motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

niedziela, 26 lutego 2012

W Krakowie - Dzwonek za konających

Z tym zabytkiem zetknęłam się na studiach jeszcze, a żeby było śmieszniej na angielskim prowadzonym przez historyka i znawcę języka staroangielskiego:).

To typowa historia - idziesz ze wzrokiem na jednym poziomie i nie widzisz tego, co w górze.
Są jedynymi tego typu zabytkami występującymi tylko w Krakowie!
Dzwonki do dnia dzisiejszego zachowały się trzy, wszystkie pochodzą z XVIII.

Znajdują się one na fasadzie południowej wieży kościoła Mariackiego, fasadzie kościoła Dominikanów, ścianie klasztoru Reformatów - tu z tablica informującą o odpuście i datą zawieszenia 1837:
„DZWONEK ZA KONAIĄCYCH Z ODPUSTEM CZTERDZIESTODNIOWYM OD STOLICE SWIETEY RZYMSKIEY APOSTOLSKIEY POZWOLONYM WYSTAWIONY R.P. 1750”

Na fasadzie kościoła św.Floriana przetrwało jedynie wiązanie dzwonka.
    
„Towarzyszyły one godzinie konania. By skrócić straszliwe nieraz męki konania, nie tylko zanoszono przy łożu umierającego modły do Boga; istniał zwyczaj dzwonienia w niewielki dzwoneczek, wiszący kiedyś przy każdym kościele, tak parafialnym, jak zakonnym. Nazywano go dzwonkiem „za konających”. Ta bowiem ciężka chwila, kończąca człowieczy żywot, jest nader często dies magna et amara valde – dniem ciężkim i pełnym męczarni. Wzywano wówczas patrona konających, św.Dyzmę, dobrego łotra, który zawisł na krzyżu po prawicy Zbawiciela, a któremu Ten przyrzekł: „Zaprawdę powiadam ci: Dziś ze mną będziesz w raju” (Łk 23, 43).Lud powiadał – „o święty Dyzmo, łotrze pokutujący, najwyborniejszy patronie, bądź mi opiekunem, kiedy konający biedzić się będzie przy zgonie”. I wówczas, gdy kto pasował się ze śmiercią długo, posyłano do najbliższego kościoła z błagalną prośbą o zadzwonienie w ów mały dzwoneczek „za konających”.Rozlegał się wówczas delikatny, smętny głos dzwonka, pociąganego za sznurek czy rzemień przez zakrystianina, bądź braciszka zakonnego. Na głos dzwonka przechodnie odmawiali Anioł Pański (…) Gdy ustawał głos tego dzwonka, głęboko kiedyś wierzono, że jego jękliwy ton pozwolił konającemu zakończyć męczarnie, a jego dusza stawała już na sąd boski.Dzwonienie za konających Stolica Apostolska obdarzyła czterdziestodniowym odpustem dla tych, którzy odpowiadając na dźwięk dzwonu, modlić się będą o lekkie skonanie dla innych. Dzwonienie za konających – o czym wiadomo ze źródeł – było już praktykowane w Norymberdze w XV stuleciu i stamtąd obyczaj ten przeniósł się do naszego kraju. W Krakowie praktykowano go jeszcze w okresie dwudziestolecia międzywojennego w XX wieku. Umieszczone w miejscu przystępnym dla przechodnia, co umożliwiało ongiś szybkie dzwonienie, wiszą przeważnie na ścianie kościelnej, najczęściej pozbawione już sznura czy paska rzemiennego. Zapomniano także o ich skutecznym działaniu”.
Michał Rożek – „Sekrety Krakowa” Wydawnictwo WAM 2008

Dziś dzwonki milczą. Nie słyszałam ( odkąd o nich wiem) o użyciu żadnego z nich. Jako kolekcjonerka dzwonków i wielka ich miłośniczka tęsknię za tym czasem, kiedy można było ich używać. Dzwonki są jak najbardziej sprawne do dnia dzisiejszego, ale pozostają bez sznurków. Może i dobrze, bo zaraz zrobiono by z tego zabawkę i podważono sens takiej tradycji.

Dla mnie są niesamowite. Szkoda, że współcześnie nie ma choć jednego dnia, kiedy możnaby było ich użyć...

Gdy będziecie spacerować blisko wymienionych wyżej miejsc zadrzyjcie porządnie głowę, to je zobaczycie i odmówcie wieczny odpoczynek za wszystkich bliskich sercu, którzy są już po drugiej stronie.

Na zdjęciu od lewej dzwonki:  fasada Kościoła Mariackiego i fasada Reformatów.

3 komentarze:

  1. bardzo ciekawa historyjka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielkie dzięki!! Teraz juz będe wiedzieć:) A swoją droga to fakt - patrzymy tylko na jeden poziom i nie oglądamy się do góry.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za lekcję historii. Nie wiedziałam o istnieniu takich dzwonków.

    Może pokażesz tutaj dzwonki ze swojej kolekcji... ? :)
    Pozdrawiam,
    Niebieskości
    Ps. Jak możesz to wyłącz weryfikację słowną, bo pokazują się takie zawiłe słowa do przepisywania...

    OdpowiedzUsuń