Najpierw dziękuję Ani za poczęstowanie mnie przepysznym makaronem po tunezyjsku, który zapragnęłam natychmiast zrobić sama, jak tylko go skosztowałam. Przepis przywieziony z Tunezji przez szwagierkę Ani. Efekty na zdjęciu.
Makaron wykonany w sobotę w godzinach popołudniowych, niestety dotrzymał tylko do niedzieli do godzin rannych, tak że zdjęcia tylko w sztucznym świetle :)))
Porcja na 4-5 osób
- paczka makaronu trzykolorowego
-4-5 pomidorów ( ja dałam jedną puszkę krojonych i jedną puszkę gęstego przecieru)
- 5 ząbków czosnku
-1/2 słoika czerwonego pesto
- papryka kolorowa surowa - 2 zielone, 2 żółte, 1 czerwona
- 20-40 dkg salami ( umnie paprykowe, może być chorizo)
Czosnek obrać, pokroić drobniutko lub przecisnąć i podsmażyć na 1 łyżce oliwy. Dodać pokrojone w kostkę lub półplasterki salami.Podsmażyć. Dodać pokrojone w paski papryki i podsmażyć do zmięknięcia warzyw. Pomidory sparzyć i obrać ze skóry. Pokroić na kawałki usuwając pestki.Dorzucić do patelni ( ja w tym momencie dałam 2 puszki). Dodać pół słoika pesto, wymieszać i smażyć jeszcze trochę do zgęstnienia.
Ugotować makaron.Odcedzony dorzucić do sosu z warzywami. ( może być potrzebny duży gar, bo na patelni się już nie zmieści, chyba,że weźmiemy mniej makaronu).
Wymieszać. Doprawić do smaku.
Ja dodałam chili i bazylię, jako,że lubię pikantne dania. Podawać na ciepło. Najlepiej smakuje odgrzane, jak się wszystko przegryzie. MNIAM!!!!!!
Przepis jest boski!!!! Proszty i przepyszny. Ania posypała mi jeszcze danie serkiem i zrobiła go z białego makaronu penne. Oryginalnie jest z trzykolorowego, jak u mnie, ale może być chyba każdy rodzaj, jaki lubimy.
Wspaniałe, bardzo kolorowe, sycące i rozgrzewające danie!!!! Spróbujcie koniecznie!
W sobotni wieczór naszła mnie moja przyjaciółka Anita i w końcu opowiedziała mi o swojej wakacyjnej wyprawie do toskańskich Włoch. Ech. Okolice piękne. Pogoda cudna. W Toskanii każdy jest artystą! Byłam i ja kiedyś, a teraz świetnie oglądało mi się artystyczne zdjęcia Anity. Koniecznie zobaczcie je tutaj. w formie pokazu slajdów.
Dodajcie jeszcze muzyczkę, np. Jesień Vivaldiego i jazda!
Polecam! Zapierają dech i wzmagają marzenia o włoskim słońcu:)
Dostałam piękne prezenty, o których jeszcze będzie. Najlepsze,że zostały zapakowane w taką torebkę:
Jak widać nazwisko Bartolini trzyma się dzielnie w czołówce od czasów nieśmiertelnego Bartolomeo - herbu Zielona Pietruszka z książek S. Pagaczewskiego :)
Anita przywiozła mi przepyszne herbatki, jedną z nich byłą tzw. herbata kwitnąca.
Słów o niej kilka. Kto nie pił i nie widział tego widowiska, niech koniecznie spróbuje. Jest to jedna z fajniejszych rzeczy, jakie widziałam.
Tu film:
Najlepsze jest to,że każda jest jedyna w swoim rodzaju, ręcznie robiona. Są różne kolory kwiatów. Napar jest delikatny, o bardzo jasnej barwie ( herbata jest biała ) i wyjątkowo łagodnym smaku. Można je kupić na allegro, w sklepach internetowych i w lepszych herbaciarniach. Moja pochodzi z Galerii Krakowskiej z Five O'clock Tea.Uważam,że to świetny prezent dla kogoś bliskiego, na pewno dla kobiety, którą kwiat ucieszy, albo bez okazji na plotki w małym gronie. Najładniej zakwita w dużym szklanym dzbanku 'kawalerze', gdzie dokładnie ją widać. Długo naciąga, dlatego warto poczekać podgrzewając dzbanek tealightem.
Moja wyglądała tak:
Chcę jeszcze polecić nowość Herbapolu - rozgrzewający syrop do herbaty na jesienne smuteczki -imbir z cynamonem i goździkami . Po kilku dniach została mi 1/3 :)
zdjęcie stąd
Pozdrawiam gorąco wszystkich, zwłaszcza stałych czytelników!
O rety! ależ mi smaka narobiłaś, uwielbiam makarony pod każdą postacią i herbatkę wypijam hektolitrami:-) i jak ja mam iśc teraz spac, po takich pysznych fotkach? :-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Nie spać- gotować. Pół godziny roboty , a ile korzyści :) pozdrawiam zza stołu :))))
OdpowiedzUsuńjakakolacja