Rano zdążyłam zamienić kilka słów z Patrycją, która dowozi synka do przedszkola z daleka i cud,że nie rozjechały nas auta na ulicy.
Po śniadanku w ikei nazbierałyśmy z Anią trochę kolorowych liści,żeby zanieść Jesień pod strzechy. Pod moją powstał bukiet do salonu, pod Ani - jeszcze nie wiem:)
Po przedszkolu - mini przedszkole w moim ogródku, szkoda,że nie zrobiłam zdjęć, bo odwiedziły nas Ania z Izą i Monika z Mają. Ale była zabawa!
I jeszcze długa kawa z Danusią, która opowiadała o swoich bliższych i dalszych planach...
Korzystam z takich luźniejszych chwil, bo niedługo przede mną nowe wyzwania - wszystko oczywiście opiszę.
Najciekawsza historia przytrafiła mi się podczas kserowania ważnych dokumentów. Poszłam zajrzeć na półkę z tanimi książkami i zainteresowała mnie mała fioletowa książeczka.
Przeglądnęłam, stwierdziłam,że po angielsku, więc na pewno się przyda, bo podszlifuję, nabyłam za zawrotną kwotę 1 PLN, wsadziłam do torebki i poszłam odebrać Jaśka.
Przyglądnęłam się jej dopiero godzinę temu i...okazało się, że nie jest taka zwykła!
Nie dość,że znam imię poprzedniego własciciela ( jak widać na zdjęciu próbował podpisać egzemplarz), to jeszcze książka jest czymś w rodzaju kalendarza, w którym każdego dnia można przeczytać coś fajnego! Najlepsze,że jest to terminarz na rok 1994, który własnie w bieżącym roku jest tak samo aktualny! Mogę go czytać codziennie na bieżąco i będzie pasował do mojego dnia!
Jeśli pozwolicie, będe czasami zamieszczać cytaty, bo są naprawdę wyjątkowe. Trochę staroświeckie miejscami, trochę sentymentalne, a czasami zadziwiające. Ma też w środku kilkanaście pięknych zdjęć.
Dziś trzy osoby pytały mnie jak znajduję czas na wszystko co robię, skąd czerpię energię, jak mi się kilka rzeczy udaje. Oto cytat z tej małej książeczki , właśnie z dnia dzisiejszego - 6 października, który jest odpowiedzią. Miłej lektury wszyscy językoznawcy!
Bardzo dziękuję za wszystkie dzisiejsze spotkania - ucieszyły mnie bardzo i dużo wniosły!
Także spotkanie z lekturą. Tytuł posta to w tłumaczeniu " książki mają swój los, ulegają swojemu przeznaczeniu". I ja cieszę się,że trafiłam na mały skarb, mała historię.
Jeszcze jeden dowód na to, że nie ma przypadków, tylko niespodzianki i za przysłowiową złotówkę można kupić bardzo dużo :)))))
ależ klimat :))
OdpowiedzUsuńa ile później Asiu można podać dalej...
OdpowiedzUsuńdziękuję! :*
czekamy na wieści odnośnie zmian, może uda nam się w końcu zsynchronizować i spotkać, coś dobrego ugotować, i tak po prostu wspólnie posiedzieć... buziaki
Auroro - dziękuję za wizytę i komentarz! Zaglądaj częściej!
OdpowiedzUsuńjakakolacja
LaPau - doczekać się nie mogę! Tylko skończcie te przygody z narzędziami:))))
OdpowiedzUsuńjakakolacja
O jaki miły, ciepły post :)
OdpowiedzUsuń