motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

czwartek, 15 września 2011

Powakacyjny sabat domowy

Tym razem u mnie.
Po czasie dłuższym niż wakacje, z nowymi pomysłami i nieustannie otwartymi buziami ( od gadania ) i oczami ( od rozglądania się wokół ) zasiadłyśmy na kanapie,żeby się odpowietrzyć.
Na głodnego idzie średnio, więc tym razem wymyśliłam coś, co cały sierpień chodziło mi po głowie - pitę.
Darzę ją uwielbieniem wielkim. Pyszna prosta, za każdym razem troszkę inna. Wieloskładnikowa i uboga w dodatki. Najlepsza w moich wspomnieniach - ta na dworcu we Wrocławiu ( absolut! ciekawe jaką jakość podają teraz?)



Możliwości nadziania chlebka pity jest bardzo wiele. Polecam , bo to naprawdę dobre i szybkie.
Z braku fachowego podpiekacza wsadziłam gotowe pity ( nabyte drogą kupna w samie) do tostera i przypiekły się tak jak trzeba.

Do środka:

- dużo sosu czosnkowego ( umnie Heinz)
-gotowa mieszanka kolorowych sałat
-pokrojone i podsmażone cieniutkie plasterki dobrych parówek
-kukurydza z puszki
-camembert z grzybami leśnymi ( mniam!) pokrojony w kosteczkę
-plasterek pomidora
-plasterek ogórka kiszonego

Zapodałam herbatkę Liptona - taką jak poniżej - polecam dla lubiących cynamon. Rozgrzewa!


Następnie przy kawie i ciasteczkach miejscowego potentata cukierniczego spędziłyśmy razem cudowny stanowczo za krótki czas, opowiadając sobie o różnościach tego świata.

Tak się zagadałyśmy, że wspólne zdjęcie powstało w ostatnim momencie:


I dobrze, że udało się aparatowi uchwycić chwilę radości ze wspólnego spotkania.

Do zobaczenia dziewczyny!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz