motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

niedziela, 1 stycznia 2012

Sylwester

Dzięki cioci Ewie udało się zaopiekować obu chłopaków, a my mogliśmy udać się spokojnie na szybką randkę, czyli do kina.
Wobec przedpołudniowej bryndzy ogólnej małż wybrał "Listy do M."

zdjęcie ze strony www.flimweb.pl

Miło się zaskoczyliśmy oboje!

Po oglądniętej 2 dni wcześniej komedii "Pokaż kotku..." film wydaje się wybitny! Ale po kolei.

Po pierwsze niezły scenariusz. Wzorowany kompozycją, tematem i niektórymi wątkami na kultowym już filmie "To właśnie miłość" ( kto nie widział, niech szybko oglądnie, bo to rewelacja!!!! angielski tytuł"Love Actually"), ale osadzony w polskich realiach.
Jak w pierwowzorze mamy dzień wigilii, w którym oglądamy historie kilku bohaterów pod wspólnym hasłem 'miłość'. Niektóre wątki łączą się pod koniec, inne nie, a tytuł pochodzi od marzeń, próśb do Świętego Mikołaja, które nasi bohaterowie zanoszą publicznie ( na antenie radia) lub w skrytości ducha.

Fajne jest to,że film jest mocno osadzony we współczesnych realiach, widzimy tam prawdopodobne postacie z prawdopodobnymi charakterami w prawdopodobnych scenach, które mogły/mogą się wydarzyć.Mamy na czele ze szczerym śmiechem: uśmiech przez łzy, chamski rechot, uśmiech zadumy, uśmiech obleśny skrzywiony...Długo by jeszcze wymieniać, co tylko potwierdza,że jest to komedia na całego.

Parada dobrych aktorów staje na wysokości zadania. O dorosłych wykonawcach poczytajcie sobie na stronie filmu, np. tutaj. Ja chcę powiedzieć kilka słów o dzieciach, które grają tam nie mniej ważne role od dorosłych. Tak jak w 'Love Actually'. Nie lubię dziecięcych ról ani w serialach, ani w fabule, bo zazwyczaj wygląda to tak,że dziecko wypchnięte przed kamerę recytuje swoje kwestie na jednym wdechu i schodzi. Cieszę się, że zobaczyłam naprawdę fajne dziecięce postaci i to dobrze zagrane! One przede wszystkim nadaja temu filmowi klimatu gwiazdkowego, bo przecież wigilię najbardziej przeżywają i czekaja na nią najmłodsi.

Co mi się bardzo podobało?
- scenariusz - daję -5 ( podkreślam minus pięć, to więcej niż 4+, ale mniej niż 6:)
- gra aktorska znanych i lubianych
- muzyka - ciepłe piosenki z okresu zimy i świąt- moga być świetnym prezentem dla kogoś bliskiego w okresie bożonarodzeniowym i walentynkowym. Takie do posłuchania we dwoje i rodzinnie. Przy kawie ze znajomymi, na intymnej randce i babskich ploteczkach. Radosne!

Co mi się nie podobało?
Jak niestety w wielu ostatnich polskich filmach nachalna lokacja produktu lub marki sponsora. Rozumiem ,że ktoś musi wykładać kasę na film. Nie zmniejsza to jednak mojego cierpienia, gdy widzę tę już nie kryptoreklamę na ekranie. Wręcz przeciwnie. Kwaśno mi.
Nie wiem, jaki film miał budżet, ale w niektórych scenach śniegu starcza tylko na pierwszy plan:)
Przez to,że wątków jest mniej niż w filmie angielskim, akcja wolniej zmierza do finału, co chwilami powoduje dłużyzny.
Niektóre 'cudowne' zbiegi okoliczności w scenariuszu, ale nie jest ich dużo. 

Jaki z tego morał? Warto!
Dla poprawy humoru, dla podniesienia poziomu endorfin, dla relaksu.

Maciej Stuhr w wywiadzie dla Twojego Stylu powiedział,że zagrał w tym filmie dlatego, że to taki film, który będą puszczać co roku w telewizji. Życzę sobie i innym, żeby to proroctwo się spełniło, bo w obecnego sylwestra aż strach telewizor otwierać.

Po powrocie i obiedzie rzuciłam się na porządki,żeby jeszcze w starym roku posprzątać i brudu do nowego nie wnosić i osiągnęłam stan czystości taki, jaki powinien być na wigilię a go za chiny nie było :)

Spokojnie poblogowałam do 23:55 i... c.d. w następnym poście!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz