Kocha się go , albo nienawidzi. Np. Ja nienawidzę, a moja mama kocha. Ja mogę go jeść, a ona nie i to jest przewrotność losu.
W czasach kryzysowych udawał wędlinę, której nie było i generalnie trudno było go dostać. Dziś chyba mało kto go kupuje. A może się mylę?
Zaciekawił mnie ogromnie przepis na salceson - ciasto, który znalazłam w ostatniej Chwili Dla Ciebie, nadesłany przez czytelniczkę i zaliczany jako ciasto murzynkowe.
Zrobiłam czym prędzej( troszkę modyfikując), bo w robocie prędki, do salcesonu podobny i wychodzi go naprawdę dużo!
Lubię takie wyzwania, zwłaszcza, gdy są takie proste:
A to ten szybciutki przepis:
3 gruszki
2 jabłka
szklanka cukru + cukier waniliowy ( do szkalnki wsypać jeden waniliowy i dopełnić zwykłym)
2 i 1/2 szklanki mąki
5 jajek
3/4 szklanki oleju ( ja dałam oliwę)
płaska łyżeczka proszku do pieczenia
płaska łyżeczka sody
2 łyżki kakao
pół łyżki cynamonu
( dodatkowo - cukier cynamonowy. Dostałam od Dorotki M.- bardzo dziękuję!!!! Przydaje się w tylu sytuacjach,że nie wymienię, bo by miejsca zabrakło)
Obrac jabłka i gruszki, wydrążyć pestki, pokroić w kostkę.
Mąkę wymieszać z proszkiem, sodą, kakao i cynamonem.
Jajka ubić z cukrem.
Dodać olej i mąkę z dodatkami, zmiksować do połączenia.
Dodać pokrojone owoce i wymieszać łyżką.
Natłuścić 2 długie blachy ( jak na makowiec) i przełożyć do nich ciasto.
( po nałożeniu posypałam cukrem cynamonowym,zeby stworzyć otoczkę podobną do folii, w jaką salceson jest/był pakowany - nie było dokładnego efektu, lekko tylko się świeci. Nie powoduje,ze ciasto staje się słodsze - przy tej ilości owoców to chyba niemożliwe)
Piec 50 minut w 180 stopni.
Jak widać z powyższego opisu nie ma bola, żeby się nie udało.
Patrycjo B.! - tobie też! Spróbuj koniecznie!
Nie jest to może wersal najwyższej klasy, ale tzw. codzienne ciasto na deser, do kawusi lub herbatki - szybkie, łatwe i tanie.
Powinno smakować mężczyznom, bo jest z jabłkami, a jak wiadomo stoją one wysoko, zaraz po serniku.
Ponieważ wychodzi go dużo, zawsze można sprosić więcej gości, bo drugie zostaje :)
Miękki, wilgotny murzynek, mocno owocowy, nie za słodki. Smak cynamonu ginie, za to zostaje jego piękny zapach połaczony z wanilią i pieczonymi owocami. Długo pozostaje świeży.
Pytanie tylko czy pozostanie, bo coś podejrzanie za szybko schodzi...
Zamakował zarówno mnie jak i mamie :)))
Uważam,że nie można mu sie oprzeć, bo kto by nie spróbował słodkiego salcesonu do herbaty?
Sama propozycja jest wysoce intrygująca - spróbujcie, na pewno na salceson kogoś złowicie :P
A w sprawie herbaty zasmakowały mi ostatnio takie:
Pierwszą z lewej odnalazłam po długich latach pod inną nazwą - więcej o niej przeczytacie tutaj.
Ma wspaniały orzeźwiający i stawiający na nogi aromat, a rozwijające się we wrzątku płatki można zjeść ze smakiem. Nie tylko wspaniale pachnie, pysznie smakuje, ale i ładnie wygląda. Można ją wsypać do płóciennych woreczków np. na prezent, albo zamknąć w szklanym naczyniu.
Drugą - torebkową zieloną dilmah stestowałam przypadkiem i zachwyciła mnie zapachem prawdziwego jaśminu i delikatnością.
Obie do popijania przy dobrej lekturze, spotkaniu albo blogowaniu:)
Bo na polu zima lubi dzieci najbardziej na świecie:
Niezła zmyłka z salcesonem , tego prawdziwego nie lubię , ale ten pewnie wypróbuje może już niedługo bo w następną sobotę do mamy wpadną wszystkie wnuki i będziemy potrzebować dużej ilości słodkich wypieków.
OdpowiedzUsuńOsobiście wolę herbatę czarną może być z mlekiem lub cytryną , albo bez dodatków , chociaż lubię też w mroźne dni wypić herbatę z goździkami .
Kanapki z poprzedniego posta bardzo mi się podobają , przypominają mi dzieciństwo .
Pozdrawiam Yrsa
ha! to już wiem, jak się zwie ciasto, które na mnie czekało piątkową noca, po tym jak mój i Twój Małż rozegrali parę meczyków. Przepyszne, w sam raz do porannej kawy!
Usuń