolo. A co! Raz się żyje!


I z życzeniami lepszego roku wróciłyśmy do szarej rzeczywistości i codziennych obowiązków.
Piccolo, a przede wszystkim spotkanie, poprawiło nam nastrój moc bardzo.
No i można po nim prowadzić:) Polecam!



wtorek, 27 grudnia 2011

Wigilia

Odbyła się tradycyjnie 24 grudnia. Z poślizgiem zasiedliśmy do wspólnej kolacji, a wcześniej Kamilka zadebiutowała jako lektor Biblii.

W tym roku zjedliśmy takie pyszności:
- barszcz czerwony z uszkami
- grzybową z łazankami
- śledzika według prastarego przepisu, którego przygotowanie po śmierci babki przejął z sukcesem ojciec, a gdy go w tym roku zabrakło - odtworzyła moja siostra. Udał się wybornie!
-smażonego przez Dziadka Zbyszka karpia z chałeczką
- czerwoną kapustę z grochem

W tym momencie nastąpiły ogólnoludzkie przygotowania do świeckiej tradycji rozdawania prezentów przez Aniołki i małe renifery, które to grzecznie się przygotowały i dzwoniąc wściekle dzwonkami zleciały na dół, aby wręczać leżące pod choinką prezenty wszystkim zebranym:


Poziom uciechy: bardzo wysoki!
Prezenty okazały się piękne i praktyczne, więc następne 15 min. zajęły ' achy' i 'ochy' przy rozpakowywaniu.


Pośpiewaliśmy już trochę kolęd z profesjonalnych ( choć nie całkiem kompletnych jak się okazało) śpiewników, kiedy wpadli zapowiedziani wczesniej kolędnicy z fachową kręcącą się gwiazdą i zasiedli z nami do stołu przynosząc następną falę prezentów.
Szkoda ogromna, że zostali tylko na dwie kolędy i pierożki ze śliwkami w czerwonym winie( które wyjechały tymczasem z kuchni na stół)...Może w przyszłym roku uda się pośpiewać dłużej?

Potem nastąpiły kluski z makiem, czyli w tym roku muszelki oraz  wspaniały strudel autriacki Babci Basi i ciasta - mój makowiec i sernik oraz orzechowiec Babci Basi


Dzięki genialnej radzie z mojego ulubionego bloga mojewypieki.blox.pl upiekłam w tym roku ciasta według przepisu Doroty i kolejny raz odniosłam sukces. Makowce pieczone w papierze były pięknie wyrośnięte, równiusieńkie, pyszne. Sernik - duży, tłusty, wysoki, odpowiednio słodki. Były głosy, że ciężki, ale zniknął tak szybko, że już nikt o tym nie pamięta :) Bardzo polecam bloga i przepisy tam zawarte - kopalnia wiedzy i ciekawych pomysłów.

Był oczywiście tradycyjny kompot ze śliwek i nastąpił  z herbatą właśnie w tym momencie, kiedy wszyscy mieliśmy poziom jedzenia powyżej brwi.I dobrze, bo z zapachem kompotu wróciły wspomnienia wszystkich przeszłych wigilii i osób, z którymi już nie możemy wspólnie zasiadać do stołu ...


Nie obyło się bez ofiar, bo gdzie jest wojsko, to i straty muszą być- jak mawiał mój ojciec. Małż wraził sobie nożyczki w palec i doznał po raz pierwszy w życiu szoku pourazowego. Krwawienie jednak zatamowano, a on sam żyje dalej, choć nie w tak dobrym zdrowiu jakby sobie życzył.

Posiedzieliśmy rodzinnie do 23:00, pokolędowaliśmy, dzieciaki biegały jak dzikie, bo w końcu trochę więcej miejsca u cioci i wróciliśmy do domku, gdzie czekały już wygodne łożeczka i ciepłe kołderki. Luli buli!


Nadejszły Święta. Więc i ja ubrałam rogi renifera :)

Konkurs Rocznicowy!

Z okazji pierwszej rocznicy istnienia mojego bloga (1.01) ogłaszam wcale nie taki skromny ( jeśli chodzi o nagrody) rocznicowy konkurs.

Wiem, że to w ostatniej chwili właściwie, ale chciałam najpierw skończyć candy, żeby nie było za dużo na raz.

ZASADY:
- skopiować banerek z konkursowym zdjęciem na swojego bloga - jako post lub w pasku bocznym
-pod tym postem zostawić komentarz do dnia 31 grudnia do godziny 24:00 dotyczący dowolnego postu z mojego bloga lub bloga jako całości
- czekać na ogłoszenie wyników, co nastąpi w Nowy Rok  1 stycznia

WYGRYWA osoba, która wykaże się oryginalnością, poczuciem humoru i zostawi najciekawszy komentarz. W jury zasiadam ja i mój małż jako członek honorowy :)

NAGRODĄ jest niespodzianka. Jak zwykle u mnie piękna, elegancka, wartościowa, praktyczna.
Jak sprawdzicie nagrody w minionych candy, uważam,że wypas jest :)

Dopuszczam kilku zwycięzców, jeśli komentarze będą naprawdę wyjątkowe i nie będziemy mogli z małżem zgodzić się co do jednego pierwszego miejsca.

A więc... ruszamy szarymi komórami i do piór ( wirtualnych) Panie i Panowie, bo czasu mało!
Serdecznie zapraszam!


poniedziałek, 26 grudnia 2011

Jeszcze o candy

Zaraz powiadamiam wszystkich uczestników na czele z isabell i wysyłam nagrodę pocieszenia - mój autorski pps.

Nie do wszystkich adresów mailowych udało mi się dotrzeć - w waszych profilach nie działa mi program mailowy, albo adresu nie ma na waszej stronie/ blogu. Kto nie dostał ppsa, a chciałby - proszę o kontakt! - jakakolacja@wp.pl
Równocześnie bardzo dziękuję tym, którzy w pełni zastosowali się do zasad candy i mail podali.

Raz jeszcze dziękuję wszystkim za udział, za to, że dane mi było poznać nowych blogowiczów i odwiedzić wasze ciekawe, wspaniałe, wyjątkowe miejsca w sieci.
Bardzo takie wędrówki lubię!

Dla wszystkich, którym podobał się kalendarz adwentowy zamieszczam go w całości:




































Już niedługo będę obchodzić pierwszą rocznicę mojego bloga, na którą już teraz serdecznie zapraszam - już szykuję niespodziankę!
Dziękuję wszystkim, którzy obserwują mojego bloga, starym i nowym podglądaczom - mam nadzieję, że zostaniecie jeszcze bardzo długo :)
Dla wszystkich, którzy wytrwali do końca ogromne pozdrowienia!
Teraz trochę odsapnę od pisania i zabieram się za porządki domowe, bo przed wigilią nie było czasu.


niedziela, 25 grudnia 2011

Wyniki wigilijnego candy

Wiem, wiem, wszyscy uczestnicy przebieraja nogami. A ja spokojnie się dziś wyspałam i odpoczęłam :)

Na początku bardzo bardzo dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w candy i czytali moje słodkości przygotowane na każdy dzień adwentu. Dostałam wiele miłych komentarzy na ten temat, mam nadzieję,że w przyszłym roku powtórzę akcję.

W candy wzięło udział  40 osób. Losowanie odbyło sie metodą tradycyjną, tzn. zrobiłam losy, a mój jakże boski małż wylosował osobę w czepku urodzoną, czyli zwycięzcę.

Zanim zwycięzca - prezentacja i opis nagrody głównej:


-pudełko, od którego wszystko się zaczęło, a które jak widać na załaczonym obrazku okazało się za małe
- woda perfumowana Incadessence Lumiere - nowość Avon
-podwójne cienie do powiek Healthy Glow Avon
-Tusz czarny Super Full Avon
-zestaw siedmiu par kolczyków perełek w ozdobnym pudełeczku - skrzyni ( nie otwierałam, bo jest zapakowane na naklejoną kłódeczkę)
- złota ramka w rozmiarze 10 x 15
- wspaniały kalendarz adwentowy w kształcie aniołka na chmurce z malutkimi chmurkami - również nie naruszałam opakowania
-komplet recznie robionych serwetek - len z nićmi biała i bordową- malutki bieżnik + 6 serwetek
- grubaśna książeczka - "dobre myśli do poduszki" - na każdy dzień roku
- wszystkie cukierasy, które były użyte podczas adwentowych postów ( leżą na ramce)
-paczka mini snickersów :P

Losowanie wyglądało tak:


A zwyciężyła:


Bardzo serdeczne gratulacje !!!!

Reszta już w następnym poście, żebym zdążyła przed północą :)