motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

czwartek, 22 września 2011

Teraz czytam....Grocholę!

Postanowiłam zacząć, bo były już filmy, wywiady i w tv tańczyła, a ja nic na jej temat.Cała Polska wszystko wie, a ja jak ta sirota. Za przedostatnim pobytem w szpitalu nabyłam na kauflandowej półce "Zielone drzwi", a za właśnie zakończonym pobytem j.w. w małej księgarni "Makatkę" - dwie ostatnie książki Grocholi.

Ogólnie - jestem zachwycona tymi, które wymieniłam!!! Przeczytałam też "Kryształowego Anioła", ale oceniam słabiej. Na razie o hitach.

"Zielone drzwi"
zdjęcie stąd

Książka doskonała pod każdym względem- formy i treści. Formy, bo w którym miejscu się jej nie otworzy, orientujemy się natychmiast i wiadomo o co chodzi. Treści, bo to spory zbiór wspomnień z różnych okresów życia, ułożonych chronologicznie, niby autobiografia, ale nie tylko.
Brzmi bardzo górnolotnie, ale czyta się rewelacyjnie.
 Jak zaznacza autorka, wszystkie historie opisane w książce są prawdziwe. I może właśnie dlatego już nie pamiętam, kiedy tak się śmiałam czytając książkę i kiedy tak naprawdę pomyślałam o kilku ważnych życiowych sprawach. Opowiedziane historie dotyczą codziennego życia -dzieciństwa, rodziny, ludzi, zwierząt, zapamiętanych zdarzeń, pracy w różnych miejscach, rozmów z różnymi ludźmi i co z nich wynikło.Są miejscami tak niezwykłe, że muszą być autentyczne, bo nikt by tego nie wymyślił.

Każde zdarzenie, o którym piszę, miało miejsce. Każda osoba, o której piszę, istniała naprawdę. Każda moja miłość była prawdziwa.
To jest moje życie. - pisze Grochola.

Lektura zdecydowanie na poprawę nastroju i jesienny spleen. Pisana lekkim, swobodnym piórem, z ogromnym poczuciem humoru i zmysłem obserwacyjnym. Kilka historii tak wryło mi się w pamięć, że trudno będzie je usunąć i dobrze, bo co sobie przypomnę, to wybucham śmiechem ( zwłaszcza o wujku Lonku, Pueri sursum aves i Polką żeś...- to dla tych co już czytali).Niezwykła jest też historia tytułowych zielonych drzwi.

Swój egzemplarz jeszcze w szpitalu dałam Iwonie - mamie malutkiej Lenki, którą serdecznie pozdrawiam! Na pewno chcę mieć drugi własny.
To książka wielokrotnych powrotów!Dla mnie pozycja obowiązkowa - polecam, polecam, polecam!!!!
Kilka informacji o książce tutaj.

Druga, która mnie położyła na łopatki to "Makatka".

zdjęcie stąd

Swoista rozmowa matki Katarzyny Grocholi z córką Dorotą Szelągowską.
Felietony ułożone w kalendarz od września do września, ilustrowane zdjęciami z rodzinnych albumów.Jedna pisze tekst, druga tekstem odpowiada. Dwie różne osobowości, dwa style, to samo poczucie humoru. Opisywanie tej samej historii z punktu widzenia dwóch osób.

Trochę o najbliższych, trochę o tym, co w życiu robią, ale przede wszystkim o wyjątkowej więzi matka- córka. Fajne jest to, że nikt tu nikogo nie udaje.Grochola jest 'tą wielką pisarką' a jej córka 'tą żoną Adama Sztaby - muzyka', a równocześnie są dwiema świetnymi babkami, które po przeczytaniu chciałoby się poznać osobiście z dobrodziejstwem inwentarza.

Choć zupełnie inna kompozycyjnie od "Zielonych drzwi", bardzo do nich zbliżona - błyskawicznie poprawia nastrój, wciąga. Te historie po prostu chce się czytać i opowiadać innym.Jeszcze o książce tu.

Obie książki uznaję za dobre do wręczenia na każdą okazję, bo zdecydowanie przyczyniają się do poprawy zdrowia psychicznego przez śmiecho- i wzruszenioterapię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz