motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

czwartek, 15 września 2011

Sushi

Nadrabiając zaległości towarzyskie wylądowałamz Justyną w restauracji ZEN na ul. Tomasza na sushi.
Gdzieś tam kiedyś się próbowało, niewiele pamiętałam, raczej nijako kojarzyłam.
Dowiedziałam się,że jeśli już , to własnie tam. I nie żałuję!

Restauracja bardzo oryginalna - parter z sushi-barem z pływającymi drewnainymi łodeczkami, na których danie przypływa do klienta, z kaskadą białych kwiatów na ścianie oraz piętro ze stolikami i zamkniętymi 'salkami' ze ścianami z papieru ryżowego.
W takiej salce właśnie się ukryłyśmy. Nie jestem przyzwyczajona do siedzenia na podłodze,i choć poduch było wiele, moja skolioza dała mi się mocno we znaki...
Bardzo elegancko nakryty stół zarówno niski ( nasz) jak i pozostałe normalnej wysokości. Podwójne sztućce - drewniane pałeczki iklasyczny nóż i widelec do ryb, żeby nikt nie miał kompleksów i potrafił zjeść. Na każdym stoliku sos sojowy, który można nalać sobie do specjalnego płaskiego korytka. Do każej porcji ostry chrzan wasabi i płatki marynowanego imbiru.

I to jedzenie...coś absolutnie przepysznego!!!! Dawno nie jadłam czegoś tak oryginalnego, świeżego ( przyrządzane przy kliencie, warto czekać!!!!), pysznego.
W karcie jest bardzo dużo pozycji i wszystkie wyglądają bardzo smakowicie. Najdłyśmy się solidnie 3 ( słownie: trzema) dużymi talerzami różnych rodzajów sushi, w tym ostatnim przyrządzonym jako niespodzianka i on jest na zdjęciu. Kawałki znikały tak szybko, że otrzeźwiałyśmy dopiero pod koniec i postanowiłam je jednak uwiecznić :)
Do picia herbata sencha - oczywiście w japońskich czarkach i imbryku.Pyszna, łagodna, pięknie pachnąca.

Chwalę też bardzo miłą i uczynną kelnerkę, z którą sobie miło pogadałyśmy.

Nic dodać, nic ująć. A właściwie to dodać, bo mam nadzieję,że jeszcze tam zawitam? Może znowu ktoś mnie zaprosi na te pyszności?
Bardzo polecam na świętowanie jakiejś okazji i bez okazji!

7 komentarzy:

  1. Oh miejsce niesamowite i blisko mnie więc może trzeba tam wpaść choć raz:)) Jeszcze nigdy nie jadłam takich przysmaków ale może trzeba pokosztować:))
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam sushi, toteż zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mniam mniam :-) pychotki!! Koniecznie muszę się tam wybrać :-)aga stała klientka ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. a takie sushi które ja robię już lat kilka :) ? mogło by być ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Asiu, żeby była jasność tajemniczy ke3per, to mój uzdolniony kulinarnie mąż. I pysznemu sushi da radę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. do ke3per - jak zwykle najciemniej pod latarnią. Jakby człowiek wiedział, to by sie po lokalach nie szlajał :)
    jakakolacja

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawie wygląda wnętrze restauracji , jeszcze nie byłam w takim miejscu , może tak jak Calypso powinnam się raz odważyć.
    Pozdrawiam Yrsa

    OdpowiedzUsuń