motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

niedziela, 14 sierpnia 2011

Teraz czytam...Ania z Wyspy Księcia Edwarda oraz Droga do Zielonego Wzgórza

zdjęcie stąd

Kolejność czytania odwrotna. Najpierw o ostatniej części sagi o Ani. Pięknie opublikowana w Wydawnictwie Literackim stanowi zakończenie wątku Ani i jej rodziny mieszkającej w Złotym Brzegu.

Tutaj informacje o 100-leciu powieści, ciekawostki, i inne fajne rzeczy do poczytania na stronie Wydawnictwa Literackiego - warto!

Lucy Maud Montgomery tak naprawdę nie spodziewała się sukcesu pierwszej książki o Ani. W tej podsumowującej czuje się zdecydowany przesyt tą bohaterką. Książka wbrew tytułowi nie jest o Ani! To zbiór opowiadań związanych z nią tylko miejscem zamieszkania, znajomościami dalekimi lub bliskimi, osobą wiernej służącej Zuzanny. Znalazłam w tej grubej cegle ( stron) to, co w stylu Montgomery najlepsze - wspaniała znajomośc charakterów ludzkich, świetny gawędziarski styl, poczucie humoru a przede wszystkim niezwykłe opowiadania o ludziach, bardzo prawdziwe i wcale nie wszystkie z happy endem- jak w życiu.

Śmieszy mnie podejście Autorki do Ani Shirley- Blythe- pojawia się zawsze jako wzór cnót wszelakich, ona, jej dzieci i służba to chodzące ideały, najpiękniejsze w okolicy, najlepiej się uczące, najmodniej dobierające stroje, o najlepszych wybrankach serc.Jedynie na temat Gilberta mieszkańcy okolicznych wiosek ośmielają się plotkować i do końca nie wiemy, czy jest w tych plotkach choć ziarno prawdy :)

Ania z rodziną jakby przysłuchiwali się tym opowiadaniom tworząc scenki rodzajowe we własnym domu- zgromadzeni przy stole, kominku wspominają dawne czasy i ludzi czytając wiersze autorstwa Ani i Waltera - jej syna poległego na wojnie. Wiersze w przekładzie jak dla mnie brzmią trochę sztucznie: patetycznie i egzaltowanie, ale może właśnie taka jest Ania?
Dobrze po dziesięciu tomach nabrać dystansu do rudowłosej ;)
Generalnie bardzo polecam dla miłośników bohaterki, którzy przeczytali choć jedną część 'Ani'.

Druga moja lektura to prequel napisany przez Budge Wilson- losy Ani zanim trafiła na stację W Bright River, gdzie czekał na nią Mateusz Cuthbert. Oto okładka z WL:

zdjęcie stąd

Ja czytałam w orginale i moja była taka:

zdjęcie stąd

Bardzo ciężko dopisać dalszy ciąg czegoś, co zostało uznane za światowe arcydzieło, a co dopiero 'ciąg wcześniejszy'. Dziwnie czytało mi się tę książkę. Tutaj słowo od tłumaczki powieści na język polski - Agnieszki Kuc.Zgadzam się z nią i nie zgadzam.

Książka Wilson została zaakceptowana przez spadkobierców L.M.Montgomery. Jak pisze Kuc- to 'trochę inna Ania'. Uważam,że styl autorki Ani jest nie do podrobienia i choć Wilson próbuje, wypada to ciężko. Najbardziej nie pasuje mi w wizerunku Ani to, że jest tak idealna, tak rewelacyjnie umie się znaleźć w każdej sytuacji, że aż wypada to fałszywie. W wieku 4 lat prowadzi gospodarstwo i przygotowuje posiłki dla 11 osób! Jako perfekcyjna Pani Domu ujawnia się także u swoich drugich gospodzarzy Hammondów doglądając 3 par bliźniąt i nie tylko. Błyskawicznie przyswaja wiedzę, jest bystrzejsza od swoich rówieśników, ma genialne pomysły na każdy temat... jednym słowem - cudowne dziecko postawione w tragicznych okolicznościach.

Co sprawia,że tak bardzo lubię postać Ani z pierwszej książki Montgomery? Nieprzewidywalność i swoista skłonnośc do pakowania się w kłopoty, pasja życia, wielki wdzięk i urok niepapierowej postaci, ogromna jak ocean wyobraźnia równocześnie zakotwiczona w realnym życiu, roztrzepanie i rozbrajająca szczerość. Tego wszystkiego brakuje mi u Wilson. Losy Ani toczą się jak w telenoweli meksykańskiej - łatwo je przewidzieć, a Ania jako dziecko jest tak idealna, że aż nudna...Wilson miała bardzo fajne pomysły na problemy ludzi otaczających Anię, pokazała prawdziwe postaci, prawdziwe życie, ale uważam, że z Anią przedobrzyła.

Powieść tylko dla zagorzałych czytelników i gorących wielbicieli Ani, którzy będą umieli odpowiednio ocenić i docenić powieść. Ja męczyłam się z nią długo i raczej do niej nie wrócę, jeśli nie będę musiała.

Dla nabrania odpowiedniego stosunku do AniShirley przeczytałam szybciutko "Anię z Zielonego Wzgórza' i od razu mi się lepiej zrobiło:)

2 komentarze:

  1. Ania z Zielonego Wzgórza i Ania z Avonlea zostały przeze mnie pochłonięte w rekordowym tempie gdy miałam 11 lat . Zachwyciłam się tą powieścią , nieco później przeczytałam Ania na Uniwersytecie i Ania z Szumiących Topoli , ale już spokojnie bez zachłystywania się i bez nieprzespanych nocy.
    Wymarzony dom Ani przeczytałam z rozpędu chyba bo już się znudziłam tą postacią .
    Gdy rozmowy schodzą na temat książek , często słyszę zdania ,że powieść jest odrzucana przez młode osoby ze względu na długie opisy przyrody i bezustanne ględzenie Ani .
    Czasem dostaję coś do czytania od moich bratanków , faktycznie współczesna literatura jest zupełnie inna , bardziej zaskakująca i wciągająca , ale pewnie następne pokolenia też stwierdzą ,że to "nudne ramoty ".
    Pozdrawiam Yrsa

    OdpowiedzUsuń
  2. Tę pierwszą książkę pewnie przeczytam, choćby po to, by zamknąć cykl.

    OdpowiedzUsuń