motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

środa, 1 czerwca 2011

Dzień Dziecka - obchody właściwe

Zaczęło się skromnie i niewinnie- dzień jak co dzień.
W ogrodzie jakby nigdy nic spokojnie wszystko kwitło:


Burza gości i atrakcji rozpętała się po obiedzie, kiedy to najpierw zaszła świadomie ciocia Asia przynosząc pacyfistyczna broń w postaci pistoletów automatycznych do baniek.
Po wypróbowaniu jak sprzęt działa i krótkiej serii wstępnej, Jasiek postanowił zaatakować brata:


Następne ciocie w kolejce- Agnieszka i Ania przyniosły pyszne soczki i książeczkę o wiele mówiącym pedagogicznym tytule "Franklin ucieka z domu"- Jaśkowi na pewno się przyda w niejednej sytuacji. Dziękujemy!


I w końcu babcia i dziadek wręczyli chłopakom porządne taczki do piachu, które posłużyły oczywiście do wyścigów po ogródku:


Każdy gość w dniu dzisiejszym był częstowany kolorowymi mufinkami.Przepis na ciasto oczywiście z mojego ulubionego bloga stąd, masa czekoladowa stąd , a do dekoracji użyłam złotego maczku, oraz cukrowych dekoracji dr.Oetkera konfetti oraz kropeczek, za które serdecznie dziękuję Dorocie. Bardzo się przydały!



Najlepsza rekomendacją dla mufinów jest to, że o 14:00 było ich 17 sztuk, do chwili obecnej dotrwała jedna i to zarezerwowana.
Są świetne nie tylko na dziecięce przyjęcia, a krem banalny i pysznie czekoladowy powstaje w 2 minuty!!!! Poniżej wielkie ich żarcie.



Życzę wszystkim najmilszych, najbardziej słonecznych chwil z okazji Dnia Dziecka oraz tego, aby nigdy nie zgubić tego dziecka, które mamy w sobie!!!!

P.S. Prezentobiorcy dziękują wszystkim prezentodawcom za piękne upominki i wesołą atmosferę !


3 komentarze:

  1. O - to gwarno i wesoło było:) I dobrze - niech się chłopaki wyszumią, wybawią, wybiegają - już niedługo każdy będzie coś od nich chciał, wymagał, dyscyplinował...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako dziecko puszczałam bańki za pomocą słomki a płyn robiłam z mydła rozmoczonego w wodzie , ale postęp dopadł i tę dziedzinę , pistolet na bańki fiu , fiu.
    Muffinki wyglądają apetycznie , zresztą najlepszą reklamę robią im umazane pyszczki chłopców.
    To się nazywa świętowanie na całego .
    Pozdrawiam Yrsa

    OdpowiedzUsuń
  3. Była taka jazda bez trzymanki,że Stanisław padł od razu bez życia w łóżku, a Jasiek leżał do 21:30 i nie mógł zasnąć bidok...Ale jak szalec , to szaleć! Już niedługo przedszkole i łatwo chyba nie będzie :( Zobaczymy.A na razie piękne lato i tata z mamą na wyciągnięcie ręki !

    jakakolacja

    OdpowiedzUsuń