motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

sobota, 21 kwietnia 2012

Parafialna droga krzyżowa

W tym roku obchodziła osiemnaste urodziny i jak na taka młódkę ma się zupełnie dobrze.

Chce o niej napisać, bo wydaje mi się, że jest wyjątkowa z kilku względów.

Wszystko zaczęło się kilkanaście lat temu, kiedy działałam bardzo czynnie przy parafii i z grupą znajomych odprawialiśmy drogę krzyżową w zamkniętym kościele. Przechodziliśmy od stacji do stacji i komu coś się z daną stacją kojarzyło wypowiadał to głośno jako rozważanie. Nabożeństwo trwało dłużej niż zwykle, ale zrozumieliśmy,że nasze prywatne rozważania lepiej do nas trafiają, przez co lepiej rozumiemy sens drogi krzyżowej, niż te standardowe teksty czytane z różnych książek z ambony. Każdy mógł się wypowiedzieć, każdy  widział daną stację trochę inaczej, co innego mu się kojarzyło i inaczej rozumiał jej wymowę.

Padł pomysł,żeby takie nabożeństwo urządzić dla całej parafii.Plastyczka ze szkoły podstawowej namalowała na dużych arkuszach obrazy stacji, ktoś zrobił stelaże do każdego, ktoś namalował plakaty, kilkanście osób napisało rozważania na jeden ustalony temat i tak to się zaczęło. Początkowo stacje ustawiane były wokół murów Kościoła, potem na ulicach wokół kościoła, a od paru dobrych lat droga krzyżowa biegnie co raz to innymi ulicami naszego osiedla, aby dotrzeć do coraz to nowych miejsc. Profesjonalnie jest nagłaśniana przez megafony i tuby, a od kiedy wyszła na ulice wierni maja zapewniona opiekę miejscowej policji. Co roku ma inny temat przewodni. Plakaty właściwie nie są już potrzebne, bo jest zapowiadana dużo wcześniej z ambony i chyba wszyscy na osiedlu wiedzą, o co chodzi.


Od początku organizacja szła w tę stronę, aby jak najwięcej osób z parafii było w nią zaangażowanych, a więc wszystkie grupy parafialne, młodzież szkolna, gimnazjalna i licealna, nasi ojcowie franciszkanie, kiedyś siostry pracujące przy naszej parafii itd. itp. Tradycją stało się już przynoszenie zapalonych świec i dźwiganie od stacji do stacji prawdziwego ogromnego i ciężkiego krzyża. Podczas całej drogi zawsze są dwa momenty, kiedy ten krzyż może podjąć ( oczywiście grupą) każdy, kto chce. Podczas nabożeństwa śpiewane są pieśni tradycyjne i piosenki oazowe, kanony z Taize itp. Na koniec odczytywana jest także stacja XV ( której faktycznie nie ma w oryginalnej drodze krzyżowej) pt. Radość Zmartwychwstania.
Po nabożeństwie odbywa się w salkach katechetycznych poczęstunek dla wszystkich organizatorów.


W tym roku bardzo ciekawy temat - grzech zaniedbania. Niby na każdej mszy wszyscy wypowiadamy w confiteor ' zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem', ale chyba niewielu z nas wie, co to znaczy. Każde rozważanie było poświęcone jednemu zaniedbaniu. Mam dostać od głównego organizatora teksty- jak mi się uda podam linka do nich, to przeczytacie. Bardzo warto. Nasza zwykła codziennośc widziana przez kadr zaniedbania naprawdę porusza.
Ja tę drogę krzyżową przeżyłam bardzo i wiele tekstów mi z niej zostało w głowie, bo były ważne, mądre, ciekawe, wzruszające.Nie padało, choć zmarzłam bardzo, ale nie żałuję.


Już teraz wszystkich mieszkańców Krakowa i okolic zapraszam na przyszły rok na Niedzielę Palmową na XIX drogę krzyżową na Azorach!!!!


Znacie podobne przedsięwzięcie gdzieś u siebie - dajcie znać!

3 komentarze:

  1. Bardzo bardzo koniecznie zamieść te rozważania, jeśli będziesz je miała... To taki ważny i taki niewygodny temat, grzech zaniechania - tak często sobie myślimy: przecież nie robię nic złego, a czasem nic nie zrobić to najgorsze, co może być. Serce rośnie, jak patrzę na ludzi na ulicach na Twoim osiedlu i wraca wiara, że ta Droga Krzyżowa nie była na darmo, że potrafimy z tych Świąt wyciągnąć Najważniejsze, a nie tylko pisanki. Choć Twoje pisanki i ozdoby, i mazurki to majstersztyk:) Saluti - Asia

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na teksty bardzo i może się doczekam wkrótce. Pisanki po raz pierwszy zrobiłam oklejając serwetkami- czyli dekupaż. Niezbyt udany, jak to premiera. A dwie zrobiły chłopaki - fajnie wyszły! Wykroiłam dużo wzorków ozdobnymi dziurkaczami ( pożyczonymi ) i naklejali je na skorupki - prosto i kolorowo. A jutro się dowiem, czy jestem w konkursowej dwudziestce ( a propos mazurka ). Mazura zrób koniecznie - może dla grupy językowej jako nagrodę za jakieś osiągnięcie, albo kolejne candy :))) causki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa, ja zrobiłam mazurka:) Upiekłam dwa spody, jednego ozdobił Jasiek, drugiego ja i wyszły w sumie nie chwaląc się ładne (a dzięki pomarańczowej posypce i fantazyjnemu rozrzutowi młodego, babcia myślała, że to ciasto z marchewką...) a i zeżarliśmy ze smakiem. Pisanki w tym roku też były w ilości sztuk 5, klasycznie gotowane w łupinach cebuli i potem skrobane nożykiem, młody pomalował jedną farbami - wyszła wręcz impresjonistyczna, tylko przed zjedzeniem trzeba było umyć:-) Trzymam kciuki za Twe powodzenie w konkursie!

    OdpowiedzUsuń