motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

piątek, 9 marca 2012

Róża - to nie jest film dla słabych ludzi

To był mój pierwszy kontakt z filmem Smarzowskiego. Niedawno wyświetlano w TV 'Dom zły', ale godzina była tak zabójcza,że sobie odpuściłam.
Na 'Różę' wybrałam się z Anitą, bo chyba nigdy razem nie byłyśmy w kinie, a miałam 2 kupony do wykorzystania. Fantastyczne kino ARS, malutka i przytulna 20- osobowa sala Studio - idealny klimat na spokojny film o dwojgu ludziach z plakatu.
Niestety spokoju w tym filmie nie ma. Nie ma go też po wyjściu z kina.
Strona filmu tutaj.


Nie będę omawiać problemu historycznego, bo niestety nic na ten temat nie wiem. Mazurzy i ich perypetie są sprawą raczej marginalną w podręcznikach historii i bledną przy chrzcie Polski, odkryciu Ameryki i innych Bardzo Ważnych Faktach. W tym filmie mają żywe kolory. Kolory żywej krwi.
Muszę przyznać,że po tym seansie mam na długo dość filmów o wszelkiej przemocy. Nagromadzenie tak wielu scen brutalnych i okrutnych w jednej historii wstrząsa człowiekiem i to mocno.
'Róża' dostała już bardzo wiele nagród i pewnie jeszcze niejedną dostanie, ale zdecydowanie nie jest to film dla wszystkich i nie jest to film dla ludzi słabych. I na pewno nie przed 21 rokiem życia. Nie dlatego,że zobaczymy tam coś, czego nie znamy- wręcz przeciwnie w Hollywood wszystko już było. Ba! To wszystko już w Biblii było! Ale jest to film dla ludzi doświadczonych życiem, wrażliwych, choć trochę znających podstawowe fakty historyczne. W innym razie niepełny odbiór tej historii spłyca ją i zamyka w jakichś ramach, na które według mnie 'Róża' nie zasługuje.
I potem czytam w komentarzach pod filmem takie wypowiedzi, że wstyd mi za tych piszących.

Film gatunkowo jest dramatem, ciężkim naturalistycznym, realistycznym, turpistycznym miejscami dramatem i to pod każdym względem - bohaterów, którzy spotykają się w czasach bez wyjścia, problemów bez dobrego rozwiąznia, w które się wplątują, zależności w jakie wchodzą, tła historycznego, które niestety pozytywne nie jest. W całej tej ciemnej masie pojawiają się niejednoznaczni bohaterowie, którzy próbują żyć na przekór nienawiści i wojnie, którzy walczą o prawo do osobistego i nie tylko szczęścia. No nic tylko antyczna tragedia! Los, fatum i przeznaczenie. Najgorsze jest jednak to,że tak faktycznie mogło być. Że te wszystkie ciemne strony filmu są zadziwiająco prawdziwe, że ci ludzie na ziemiach mazurskich przeżywali prawdziwe piekło.

Nie będę tu streszczać całej historii - przeczytacie o niej na różnych kinowych stronach.Kilka słów o aktorach.Wszystki role Wielkie - przez duże W. Największe brawa dla Agty Kuleszy i Marcina Dorocińskiego. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak trudne musiało być wejście w role postaci o tak ciężkich losach bez pewnego uszczerbku na psychice. Oni nie grają tych ról - oni są Różą i Tadeuszem. Tak mnie przekonali,że nawet nie miałam odruchu zobaczenia w Tadeuszu poprzednich wcieleń Dorocińskiego jako agenta z 'Rewersu' i komisarza z 'Pitbula'. Czytałam, że ta historia jest romansem. W pewnym sensie tak, ale nie jest to typowy romans, ani typowe jego okoliczności. Czytałam o zarzucie, że postać Tadeusza jest tu tak krystaliczna, że aż po oczach bije mit rycerza. Nie zgadzam się. Według mnie jakie czasy, tacy ludzie. Jeśli poznajemy historię pełną ludzkiej nienawiści, to w tym całym bagnie zła jest prawdopodobieństwo wystąpienia bieguna przeciwnego- człowieka uczciwego, kochającego, pragnącego dobra dla innych, czułego - to właśnie jest Tadeusz. Co oczywiście nie zmienia faktu,że morduje ludzi. Tytułowa Róża Kwiatkowska to kobieta, która ośmieliła się wyjść za mąż za Niemca i poniosła tego konsekwencje w zmieniającej się rzeczywistości mazurskiej wsi. Postać głeboko tragiczna z którą identyfikujemy sie od pierwszej chwili z racji zadawanego jej bezpodstawnego bólu. Dobór aktorów do tych ról pierwszoplanowych i pozostałych drugoplanowych uważam za doskonały. Zarówno ich gra jak fizjonomia wyraża bardzo wiele i tworzy specyficzny klimat wydarzeń przedstawionych w filmie.

Czytałam zarzuty na temat muzyki. Jest ona bardzo oszczędna i trudno ja nazwać muzyką jako taką. Dla mnie to raczej dźwięki. Nie przeszkadzają fabule, podkreślają co istotne. Jeśli obserwujemy życie uczuciowe głównej pary boahterów, to jesteśmy przyzwyczajeni do lirycznej sekcji smyczkowej i głównej pieśni, która potem króluje na listach przebojów. W tym filmie niczego takiego nie ma, choć wiele w nim słychać. Przede wszystkim krzyki, jęki, uderzenia, szepty, mazurską gwarę, język niemiecki, wybuchy, strzały. Może dlatego uwaga widza skupia się na faktach fabuły, a nie ich podanej na tacy interpretacji muzycznej.

Jak widać o 'Róży' można długo, bo ja już piąty akapit piszę. Dużo jak widać przeczytałam przed seansem, ale nic to w porównaniu do osobistego odbioru.
Poważnie się zastanówcie, czy chcecie ten film oglądnąć w kinie. W domu można zawsze odejść od ekranu, przewinąć pewne sceny.Ja nie uroniłam ani jednej łzy, ale niektórych obrazów pewnie jeszcze długo z pamięci nie będę mogła wymazać. Bo ja wzrokowiec niestety jestem. A ten film nie jest dla wzrokowców o gołębim sercu.
Po napisach końcowych człowiek dziękuje Bogu,że żyje tu gdzie żyje i ma to, co ma.

Jeden z najważniejszych i najtrudniejszych filmów jakie widziałam.

5 komentarzy:

  1. Oglądałam też ten film z mężem. Podpisuję się obiema rękami pod tym co napisałaś w recenzji.Przez jakiś czas bardzo źle myślałam o facetach-samcach. Wczoraj oglądałam "Dom zły" i chyba nie chcę oglądać Smarzowskiego. To co pokazuje jest dla mnie zbyt brutalne, krwawe, przygnębiające.Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, film z gatunku bardzo, bardzo ciężkich. Przedstawia obraz wojny, nie tej z "Czterech pancernych" tylko jej prawdziwą brutalność. Stanę w obronie części facetów-samców. Nie wszyscy tacy są jak ci zwyrodnialcy z Armii Czerwonej (cały film) czy SS (scena z początku filmu) i tu też nie wszyscy. W każdym konflikcie zbrojnym najbardziej poszkodowana jest zawsze ludność cywilna, która nie ma w jaki sposób się obronić przed takimi sytuacjami jak w powyższym filmie. Oczywiście wszystko się dzieje za przyzwoleniem przełożonych, dowódców i polityków. Najgorsze jest to, że zawsze tak jest, nie można powiedzieć, że to było dawno temu, a teraz jest inna cywilizacja - a wojna w byłej Jugosławii? Był koniec XX wieku a gwałty na kobietach, morderstwa dzieci starców były na porządku dziennym. Ale wracając do filmu, największe wrażenie wywarł na mnie koniec filmu, pojawiły się napisy a cała sala siedzi w milczeniu i tylko słychać muzykę albo jak to określiłaś dźwięki. I tak wszyscy czekaliśmy, aż ktoś się ruszy i da sygnał do wyjścia, siedziałem obok bardzo starszej pani, która mi powiedziała, że to jeden z najstraszniejszych filmów jakie widziała, a pewnie widziała dużo w swoim życiu.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Dom zły"... przyznam szczerze, że kilka razy zabierałam się do jego obejrzenia, zaczynałam i przerywałam. Baaardzo ciężki film i na pewno nie do obejrzenia w samotności.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po filmie " W ciemności" myślałam że niema nic gorszego i tak strasznego jak ten film, ale Róża była zdecydowanie tragiczniejsza i smutniejsza.Natomiast zgadzam się aktorzy dopasowani do swoich ról.

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja ciagle nie obejrzałam, choc dużo o nim słyszałam...

    OdpowiedzUsuń