motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

piątek, 4 marca 2011

Tomek na Czarnym Lądzie

Bynajmniej nie jest to odnośnik do książki Alfreda Szklarskiego, ale historia jednego z moich dobrych znajomych, który spełnił swoje marzenie i to w bardzo ciekawy sposób.

Najsampierw - przeczytajcie wywiad z nim zamieszczony w tygodniku Niedziela z 6 lutego 2011. Zeskanowany najlepiej przeczytać w dużym powiększeniu:



Miałam okazję uczestniczyć w pokazie slajdów organizowanym przez Tomka w naszych parafialnych salkach. 2,5 godziny fantastycznych zdjęć i przede wszystkim historii, historyjek, opowieści o innej kulturze, innych ludziach, różnicach kulturowych . Zmarzłam, ale warto było jak nie wiem co.


Przede wszystkim po raz pierwszy miałam okazję wysłuchać relacji osoby świeckiej, która była na placówce misyjnej i pojechała tam w celu podzielenia się swoim świadectwem o Bogu, ale także po to aby pomóc pracującym tam ludziom ( a zwłaszcza prowadzącemu placówkę księdzu Romanowi).I ta relacja rózniła się od wszystkich dotychczas przeze mnie wysłuchanych. Przede wszystkim trzeźwym spojrzeniem na prawdziwe problemy misji i misjonarzy, o których tak naprawdę nie mamy pojęcia.
 Nie wiedziałam,że:
- obowiązkiem każdego misjonarza jest budowa studni
-ludność terenów podległych misji jest kompletnie nieprzystosowana do wprowadzenia elementów postępu w różnych dziedzinach życia, m. in. dlatego,że przez lata dawano tym ludziom "rybę", a nie "wędkę"
-nie wystarczy dawać pieniądze i budować tam różne placówki, zakłady pracy itd., trzeba jeszcze nauczyć miejscowych, jak się ich używa i stale nadzorować ich pracę
- bardzo trudno załatwia się tam cokolwiek, nawet jeśli są pieniądze, bo ludziom po prostu nie zależy na cudzej pracy, czasie itp.
I mnóstwo innych rzeczy!!!! Mimo wszystko warto.Bo poziom życia, śmiertelność, kontrola urodzeń i to wszystko, co słyszymy o tamtych terenach to niestety straszna prawda.
Cała wyprawa Tomka, temat misji, misjonarzy itd. to temat rzeka.





Udało mu się także pozwiedzać parki safari, wejść z ekipą Belgów na Kilimandżaro i odwiedzić mnóstwo miejsc, których ja nawet nie umiem zidentyfikować na mapie.
Co do afrykańskiej przyrody - zdjęcia mówią same za siebie- normalnie czytała Krystyna Czubówna :)




Zszokował mnie fakt,że nosorożców już prawie nie ma! Oprócz kilkunastu sztuk w ogrodach zoologicznych na wolności na całymświecie żyje jedynie kilkadziesiąt sztuk!!! Zwierzę, które jest tak popularne w bajkach dla dzieci i dobranockach już niedługo przestanie istnieć. To się w głowie nie mieści... oczywiście z powodu "magicznych" właściwości samego rogu, w które wierzą naiwni i ci, którzy na nosorożce polują. Obecnie w parkach dochodzi do tego,że każdy nosorożec ma swoich ochroniarzy, a rogi odcina się im piłą w znieczuleniu,żeby nie stanowiły pokusy. Paranoja!



Co do misji i misjonarzy- już niedługo Wielki Post. Do podstawowych obowiązków katolików należą modlitwa, post i jałmużna. Serdecznie wszystkich proszę, o przesłanie choć paru złotych na podane konto dla księdza Romana jako swojej jałmużny. A jeśli nie macie w przeliczeniu nawet jednego dolara ( tam wszystko liczy się w dolarach amerykańskich,ale konto jest złotówkowe,żeby było łatwiej), zmówcie choć jedno Zdrowaś Mario lub odmówcie sobie czegoś w ramach postu- pomoże bardzo, jeśli nie lepiej!


Tomek odwiedził mnie jeszcze w Tłusty Czwartek i dokończył opowieść przy pysznych pączkach z naszej osiedlowej cukierni. Dostałam też piękny naszyjnik z pestką ( chyba baobaba?) i kartkę z nosorożcem:



Dam znać,jeśli jeszcze publicznie gdzieś wystąpi z pokazem, bo bardzo warto go posłuchać!
Dzięki Tomciu za zdjęcia raz jeszcze i prezenty!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz