motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

niedziela, 11 marca 2012

W Krakowie - Madonna z Faenzy

Sama przegapiałam ją tysiące razy przechodząc obok w czasach licealnych i studenckich. Stoi coś tam na słupie, jakas kapliczka, to niech se stoi.
Jak człowiek poczytał i douczył się o tym i owym, to okazało się,że w obrębie Starego Miasta nic przypadkowe nie jest i nie stoi, bo tak natura chciała.

Dotarłam do historii Madonny z Faenzy, czyli Matki Boskiej Łaskawej.
Figura na kolumnie stoi u wylotu ul. Jagiellońskiej przy Plantach.Codziennie można widzieć złożone u podnóża słupa świeże kwiaty i znicze, co też mnie nigdy nie zastanowiło, a w sumie nie spotyka się ich tak często przy kapliczkach...

Otóż i więc:
Historia Madonny zaczęła się we włoskim mieście Faenza, gdzie w XV w. podczas zarazy ukazała się ona, trzymając połamane strzały gniewu bożego, pobożnej niewieście Joannie de Costumis.Po instrukcji 3 dniowego postu i modlitw zaraza ustąpiła.

W dawnych czasach wierzono,że wszelkiego typu zarazy ( szczególnie rozpowszechnione dżuma i cholera) są karą za grzechy. Z tego powodu wznoszono tzw. kolumny dżumy. Taką też postać ma krakowska Madonna.Kult Matki Boskiej Łaskawej ( bo tak też jest nazywana) rozpoczął się w Krakowie na początku XVIII w., kiedy to w latach 1707-1709 zaraza ścięła kilkanaście tysięcy ludzi ( jak na tamte czasy - ogromna liczba). Po błaganiach zanoszonych przed różnymi wizerunkami Maryi w Krakowie ( na Piasku, Częstochowskiej i innych) postanowiono jako ostatniej deski ratunku chwycić się MB z Faenzy. Zaraza ustąpiła i z radości rajcy miejscy postanowili wystawić aż dwa wizerunki tej Madonnie, znajdują się one w formie obrazów w Kościele Mariackim.
Figura na słupie z ul. Jagiellońskiej ma swoją niesamowitą historię.


W czasach konfederacji barskiej(1768-1772), podczas oblegania Krakowa przez wojska rosyjskie, by dodać otuchy żołnierzom zorganizowano wielką procesję wokół Rynku, podczas której niesiono uroczyście obraz Matki Bożej Łaskawej. Było to 15 sierpnia 1768 roku. Zapamiętał to głeboko wierzący żołnierz-konfederat Sokołowski.
Kiedy Rosjanie atakowali tzw.Nową Bramę ( jedną z bram prowadzących do Starego Miasta, niezachowaną do naszych czasów),Sokołowski został ranny i stracił przytomność. Pochowano go we współnej mogile na cmentarzu Mariackim.Według innych żródeł mógł być też przechowywany w kostnicy ( dziś kościół św. Barbary) wśród stosu ciał, jakie zniesiono tam po bitwie. W nocy jednak odzyskał przytomność i zdołał wydobyć się z mogiły, gdyż - jak zwierzył się później wikaremu - ujrzał jasną smugę, na końcu której stała Matka Boża Łaskawa i wskazywała mu drogę wyjścia na świat.Sokołowski dostał się potem do niewoli i został rozstrzelany. Ukazał się jednak swojej matce we śnie i prosił ją, by wystawiła pomnik na cześć MB Łaskawej.

Tak się też stało.Figura została wykonana w 1771 r. na zlecenie matki Sokołowskiego przez kamieniarza Jana Krzyżanowskiego i uroczyście ustawiona 15 sierpnia w święto Wniebowzięcia NMP na szczycie głównej bramy w murze otaczającym cmentarz wokół kościoła Mariackiego.
Po likwidacji cmentarza, została wystawiona na licytację.Zakupili ją OO. Kapucyni i przenieśli przed swój klasztor na ul. Kapucyńskiej. W 1941 Niemcy przenieśli ją w obecne miejsce, bo przeszkadzała w dojeździe do budynków szkolnych zamienionych na koszary.

W nocy z 23/24 sierpnia 2007 roku zawaliło się na nią podczas wichury ogromne drzewo, ale figurę odrestaurowano ( za ciężkie pieniądze!) i od 28 kwietnia 2008 roku nadal stoi , tam gdzie stała.

Na szczęście możemy ją podziwiać i dziś.Polecam wszystkim, którzy będą spacerować Plantami,żeby choć na chwilkę podejść i pooglądać. A może westchnąć jakiś akt strzelisty?

oba zdjęcia stąd

4 komentarze:

  1. Ciekawa historia!Przed wyjazdem do Krakowa będę musiała jeszcze raz przejrzeć wszystkie wpisy,żeby nie zapomnieć o tych wszystkich miejscach. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. O tego nie wiedzialas super to opisalas dzieki

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa historia, choć sposób jej opowiedzenia napawa smutkiem. Opowiada Pani jakby legendę, przedstawia zwyczaje religijne w taki sposób, jakby Polakom były one całkiem obce. W naszym katolickim kraju, napisała to Pani tak, jakby pisała do Arabów, albo na przykład Szwedów. To by znaczyło, że z naszą religijnością nie jest za dobrze. Nie wiem czy zna Pani historię Jozjasza, króla Judy (z 2 ksiegi Królewskiej). On wstąpił na tron, po 60 latach rządów dwóch bezbożnych królów, Manassesa i Amona. I okazało się, że przez te 60 lat judaizm został całkowicie wykorzeniony z narodu. Jozjasz wszedł do świątyni jerozolimskiej i znalazł tam, gdzieś rzuconą w kąt Księgę Biblii. I szczęka mu opadła, bo w życiu nie słyszał o jakimś Jahwe. Mam wrażenie, czytając ostatni wpis, że nam to zapomnienie zajmie jeszcze mniej czasu. Wkrótce trzeba będzie tłumaczyć, kto to w ogóle była, ta Matka Boska i kim był ów Bosek. Pozdrawiam. M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowa odpowiada Anonimowemu: hm, wydaje mi się, że trochę Pan przesadził - nie da się ukryć, że nasz kraj katolicki jest i niech taki pozostanie na wieki, bo "jeśli nas Matka Boska nie obroni to co się stanie z Polakami" (kto pamięta tę piękną piosenkę Kaczmarskiego?), ale sposób opowiedzenia legendy nie powinien razić człowieka religijnego. Obserwując to, co z Polakami robi tzw. kultura masowa uważam, że lepiej przedstawić taką opowieść w taki sposób niż strzelić wykład teologiczny strawny tak na prawdę dla wybrańców. Niestety żyjemy w czasach w kraju, gdzie są zakusy na wyplenienie historii ze szkół, gdzie przejechać się po Kościele bywa w dobrym tonie i gdzie ludzie co prawda nie pytają, kto to był Bosek, ale coraz mniej interesują się kulturą religijną. Nie sądzę, by autorka postu miała na celu powiedzieć między wierszami polskiemu społeczeństwu "gardzę wami ignoranci" - ten cykl o Krakowie to fantastyczna sprawa, coś, co powinno zachęcić każdego, nie ujmując przecież katolikom. Jestem osobą wierzącą i praktykującą, mam oczy szeroko otwarte i nie oszukuję się: nie warto się oburzać, samo smucenie się do niczego nie prowadzi, trzeba coś robić. Niech się Pan nie martwi, pisanie o polskich zwyczajach religijnych w lekki, ogólnodostępny sposób to zaprzeczenie rzucania Biblii w kąt. Choć władzę mamy raczej nie pro-kościelną, jest jeszcze cała masa obywateli wierzących w Jezusa Chrystusa - pocieszające jest też to, że łamiący na każdym kroku obietnice premier przez 60 lat rządzić nie będzie:-) Pozdrawiam i życzę dużo wiary, nadziei i miłości.

    OdpowiedzUsuń