Wracając do ubiegłego roku - kilka zdjęć tortów, które robiłam. Chwalę się co prawda po długim okresie, ale Banan i Agnieszka uświadomiły mi,że warto! Takie wspominki pojawią się jeszcze parę razy, bo trochę się tego uzbierało, a ja miałam długą przerwę w pisaniu.
Dziś wspomnienie torcika na urodziny Alka - biszkopt kakaowy , nasączony sokiem pomarańczowym, masa mascarpone borówkowa z borówkami ( dużo borówek :)))
Ponieważ tematem przewodnim były ulubione zabawki Alka- pociągi z serii Tomek i przyjaciele i taki też był prezent ( kolejne wagoniki z serii), tort miał być częścią prezentu i równocześnie nim samym.Po długich myślenicach wpadłam na pomysł dworca kolejowego Jeden z najtrudniejszych jak do tej pory dla mnie tortów i jeden z najcięższych ( ponad 5,5 kg).Wszystko się udało i smakowało,a ja cieszyłam się nie mniej niż jubilat!
motor
czwartek, 30 stycznia 2014
środa, 29 stycznia 2014
Jak bzyknąć serniczki :P
Pamiętacie ten dowcip:
-co to jest: zielone-bzyk-czerwone?
-żaba w sokowirówce...
Mniej więcej tak samo prosto i szybko można zrobić malutkie serniczki z oreo. No bo co to za filozofia wymieszać zmielony twaróg z dodatkami i to dosłownie bzyk-bzyk? ( nie można bzykać zbyt długo, bo masa się napowietrza). Bzyknęłam mikserem raz w prawo, raz w lewo ( dosłownie) i gotowe. Kupujemy 2 paczki oreo ( u mnie 2 rulony po 154 g). Na dnie foremek do muffinów układamy po ciasteczku, zalewamy masą bzykaną i pieczemy 30 min.Przepis na Moich Wypiekach - TUTAJ .
Absolutnie najszybsze i najłatwiejsze serniczki jakie kiedykolwiek robiłam. Staszek zjadł dwa od razu:) Wyszło mi 17 sztuk w silikonowych foremkach. Najlepiej robić w takich właśnie, bo ładnie można je potem wyjąć i udekorować bitą śmietaną ( jak w przepisie). I tutaj dziękuje raz jeszcze Uli, od której dostałam piękne kolorowe pojedyncze foremki- kwiatuszki. Wielokrotnie je jeszcze wykorzystam, są świetne!
Co do samych serniczków- w sam raz słodkie.Mała ilość cukru w przepisie może mylić, bo to ciastka oreo nadają smak masie serowej. Z komentarzy na MW doczytałam się, że czytelnicy robili je w wersji z ciastkami HIT i innymi typami markiz, czyli liczy się pomysł, a uważam,że jest on banalny , a serniczki bardzo dobre, ładne kolorystycznie i wygodne w serwowaniu.Fajna propozycja dla dzieci - zarówno robienie jak i jedzenie. Żeby tylko nie wyżarły oreo przed faktem:)
Pojawiło się ostatnio dużo foremek silikonowych w różnych kształtach- to raptem kilkanaście złotych za komplet 12 sztuk, a możemy je na rożne sposoby wykorzystać- do pieczenia mufinek, serników, robienia galaretek na słono i słodko, do kremów i musów z owocami, jako kolorową dekorację stołu...pomysłów jest mnóstwo, dlatego namawiam gorąco do tego praktycznego zakupu, bo tanie, funkcjonalne ( zajmują mało miejsca i myją się w zmywarce:) i po prostu ładne. Na pewno sprawię sobie jeszcze kiedyś drugi komplet w innym kształcie.
Ogólnie: zawsze black&white!
-co to jest: zielone-bzyk-czerwone?
-żaba w sokowirówce...
Mniej więcej tak samo prosto i szybko można zrobić malutkie serniczki z oreo. No bo co to za filozofia wymieszać zmielony twaróg z dodatkami i to dosłownie bzyk-bzyk? ( nie można bzykać zbyt długo, bo masa się napowietrza). Bzyknęłam mikserem raz w prawo, raz w lewo ( dosłownie) i gotowe. Kupujemy 2 paczki oreo ( u mnie 2 rulony po 154 g). Na dnie foremek do muffinów układamy po ciasteczku, zalewamy masą bzykaną i pieczemy 30 min.Przepis na Moich Wypiekach - TUTAJ .
Absolutnie najszybsze i najłatwiejsze serniczki jakie kiedykolwiek robiłam. Staszek zjadł dwa od razu:) Wyszło mi 17 sztuk w silikonowych foremkach. Najlepiej robić w takich właśnie, bo ładnie można je potem wyjąć i udekorować bitą śmietaną ( jak w przepisie). I tutaj dziękuje raz jeszcze Uli, od której dostałam piękne kolorowe pojedyncze foremki- kwiatuszki. Wielokrotnie je jeszcze wykorzystam, są świetne!
Co do samych serniczków- w sam raz słodkie.Mała ilość cukru w przepisie może mylić, bo to ciastka oreo nadają smak masie serowej. Z komentarzy na MW doczytałam się, że czytelnicy robili je w wersji z ciastkami HIT i innymi typami markiz, czyli liczy się pomysł, a uważam,że jest on banalny , a serniczki bardzo dobre, ładne kolorystycznie i wygodne w serwowaniu.Fajna propozycja dla dzieci - zarówno robienie jak i jedzenie. Żeby tylko nie wyżarły oreo przed faktem:)
Pojawiło się ostatnio dużo foremek silikonowych w różnych kształtach- to raptem kilkanaście złotych za komplet 12 sztuk, a możemy je na rożne sposoby wykorzystać- do pieczenia mufinek, serników, robienia galaretek na słono i słodko, do kremów i musów z owocami, jako kolorową dekorację stołu...pomysłów jest mnóstwo, dlatego namawiam gorąco do tego praktycznego zakupu, bo tanie, funkcjonalne ( zajmują mało miejsca i myją się w zmywarce:) i po prostu ładne. Na pewno sprawię sobie jeszcze kiedyś drugi komplet w innym kształcie.
Ogólnie: zawsze black&white!
wtorek, 28 stycznia 2014
Może kawę?
Nauczyłam się pić kawę dopiero kilka lat temu - zaczęłam od cappuccino z ekspresu, bo to, co serwowano wcześniej u mnie w domu ( kawa po turecku, popularna zalewajka) za chiny mnie nie pociągało, choć wszystko inne o kawowym smaku ( lody, kremy, cukierki) lubiłam i dalej bardzo lubię.
W związku z wypadem na szybką kawkę z Justyną ( interesy+pogaduchy) postanowiłam zamieścić ściągawkę z tego, co możemy dostać obecnie w kawiarniach i kafeteriach, a jest tego sporo. Niedawno dopiero dowiedziałam się, co to jest americano...No człowiek się całe życie uczy! Pewnie wszyscy pokiwacie głowami,że jestem ostatnia, która się dowiaduje, ale co tam! Postanowiłam spróbować wszystkich odmian ( a na pewno tych, które nie znam) i kiedyś mi się uda:P Tymczasem ściąga:
Demitasse: dosłownie po francusku „pół filiżanki”, czyli mała czarna podawana w filiżance ok. 100ml.
Cafe brulé: mocna kawa z mleczną pianką posypaną cukrem, który następnie karmelizujemy kuchennym palnikiem (jak deser creme brulé)
Cafe brulot: mocny napar z dodatkiem skórki pomarańczowej, przypraw korzennych i alkoholu (np. brandy).
Cafe con leche: po hiszpańsku „kawa z mlekiem”. Mocny napar kawy połączony z taką samą ilością gorącego mleka.
Cafe corretto: czarna kawa z dodatkiem likieru (grapy, sambuco, brandy...)
Cafe Creme: kawa ze śmietanką.
Cafe filtre: kawa parzona przez filtr.
Cafe shakerato: mocna kawa z lodem i cukrem przyrządzana w shakerze, podawana w szklankach, często szerokich, jak do Martini.
Cafe alla valdostana: kawa szczególnie popularna zimą w rejonie Alp. Mała czarna mieszana z grapą, winem, skórką cytrynową i cukrem.
Espresso Romano: espresso z dodatkiem soku i startej skórki cytryny. Doskonałe na ból głowy.
W związku z wypadem na szybką kawkę z Justyną ( interesy+pogaduchy) postanowiłam zamieścić ściągawkę z tego, co możemy dostać obecnie w kawiarniach i kafeteriach, a jest tego sporo. Niedawno dopiero dowiedziałam się, co to jest americano...No człowiek się całe życie uczy! Pewnie wszyscy pokiwacie głowami,że jestem ostatnia, która się dowiaduje, ale co tam! Postanowiłam spróbować wszystkich odmian ( a na pewno tych, które nie znam) i kiedyś mi się uda:P Tymczasem ściąga:
Pooglądajcie i zorientujcie się, jaka jest wasza ulubiona. I jeszcze kilka rodzajów rzadziej spotykanych napojów kawowych:
Demitasse: dosłownie po francusku „pół filiżanki”, czyli mała czarna podawana w filiżance ok. 100ml.
Cafe brulé: mocna kawa z mleczną pianką posypaną cukrem, który następnie karmelizujemy kuchennym palnikiem (jak deser creme brulé)
Cafe brulot: mocny napar z dodatkiem skórki pomarańczowej, przypraw korzennych i alkoholu (np. brandy).
Cafe con leche: po hiszpańsku „kawa z mlekiem”. Mocny napar kawy połączony z taką samą ilością gorącego mleka.
Cafe corretto: czarna kawa z dodatkiem likieru (grapy, sambuco, brandy...)
Cafe Creme: kawa ze śmietanką.
Cafe filtre: kawa parzona przez filtr.
Cafe shakerato: mocna kawa z lodem i cukrem przyrządzana w shakerze, podawana w szklankach, często szerokich, jak do Martini.
Cafe alla valdostana: kawa szczególnie popularna zimą w rejonie Alp. Mała czarna mieszana z grapą, winem, skórką cytrynową i cukrem.
Espresso Romano: espresso z dodatkiem soku i startej skórki cytryny. Doskonałe na ból głowy.
Doczytałam,że jest jeszcze Muggaccino - czyli cappuccino podawane w kubku zamiast filiżanki ( większe) - jak w domu.
Ja zdecydowanie najbardziej lubię mleko z kawą, czyli latte. Kremowa mleczna pianka jest tak pyszna,że mogłabym jeść ją sama jako deser...ech.
W ramach nabywania nowych doświadczeń i testowania, gdzie można wypić dobrą kawę zabrnęłyśmy w śniegach i mrozach na róg Rynku Głównego i św. Jana - do restauracji Milano. Wchodząc od Rynku mamy tam kawiarnię i cukiernię 'U La La'. Ponieważ była to typowa schadzka kawkowa, postanowiłyśmy przetestować latte i mokkę. Podano pięknie, wzorcowo i kolorowo, ślinka pociekła od razu i dobrze, bo na długo starczyło:
Do tego zamówiłyśmy po ciachu: torcik czekoladowo-pistacjowy oraz ciasto jogurtowe z owocami. Znowu miłe zaskoczenie estetyczne:
Co ciekawe- po raz pierwszy torcik z pistacjami w nazwie nie był barwiony na zielono! Tak, tak proszę państwa! Co prawda orzeszki pistacji mają kolor zielony, ale gdy je zmielimy traci on na intensywności i staje się raczej orzechowy jak orzechy laskowe. Tutaj kolor prawidłowy , a na czubku ciastka- prawdziwe pistacje. Choć kawałek torcika miał ok. 10 cm średnicy, był w sam raz. Większego nie miałabym siły zjeść, bo pyszny, ale baaardzo syty. Za to ciasto jogurtowe - rodzaj sernika z galaretką, delikatne, kruche, nieprzesłodzone- bardzo dobre.
Żeby się rozgrzać zamówiłyśmy klasyczną herbatę. I tu kolejna niespodzianka: torebki herbaty wykonane z delikatnej plastikowej siateczki schowane w pudełeczkach z listkiem, który można przewlec przez pokrywkę imbryka. Nie piłam jeszcze herbaty tej marki.Wyglądał i smakowała pysznie. No i do herbaty dostałyśmy najgrubiej chyba ukrojony w Krakowie plasterek cytryny. Nie było przez niego widać Starego Miasta:)
Generalnie- dość drogo, więc nie codziennie, ale za to profesjonalnie, smacznie, ciekawie, z miła obsługą. Ujął nas też ciepły ( choć' na bogato') wystrój lokalu i koncert pianisty na żywo ( od czwartku do niedzieli od 20:00). Dawno nie słyszałam muzyki przy kawie! Siedziałyśmy sobie przy stoliku we wnęce okiennej z różowym tortem, mróz mroził, wiatr hulał, a tu Chopin przy instrumencie i błogo w ryjku...Są jeszcze piękne chwile, dla których warto żyć! Bardzo was do tej cukierni na wyjątkową kawę zapraszam. Może przy jakiejś ważnej okazji? Strona lokalu - TUTAJ . Pooglądajcie zdjęcia w galerii - piękne wnętrza!
A na błyskawiczne rozbudzenie i wytrzeźwienie zarówno rano , jak i w środku nocy - nie ma jak espresso! Jak usłyszałam kiedyś od pewnego Włocha, któremu byłam zmuszona podać już którąś kawę w oczekiwaniu na kogoś ważnego -'Never say no to espresso!' Miał rację!
poniedziałek, 27 stycznia 2014
Szalona motocyklowa przygoda
Czyli wielkie przygotowania do imprezy na 30-ste urodziny Łukasza. Moim udziałem było zrobienie odjazdowego tortu, w którego wykonaniu dzielnie pomagały mi Agnieszka i Banan. Chciałam zmierzyć się z wyzwaniem konstrukcji trójwymiarowej i motoru stojącego, niestety poległam i motor musiałam położyć z przyczyn technicznych. Ale i tak wyjechał w pewnym sensie z tortu...
Wszystko zaczęło się od totalnego wkręcenia Łukasza i przygotowania dla niego imprezy niespodzianki w klubie z paczką znajomych. Ponieważ Łukasz jeździ na motorze - taki też był temat przewodni.
Od Banana otrzymał wspaniały bukiet ulubionych motorowych michałków( jak widać genialny pomysł do skopiowania i wykorzystania):
Ja zrobiłam tort:
A od Agnieszki i pozostałych gości wspaniałą niespodziankę i wiele gorących uczuć!:
Jak widać impreza udała się wspaniale!!!
Co do tortu - mocno czekoladowe ciasto z masą z mascarpone i dżemiku+ kilogram mrożonych malin i dużo ponczu- wiśniówki, na wierzchu lukier plastyczny. Zwracam uwagę na subtelny wzór bieżnika :))))
Ech, ci motocykliści...
Wszystko zaczęło się od totalnego wkręcenia Łukasza i przygotowania dla niego imprezy niespodzianki w klubie z paczką znajomych. Ponieważ Łukasz jeździ na motorze - taki też był temat przewodni.
Od Banana otrzymał wspaniały bukiet ulubionych motorowych michałków( jak widać genialny pomysł do skopiowania i wykorzystania):
Ja zrobiłam tort:
A od Agnieszki i pozostałych gości wspaniałą niespodziankę i wiele gorących uczuć!:
Jak widać impreza udała się wspaniale!!!
Co do tortu - mocno czekoladowe ciasto z masą z mascarpone i dżemiku+ kilogram mrożonych malin i dużo ponczu- wiśniówki, na wierzchu lukier plastyczny. Zwracam uwagę na subtelny wzór bieżnika :))))
Ech, ci motocykliści...
piątek, 24 stycznia 2014
Candy Różowe Love na Walentynki
Pierwsze candy w nowym roku!
Jak nazwa wskazuje różowe, ale nie przesłodzone, związane z walentynkami, ale jednak mam nadzieję z drugim głębszym dnem.
Każdy może wziąć udział w tym candy! Wystarczy,że:
-napisze komentarz pod tym postem do dnia 13.02.2014 do północy;)
- jeśli posiada bloga wklei w boczny pasek powyższy obrazek lub napisze post reklamujący candy z tym właśnie obrazkiem ( jeśli bloga nie posiada, to tego nie robi)
-WAŻNE: napisze koniecznie w komentarzu złotą myśl o miłości i poda swój adres mailowy. Zwróci uwagę, aby nie powtarzać cytatów, które wpisali inni przed nim !!!!( WARUNEK OBOWIĄZKOWY!!!!)
-poczeka na wyniki losowania 14.02 wieczorem
- jeśli chcecie możecie dodać mnie do obserwowanych blogów, ale nie jest to konieczne. A jeśli już - bądźcie moimi stałymi gośćmi- takich lubię najbardziej!!!
Kto brał udział w moim candy - nie zawiódł się. Do wygrania cenny pachnący, piękny i smaczny zestaw różowych drobiazgów oraz dla wszystkich uczestników tradycyjna nagroda - pps.
Zapraszam serdecznie do stworzenia czegoś fajnego i oczywiście walki o cenną nagrodę!
Jak nazwa wskazuje różowe, ale nie przesłodzone, związane z walentynkami, ale jednak mam nadzieję z drugim głębszym dnem.
Każdy może wziąć udział w tym candy! Wystarczy,że:
-napisze komentarz pod tym postem do dnia 13.02.2014 do północy;)
- jeśli posiada bloga wklei w boczny pasek powyższy obrazek lub napisze post reklamujący candy z tym właśnie obrazkiem ( jeśli bloga nie posiada, to tego nie robi)
-WAŻNE: napisze koniecznie w komentarzu złotą myśl o miłości i poda swój adres mailowy. Zwróci uwagę, aby nie powtarzać cytatów, które wpisali inni przed nim !!!!( WARUNEK OBOWIĄZKOWY!!!!)
-poczeka na wyniki losowania 14.02 wieczorem
- jeśli chcecie możecie dodać mnie do obserwowanych blogów, ale nie jest to konieczne. A jeśli już - bądźcie moimi stałymi gośćmi- takich lubię najbardziej!!!
Kto brał udział w moim candy - nie zawiódł się. Do wygrania cenny pachnący, piękny i smaczny zestaw różowych drobiazgów oraz dla wszystkich uczestników tradycyjna nagroda - pps.
Zapraszam serdecznie do stworzenia czegoś fajnego i oczywiście walki o cenną nagrodę!
czwartek, 23 stycznia 2014
Imieninowy słonecznikowiec na ponure dni
Kolejny przekładaniec z Moich Wypieków, który postanowiłam zrobić na imieniny siostry.
Ciasto w formie podobne do porzeczkowca, czyli ten sam sajz, to samo ciasto na blaty i sposób podawania- kwadraty kremówkowe. Ale tu podobieństwa się kończą i zaczyna się coś zupełnie innego.
Ciasto zdecydowanie tortowe, syte, wyśmienite dla tych, którzy lubią smaki karmelu, czekolady, marsa i snickersa. Świetnie poprawia nastrój i to od zaraz!Po raz pierwszy robiłam ciasto ze słonecznikiem dodanym do masy i jest to pomysł genialny.Muszę przyznać,że masa słonecznikowa jest przewyborna, ale wykonanie całego ciasta zajęło mi 6 godzin i chyba nieprędko je powtórzę z tej przyczyny ( chyba,że będę miała wolny weekend:)))) Zdecydowanie dla ambitnych. Przepis TUTAJ .
Co z tego przepisu można zrobić łatwo i szybko? Na pewno kakaowe blaty ( które mozna przełożyć czymkolwiek, choćby masa z mascarpone, o której pisałam wcześniej) - ciasto jest bardzo delikatne, czekoladowe, w sam raz wilgotne oraz krem ( a właściwie mus, z niego są gwiazdki na wierzchu) powstały z bitej śmietany i kajmaku. Czekam na pierwsze letnie truskawki - ten musik do nich dodany to jest poezja smaku!!! Już się na to poetyckie spotkanie cieszę:P Ogromnie miło zaskoczyła mnie ganaszowa polewa czekoladowa, bo posiada taki smak, którego długo szukałam- nie za słodki, ale jednak mleczny. Jest banalna, szybka i bardzo gładka w konsystencji.
Sporo mamy okazji w tym miesiącu, więc tworzę i tworzę.
A solenizantce i wszystkim Agnieszkom składam najlepsze życzenia!
Ciasto w formie podobne do porzeczkowca, czyli ten sam sajz, to samo ciasto na blaty i sposób podawania- kwadraty kremówkowe. Ale tu podobieństwa się kończą i zaczyna się coś zupełnie innego.
Ciasto zdecydowanie tortowe, syte, wyśmienite dla tych, którzy lubią smaki karmelu, czekolady, marsa i snickersa. Świetnie poprawia nastrój i to od zaraz!Po raz pierwszy robiłam ciasto ze słonecznikiem dodanym do masy i jest to pomysł genialny.Muszę przyznać,że masa słonecznikowa jest przewyborna, ale wykonanie całego ciasta zajęło mi 6 godzin i chyba nieprędko je powtórzę z tej przyczyny ( chyba,że będę miała wolny weekend:)))) Zdecydowanie dla ambitnych. Przepis TUTAJ .
Co z tego przepisu można zrobić łatwo i szybko? Na pewno kakaowe blaty ( które mozna przełożyć czymkolwiek, choćby masa z mascarpone, o której pisałam wcześniej) - ciasto jest bardzo delikatne, czekoladowe, w sam raz wilgotne oraz krem ( a właściwie mus, z niego są gwiazdki na wierzchu) powstały z bitej śmietany i kajmaku. Czekam na pierwsze letnie truskawki - ten musik do nich dodany to jest poezja smaku!!! Już się na to poetyckie spotkanie cieszę:P Ogromnie miło zaskoczyła mnie ganaszowa polewa czekoladowa, bo posiada taki smak, którego długo szukałam- nie za słodki, ale jednak mleczny. Jest banalna, szybka i bardzo gładka w konsystencji.
Sporo mamy okazji w tym miesiącu, więc tworzę i tworzę.
A solenizantce i wszystkim Agnieszkom składam najlepsze życzenia!
środa, 22 stycznia 2014
Wpisowe
Ponieważ od dawna planowaliśmy wizytę u Moniki, na słodkie wpisowe wybrałam bardzo proste ciasteczka o długiej nazwie 'chocolate melting moments' - przepis TUTAJ .
Banalne w wykonaniu, delikatne, czekoladowo - kakaowe, kruchutkie i rozpływające się w ryjku ciasteczka, które piecze się ( a właściwie suszy) tylko 10 minut. Tak, jak w przepisie napisano - nie rosną, więc można je układać bardzo blisko siebie na blasze. Jedyna trudność to przeciśnięcie masy przez odpowiednią końcówkę. Dobrze, że miałam w domu fachową szprycę ( bez niej nie ma takiego efektu, chyba, że macie do wynajęcia dłonie silnego mężczyzny:)))), a i tak umęczyłam się z nimi trochę, zanim udało mi się poustawiać wojsko w szeregu...
Z resztek wydłubanych ze szprycy i z miski zrobiłam kilka w formie markiz:
I to jest chyba najszybszy sposób na te ciastka - delikatnie rozwałkować masę na stolnicy i wycinać kieliszkiem takie placuszki, które po upieczeniu ( naprawdę błyskawicznym) i wystudzeniu łączymy nutellą . Wyszło mi 68 podwójnych ciasteczek o średnicy ok 2,5 cm. Nutelli zużyłam ok 2-3 łyżek, bo nie chodzi o przesłodzenie, tylko lekkie sklejenie dwóch połówek. Do sklejania nada się też dżem śliwkowy.Dokładnie obrazują to, jak się nazywają.Mniam!
Ciasteczka upieczone i sklejone najpierw powędrowały do koszyczka:
A potem do opakowania transportowego...
Generalnie- dołączam do orgazmicznego chóru, który śpiewa na ich cześć peany na Moich Wypiekach. Wykwintne, nie za słodkie, bardzo eleganckie i wciągające. Na pewno nie poprzestaniecie na jednym. To moje zdanie. A ci co jedli , jeśli czytają, to niech się wypowiedzą, bo ja tu mogę piać, a gusta są jak wiadomo różne. Wszystkim moim domownikom smakowały nad miarę, zwłaszcza mamie:P
Na temat wizyty dodam tylko,że spędziliśmy przemiłe popołudnie/wieczór i znowu mogłam oglądnąć jedne z najładniejszych kafelków, jakie widziałam - zachwycam się nimi nieustannie.
Zdjęcia komórką nie oddają urody przedmiotu, ale tylko poglądowo:
Banalne w wykonaniu, delikatne, czekoladowo - kakaowe, kruchutkie i rozpływające się w ryjku ciasteczka, które piecze się ( a właściwie suszy) tylko 10 minut. Tak, jak w przepisie napisano - nie rosną, więc można je układać bardzo blisko siebie na blasze. Jedyna trudność to przeciśnięcie masy przez odpowiednią końcówkę. Dobrze, że miałam w domu fachową szprycę ( bez niej nie ma takiego efektu, chyba, że macie do wynajęcia dłonie silnego mężczyzny:)))), a i tak umęczyłam się z nimi trochę, zanim udało mi się poustawiać wojsko w szeregu...
Z resztek wydłubanych ze szprycy i z miski zrobiłam kilka w formie markiz:
I to jest chyba najszybszy sposób na te ciastka - delikatnie rozwałkować masę na stolnicy i wycinać kieliszkiem takie placuszki, które po upieczeniu ( naprawdę błyskawicznym) i wystudzeniu łączymy nutellą . Wyszło mi 68 podwójnych ciasteczek o średnicy ok 2,5 cm. Nutelli zużyłam ok 2-3 łyżek, bo nie chodzi o przesłodzenie, tylko lekkie sklejenie dwóch połówek. Do sklejania nada się też dżem śliwkowy.Dokładnie obrazują to, jak się nazywają.Mniam!
Ciasteczka upieczone i sklejone najpierw powędrowały do koszyczka:
A potem do opakowania transportowego...
Generalnie- dołączam do orgazmicznego chóru, który śpiewa na ich cześć peany na Moich Wypiekach. Wykwintne, nie za słodkie, bardzo eleganckie i wciągające. Na pewno nie poprzestaniecie na jednym. To moje zdanie. A ci co jedli , jeśli czytają, to niech się wypowiedzą, bo ja tu mogę piać, a gusta są jak wiadomo różne. Wszystkim moim domownikom smakowały nad miarę, zwłaszcza mamie:P
Na temat wizyty dodam tylko,że spędziliśmy przemiłe popołudnie/wieczór i znowu mogłam oglądnąć jedne z najładniejszych kafelków, jakie widziałam - zachwycam się nimi nieustannie.
Zdjęcia komórką nie oddają urody przedmiotu, ale tylko poglądowo:
wtorek, 21 stycznia 2014
Jaką masz wyobraźnię?
A teraz coś z zupełnie innej beczki, czyli psychozabawa!
Ze starego czasopisma dla młodzieży z lat '90-tych. Mimo,że nie przepadam za psychozabawami , ta bardzo mi się podoba, bo naprawdę fajnie obrazuje jak myślimy.
Zapraszam do zabawy!
Wybierz te warianty zachowań ( a,b lub c), które najbardziej ci odpowiadają, a następnie sprawdź wynik testu. W podanej tabelce zaznacz te litery, które oznaczają twoje odpowiedzi na każde z kolejnych 10 pytań. Policz ilość krzyżyków w każdej linii. Tam, gdzie zaznaczyłeś ich najwięcej - to twój typ wyobraźni.
1. Kładziesz się spać i bierzesz do poduszki, do poczytania przed snem:
a) tom 'Baśni' Andersena
b) 'Przygody Sherlocka Holmesa' Conan Doyle'a
c) 'Bajki robotów' Stanisława Lema
2.O północy słyszysz nagle jakiś dziwny trzask. Myślisz sobie:
a) to wiatr uderza o niedomknięte okno
b) to do mojego pokoju próbuje się wedrzeć horda zgłodniałych Gremlinów
c) to puka kolorowy sen, który odrobinę się dzisiaj spóźnił
3. Nagle w niewytłumaczalny sposób zatrzymują się wszystkie zegary. Zastanawiasz się:
a) Czy jutro będą lekcje w szkole?
b) Czy teraz stanie się możliwa podróż w przeszłość i przyszłość?
c) Czy to znaczy,że kosmici opanowali Ziemię?
4. Wsiadasz na swój wspaniały rower z przerzutką, a on zamienia się w...
a) w gokarta formuły 1
b) w uskrzydlonego konia- Pegaza
c) w kosmiczny statek, który własnie podarowali ci wysłannicy z Planety Myślącego Oceanu
5. Ktoś wsunął ci do kieszeni karteczkę, Niestety, pismo jest zupełnie nieczytelne. Myślisz...
a) to zaszyfrowana wiadomość o głównej wygranej w Loterii Życia- czeka mnie Nieśmiertelność...
b) Poznaję, to bazgroły Pawła...
c) Być może ten tajemniczy ktoś jest pięknym/ą blondynem/nką...
6. Za pomocą telepatii umawiasz się ze swoim chłopakiem/dziewczyną na zacisznej planecie. Kiedy się spóźnia, myślisz sobie:
a) ta telepatia bywa jednak zawodna, trzeba było wysłać laserową fotodepeszę...
b) na pewno padł/ła ofiarą jakiejś kosmicznej podrywaczki/cza
c) musiały go/ją porwać Miłojady, pożeracze miłosnych marzeń
7.Stoisz na kosmostradzie w potwornym korku latających talerzy:
a) wzdychasz:'ach, gdyby tak mieć czapkę niewidkę i przenikać przez materię...'
b) wypowiadasz zaklęcie:'korku- odkorkuj się!' zamykasz o czy i dodajesz gazu
c) wlatujesz na sygnale w korytarz zarezerwowany dla kosmobusów omijając korek
8.Odnajduje sz na Plutonie trzy ogromne machiny. Którą z nich zabierzesz ze sobą na Ziemię?
a) machinę do urzeczywistniania rzeczy niemożliwych
b) machinę do robienia niespodzianek
c) machinę do ubarwiania kwiatów, snów i marzeń
9. Wracasz z wyprawy międzygalaktycznej i piszesz wrażenia z podróży p.t.:
a) 'Sięgaj, gdzie Słońce nie sięga!'
b) 'Lotem ważki do rajskich ogrodów Kosmosu'
c) 'Jak wykołowaliśmy władcę Kosmicznej Dżungli'
10. Drrryńńńń! Drrryyyyyńńńńń! - dzwoni budzik. Twoja pierwsza myśl po ochłonięciu:
a) to był tylko sen, ale fantastyczny!
b) znowu przyśniły mi się jakieś bzdury...
c) muszę szybko jeszcze raz zasnąć. Witajcie nowe przygody!
Twoja wyobraźnia jest jak...DŻUNGLA:
Masz niezwykła wyobraźnię. Z łatwością przenosisz się w dżunglę dziwnie splątanych marzeń i niezwykłych pomysłów, zamieszkana przez demony i cudowne stwory. W twojej głowie może się zdarzyć wszystko - i to często bez twego udziału. Ot, tak sobie, nie wiadomo skąd. Każda, nawet najbanalniejsza sytuacja może spowodować,że odpłyniesz gdzieś hen, daleko od brzegów szarej codzienności w wymarzony świat fantazji. Ale uwaga! Nie zapominaj,że należy od czasu do czasu wrócić na stały ląd rzeczywistości. W przeciwnym razie, możesz przeżyć przykrą niespodziankę, gdy pewnego dnia samo życie brutalnie ściągnie cię na ziemię.
Twoja wyobraźnia jest jak...OGRÓD:
Jesteś spokojna marzycielką/ marzycielem. Twoja wyobraźnia jest dosyć powściągliwa. Wygląda ona jak ładny, dobrze utrzymany ogród z perfumowanymi kwiatami i cicho szybującymi, pięknie ubarwionymi motylami. Nie ma tam dziwacznych potworów, ani strasznych smoków. Lubisz fantazjować, ale bez przekraczania granic prawdopodobieństwa; jak sumienny ogrodnik z zamiłowaniem uprawiasz kilka rzadkich, kolorowych snów, które są ci szczególnie drogie. Walczysz natomiast z chwastami i żywopłotem, które wdzierają ci się na rabatki z różami. Kiedy masz zmartwienia, lubisz pospacerować sobie po alejkach wyobraźni marząc o cudownych światach, rozciągających się za furtką twojego ogrodu. Ale poza furtkę nie wychodzisz.
Twoja wyobraźnia jest jak...POLE:
Mocna stoisz na ziemi.Twoja wyobraźnia podporządkowana jest zmysłowi praktycznemu. Uprawiasz swoje myśli jak pole pszenicy. Starasz się,żeby marzenia spokojnie dojrzewały i dawały dobry plon. Nie imponują ci zbytnio poetyckie uniesienia ani też doprowadzona do przesady science-fiction. Twoja wyobraźnia jest ściśle związana z rzeczywistością i zawsze produkuje pomysły proste i praktyczne, mogące się kiedyś przydać. Gdy jest jakiś problem do rozwiązania, zawsze można na ciebie liczyć. Wszyscy wiedza,że sobie poradzisz. Czasami wydaje ci się co prawda,że uprawianie pszenicy jest nieco monotonne, ale i tu bywają niespodzianki. Oto wśród kłosów wyrastają nagle chabry i maki. Ułóż z nich piękny bukiet. Po co? Ot tak, dla przyjemności. A może dla rozbudzenia wyobraźni?
No i jaka jest twoja wyobraźnia? Mój typ to pole i zazdroszczę Jaskowi, który ma tak splątaną lianami dżunglę w głowie,że czasami nie jestem się przez nią w stanie przedrzeć!
Miłego dnia!
Ze starego czasopisma dla młodzieży z lat '90-tych. Mimo,że nie przepadam za psychozabawami , ta bardzo mi się podoba, bo naprawdę fajnie obrazuje jak myślimy.
Zapraszam do zabawy!
Wybierz te warianty zachowań ( a,b lub c), które najbardziej ci odpowiadają, a następnie sprawdź wynik testu. W podanej tabelce zaznacz te litery, które oznaczają twoje odpowiedzi na każde z kolejnych 10 pytań. Policz ilość krzyżyków w każdej linii. Tam, gdzie zaznaczyłeś ich najwięcej - to twój typ wyobraźni.
1
|
2
|
3
|
4
|
5
|
6
|
7
|
8
|
9
|
10
|
TWOJA
WYOBRAŹNIA
|
c
|
b
|
c
|
c
|
a
|
c
|
b
|
a
|
c
|
c
|
Jest jak
… DŻUNGLA
|
a
|
c
|
b
|
b
|
c
|
b
|
a
|
c
|
b
|
a
|
Jest jak
… OGRÓD
|
b
|
a
|
a
|
a
|
b
|
a
|
c
|
b
|
a
|
b
|
Jest jak
… POLE
|
1. Kładziesz się spać i bierzesz do poduszki, do poczytania przed snem:
a) tom 'Baśni' Andersena
b) 'Przygody Sherlocka Holmesa' Conan Doyle'a
c) 'Bajki robotów' Stanisława Lema
2.O północy słyszysz nagle jakiś dziwny trzask. Myślisz sobie:
a) to wiatr uderza o niedomknięte okno
b) to do mojego pokoju próbuje się wedrzeć horda zgłodniałych Gremlinów
c) to puka kolorowy sen, który odrobinę się dzisiaj spóźnił
3. Nagle w niewytłumaczalny sposób zatrzymują się wszystkie zegary. Zastanawiasz się:
a) Czy jutro będą lekcje w szkole?
b) Czy teraz stanie się możliwa podróż w przeszłość i przyszłość?
c) Czy to znaczy,że kosmici opanowali Ziemię?
4. Wsiadasz na swój wspaniały rower z przerzutką, a on zamienia się w...
a) w gokarta formuły 1
b) w uskrzydlonego konia- Pegaza
c) w kosmiczny statek, który własnie podarowali ci wysłannicy z Planety Myślącego Oceanu
5. Ktoś wsunął ci do kieszeni karteczkę, Niestety, pismo jest zupełnie nieczytelne. Myślisz...
a) to zaszyfrowana wiadomość o głównej wygranej w Loterii Życia- czeka mnie Nieśmiertelność...
b) Poznaję, to bazgroły Pawła...
c) Być może ten tajemniczy ktoś jest pięknym/ą blondynem/nką...
6. Za pomocą telepatii umawiasz się ze swoim chłopakiem/dziewczyną na zacisznej planecie. Kiedy się spóźnia, myślisz sobie:
a) ta telepatia bywa jednak zawodna, trzeba było wysłać laserową fotodepeszę...
b) na pewno padł/ła ofiarą jakiejś kosmicznej podrywaczki/cza
c) musiały go/ją porwać Miłojady, pożeracze miłosnych marzeń
7.Stoisz na kosmostradzie w potwornym korku latających talerzy:
a) wzdychasz:'ach, gdyby tak mieć czapkę niewidkę i przenikać przez materię...'
b) wypowiadasz zaklęcie:'korku- odkorkuj się!' zamykasz o czy i dodajesz gazu
c) wlatujesz na sygnale w korytarz zarezerwowany dla kosmobusów omijając korek
8.Odnajduje sz na Plutonie trzy ogromne machiny. Którą z nich zabierzesz ze sobą na Ziemię?
a) machinę do urzeczywistniania rzeczy niemożliwych
b) machinę do robienia niespodzianek
c) machinę do ubarwiania kwiatów, snów i marzeń
9. Wracasz z wyprawy międzygalaktycznej i piszesz wrażenia z podróży p.t.:
a) 'Sięgaj, gdzie Słońce nie sięga!'
b) 'Lotem ważki do rajskich ogrodów Kosmosu'
c) 'Jak wykołowaliśmy władcę Kosmicznej Dżungli'
10. Drrryńńńń! Drrryyyyyńńńńń! - dzwoni budzik. Twoja pierwsza myśl po ochłonięciu:
a) to był tylko sen, ale fantastyczny!
b) znowu przyśniły mi się jakieś bzdury...
c) muszę szybko jeszcze raz zasnąć. Witajcie nowe przygody!
Twoja wyobraźnia jest jak...DŻUNGLA:
Masz niezwykła wyobraźnię. Z łatwością przenosisz się w dżunglę dziwnie splątanych marzeń i niezwykłych pomysłów, zamieszkana przez demony i cudowne stwory. W twojej głowie może się zdarzyć wszystko - i to często bez twego udziału. Ot, tak sobie, nie wiadomo skąd. Każda, nawet najbanalniejsza sytuacja może spowodować,że odpłyniesz gdzieś hen, daleko od brzegów szarej codzienności w wymarzony świat fantazji. Ale uwaga! Nie zapominaj,że należy od czasu do czasu wrócić na stały ląd rzeczywistości. W przeciwnym razie, możesz przeżyć przykrą niespodziankę, gdy pewnego dnia samo życie brutalnie ściągnie cię na ziemię.
Twoja wyobraźnia jest jak...OGRÓD:
Jesteś spokojna marzycielką/ marzycielem. Twoja wyobraźnia jest dosyć powściągliwa. Wygląda ona jak ładny, dobrze utrzymany ogród z perfumowanymi kwiatami i cicho szybującymi, pięknie ubarwionymi motylami. Nie ma tam dziwacznych potworów, ani strasznych smoków. Lubisz fantazjować, ale bez przekraczania granic prawdopodobieństwa; jak sumienny ogrodnik z zamiłowaniem uprawiasz kilka rzadkich, kolorowych snów, które są ci szczególnie drogie. Walczysz natomiast z chwastami i żywopłotem, które wdzierają ci się na rabatki z różami. Kiedy masz zmartwienia, lubisz pospacerować sobie po alejkach wyobraźni marząc o cudownych światach, rozciągających się za furtką twojego ogrodu. Ale poza furtkę nie wychodzisz.
Twoja wyobraźnia jest jak...POLE:
Mocna stoisz na ziemi.Twoja wyobraźnia podporządkowana jest zmysłowi praktycznemu. Uprawiasz swoje myśli jak pole pszenicy. Starasz się,żeby marzenia spokojnie dojrzewały i dawały dobry plon. Nie imponują ci zbytnio poetyckie uniesienia ani też doprowadzona do przesady science-fiction. Twoja wyobraźnia jest ściśle związana z rzeczywistością i zawsze produkuje pomysły proste i praktyczne, mogące się kiedyś przydać. Gdy jest jakiś problem do rozwiązania, zawsze można na ciebie liczyć. Wszyscy wiedza,że sobie poradzisz. Czasami wydaje ci się co prawda,że uprawianie pszenicy jest nieco monotonne, ale i tu bywają niespodzianki. Oto wśród kłosów wyrastają nagle chabry i maki. Ułóż z nich piękny bukiet. Po co? Ot tak, dla przyjemności. A może dla rozbudzenia wyobraźni?
No i jaka jest twoja wyobraźnia? Mój typ to pole i zazdroszczę Jaskowi, który ma tak splątaną lianami dżunglę w głowie,że czasami nie jestem się przez nią w stanie przedrzeć!
Miłego dnia!
poniedziałek, 20 stycznia 2014
Obyczajowo
Kilka obrazków z codzienności.W końcu tytuł bloga zobowiązuje.
Ten sam od 14 lat stary, nieustannie cypiący i domagający się pieszczot kocur ( jeden, bo drugi śpi non stop):
Nowość! Niewiarygodne przygody Ludzika Pędzelka i Superpsa ( zabawy chłopaków w wannie):
Powrót do przeszłości, czyli Stanley się zadumał nad albumem z niemowlęctwa:'Kiedy byłem mały...'
Profesjonalna sala kinowa z popcornem i oranżadą ;)
Ten sam od 14 lat stary, nieustannie cypiący i domagający się pieszczot kocur ( jeden, bo drugi śpi non stop):
Nowość! Niewiarygodne przygody Ludzika Pędzelka i Superpsa ( zabawy chłopaków w wannie):
Powrót do przeszłości, czyli Stanley się zadumał nad albumem z niemowlęctwa:'Kiedy byłem mały...'
Profesjonalna sala kinowa z popcornem i oranżadą ;)
Hauhau i Kicia, czyli ulubione maskotki chłopaków obrazujące ich wzajemny stosunek do siebie:
No nudno to u nas nigdy nie ma!
niedziela, 19 stycznia 2014
Oglądnęłam-polecam: "Czas na miłość"
Film do dostania obecnie z gazetą , albo w kinach. Zachwyty nad nim trwały już jakiś czas w prasie i tv, więc postanowiłam sprawdzić osobiście o co chodzi, bo walentynki blisko, a poza tym lubię sobie wieczorem jak potwory usną oglądnąć co nieco, raczej na kompie, bo w tv rzadko leci coś dobrego, a jeśli już, to jak wiadomo o dzikich godzinach.
Strona filmu na Filwebie - TUTAJ Poczytajcie sobie o wykonawcach i całej liście płac po przeczytaniu tego posta.
Plakat - taki sobie ( wiadomo,że będzie on i ona), streszczenie bardziej mnie odrzucało niż zachęcało, bo co to za oryginalny pomysł,ze ktoś przenosi sie w czasie? 'Ale to już było' i to wielokrotnie.
Zasiadłam i patrzę.
Po pierwsze tytuł - Polacy ( jakaś silna grupa pod wezwaniem, ale do dziś nie wiadomo kto w niej zasiada i chyba nepotym panuje tam od pokoleń) mają absolutna palmę pierwszeństwa w nieodpowiednim tłumaczeniu tytułów zagranicznych filmów. Absolutem tego gatunku jest oczywiście 'Wirujący seks' zamiast 'Dirty dancing', ale tu też jest nieźle. Nie wiem,kto zdecydował o takiej wersji polskiej, ale tytuł angielski brzmi 'About time' czyli 'O czasie, na temat czasu' i jest to tytuł właściwy, który najlepiej oddaje zjawiska w tym filmie zachodzące.Zjawiska właśnie, bo jest to film nietypowy i zjawiskowy, o czasie przede wszystkim i o miłości, ale po kolei.
Akcja dzieje się współcześnie, oglądamy życie pewnej rodziny, a szczególnie syna, który właśnie skończył 25 lat i od swojego ojca dowiaduje sie o wielkim rodzinnym sekrecie - mężczyźni w tej rodzinie mogą podróżować w czasie! Dzięki tej umiejętności młody robi co może, aby spełnić swoje marzenie i znaleźć sobie dziewczynę. Najpiękniejszy nie jest i to mu trochę utrudnia sprawę, bo na ekranie pojawiają się od czasu do czasu superlaski i superfaceci, ale nie na nich film się koncentruje.
Generalnie- nasz bohater Tim osiąga swój cel. I tu właściwie w połowie ten film mógłby się skończyć. Tymczasem historia idzie dalej.
Bo nie jest to tylko jego historia i to jest najfajniejsze. Drugi plan i drugie dno tego filmu są niesamowite! Nie jest to tylko historyjka o tym jak jedno poznaje drugie, ale przede wszystkim jakie są ich wzajemne relacje do siebie, do ich rodzin, do świata w ogóle. Za pomoca obrazków do bólu prawdziwych i codziennych wchodzimy w świat tej historii realizmu magicznego jak w masło.Widzimy swoje problemy, swoje tęsknoty, swoje własne kurka życie, swoje szczęśliwe i nieszczęśliwe i smutne chwile, a to wszystko nic nowego i zawsze to samo od zajarania dziejów, ale tak pięknie i subtelnie pokazane, że w ogóle nie zauważamy,że film oglądamy! I na tym chyba tak naprawdę polega realizm magiczny tego filmu - magia ekranu i magia tej historii łączą się w jedno. Theatrum mundi. Przeżyłam autentyczne katharsis w trakcie tego seansu.
To są wszystko trudne słowa, ale historia jest banalnie prosta, a pytania z jakimi mierzy się bohater wciąż od lat te same.
Po autorze kultowych filmów jak "To własnie miłość" czy "Notting Hill" spodziewałam się lekkiego i wesołego filmu, na którym można się nieźle pośmiać i ubawić, zostają nam w głowie kultowe teksty i ogólnie ronimy ze dwie łezki, ale z kina wychodzimy zrelaksowani i wracamy opowiedzieć znajomym 'Fajny film wczoraj widziałem' 'Momenty były?'- jak w znanym powszechnie słuchowisku kabaretu Elita.
Tu również momenty są :) Nie uśmiałam się jak dzika, choć mam swoją absolutnie ulubioną scenę- jak żona prosi męża o ocenę , w której sukience ma wyjść na ważne spotkanie- musicie to zobaczyć!!!!
Jest też wiele scen niesamowitych - wielka to zasługa aktorów, którzy czasami swoją mimiką pokazują takie emocje ,że hej. Np. już samo to, że młody nie dowierza swojemu ojcu, po tym co usłyszał, ale ponieważ traktują sie poważnie, idzie do szafy, zaciska pięści, zamyka oczy i... - super!
Bardzo czekałam na rolę Billa Nighty'ego, który tu gra ojca. Po pamiętnej kreacji podstarzałego rockmana w "To właśnie miłośc" mamy tu ojca rodziny, który ma jednak ten szalony błysk w oku i czasami wcale nie zachowuje się konwencjonalnie...
Obsada jest genialna! Ludzie, którzy wyglądają i zachowują się jak prawdziwi, żywi ludzie, a nie plastikowi bohaterowie amerykańskich schematów. Może dlatego tak lubię brytyjskie kino?
Nie truję już więcej, bo film jest absolutnie kultowy i każdy powinien go zobaczyć . Jeśli możecie - idźcie na niego lub wypożyczcie go na Walentynki , albo nie, oglądnijcie od razu. Po co czekać?
Jest to idealny film na zimowa chandrę, depresję, gorsze dni, kiedy na nic nie możemy się zdecydować, wszystko idzie nie tak, jak planowalismy, a życie daje w kość.Jak mamy dobry humor, tym bardziej się nadaje:)))))
Absolutny 'must have albo luksus' ( jak przeczytałam kiedyś na jednej aukcji allegro:)) i pod tym stwierdzeniem i tym fantastycznym filmem podpisuję się wszystkim co mam i wypycham was do oglądnięcia!
Strona filmu na Filwebie - TUTAJ Poczytajcie sobie o wykonawcach i całej liście płac po przeczytaniu tego posta.
Plakat - taki sobie ( wiadomo,że będzie on i ona), streszczenie bardziej mnie odrzucało niż zachęcało, bo co to za oryginalny pomysł,ze ktoś przenosi sie w czasie? 'Ale to już było' i to wielokrotnie.
Zasiadłam i patrzę.
Po pierwsze tytuł - Polacy ( jakaś silna grupa pod wezwaniem, ale do dziś nie wiadomo kto w niej zasiada i chyba nepotym panuje tam od pokoleń) mają absolutna palmę pierwszeństwa w nieodpowiednim tłumaczeniu tytułów zagranicznych filmów. Absolutem tego gatunku jest oczywiście 'Wirujący seks' zamiast 'Dirty dancing', ale tu też jest nieźle. Nie wiem,kto zdecydował o takiej wersji polskiej, ale tytuł angielski brzmi 'About time' czyli 'O czasie, na temat czasu' i jest to tytuł właściwy, który najlepiej oddaje zjawiska w tym filmie zachodzące.Zjawiska właśnie, bo jest to film nietypowy i zjawiskowy, o czasie przede wszystkim i o miłości, ale po kolei.
Akcja dzieje się współcześnie, oglądamy życie pewnej rodziny, a szczególnie syna, który właśnie skończył 25 lat i od swojego ojca dowiaduje sie o wielkim rodzinnym sekrecie - mężczyźni w tej rodzinie mogą podróżować w czasie! Dzięki tej umiejętności młody robi co może, aby spełnić swoje marzenie i znaleźć sobie dziewczynę. Najpiękniejszy nie jest i to mu trochę utrudnia sprawę, bo na ekranie pojawiają się od czasu do czasu superlaski i superfaceci, ale nie na nich film się koncentruje.
Generalnie- nasz bohater Tim osiąga swój cel. I tu właściwie w połowie ten film mógłby się skończyć. Tymczasem historia idzie dalej.
Bo nie jest to tylko jego historia i to jest najfajniejsze. Drugi plan i drugie dno tego filmu są niesamowite! Nie jest to tylko historyjka o tym jak jedno poznaje drugie, ale przede wszystkim jakie są ich wzajemne relacje do siebie, do ich rodzin, do świata w ogóle. Za pomoca obrazków do bólu prawdziwych i codziennych wchodzimy w świat tej historii realizmu magicznego jak w masło.Widzimy swoje problemy, swoje tęsknoty, swoje własne kurka życie, swoje szczęśliwe i nieszczęśliwe i smutne chwile, a to wszystko nic nowego i zawsze to samo od zajarania dziejów, ale tak pięknie i subtelnie pokazane, że w ogóle nie zauważamy,że film oglądamy! I na tym chyba tak naprawdę polega realizm magiczny tego filmu - magia ekranu i magia tej historii łączą się w jedno. Theatrum mundi. Przeżyłam autentyczne katharsis w trakcie tego seansu.
To są wszystko trudne słowa, ale historia jest banalnie prosta, a pytania z jakimi mierzy się bohater wciąż od lat te same.
Po autorze kultowych filmów jak "To własnie miłość" czy "Notting Hill" spodziewałam się lekkiego i wesołego filmu, na którym można się nieźle pośmiać i ubawić, zostają nam w głowie kultowe teksty i ogólnie ronimy ze dwie łezki, ale z kina wychodzimy zrelaksowani i wracamy opowiedzieć znajomym 'Fajny film wczoraj widziałem' 'Momenty były?'- jak w znanym powszechnie słuchowisku kabaretu Elita.
Tu również momenty są :) Nie uśmiałam się jak dzika, choć mam swoją absolutnie ulubioną scenę- jak żona prosi męża o ocenę , w której sukience ma wyjść na ważne spotkanie- musicie to zobaczyć!!!!
Jest też wiele scen niesamowitych - wielka to zasługa aktorów, którzy czasami swoją mimiką pokazują takie emocje ,że hej. Np. już samo to, że młody nie dowierza swojemu ojcu, po tym co usłyszał, ale ponieważ traktują sie poważnie, idzie do szafy, zaciska pięści, zamyka oczy i... - super!
Bardzo czekałam na rolę Billa Nighty'ego, który tu gra ojca. Po pamiętnej kreacji podstarzałego rockmana w "To właśnie miłośc" mamy tu ojca rodziny, który ma jednak ten szalony błysk w oku i czasami wcale nie zachowuje się konwencjonalnie...
Obsada jest genialna! Ludzie, którzy wyglądają i zachowują się jak prawdziwi, żywi ludzie, a nie plastikowi bohaterowie amerykańskich schematów. Może dlatego tak lubię brytyjskie kino?
Nie truję już więcej, bo film jest absolutnie kultowy i każdy powinien go zobaczyć . Jeśli możecie - idźcie na niego lub wypożyczcie go na Walentynki , albo nie, oglądnijcie od razu. Po co czekać?
Jest to idealny film na zimowa chandrę, depresję, gorsze dni, kiedy na nic nie możemy się zdecydować, wszystko idzie nie tak, jak planowalismy, a życie daje w kość.Jak mamy dobry humor, tym bardziej się nadaje:)))))
Absolutny 'must have albo luksus' ( jak przeczytałam kiedyś na jednej aukcji allegro:)) i pod tym stwierdzeniem i tym fantastycznym filmem podpisuję się wszystkim co mam i wypycham was do oglądnięcia!
sobota, 18 stycznia 2014
Zimowy krajobraz inaczej
Ponieważ zima w tym roku nie dopisała i śniegu nie ma, ogromnie ucieszyły mnie 2 prezenty, które dostałam ostatnio - Asia i p. Małgosia zupełnie niezależnie postanowiły obdarować mnie zimową krainą z nazwy, wyglądu a nawet zapachu!
Najpierw bańka z misternie wykonaną zimową uliczką pod czapami śniegu autorstwa p. Małgosi - zwróćcie uwagę na detale. Wykonana własnoręcznie- podziwiam! Podobne można było znaleźć na allegro przed Bożym Narodzeniem. Z tego co zauważyłam - bardzo modne w tym roku;):
I zapachowa świeca o dźwięcznie brzmiącej nazwie 'Winter Wonderland' od Asi. Po raz pierwszy spotkałam się z tak genialną zapachowo jakością świec! Aromat jest mocny, trwały, ale nienachalny. Można w nim wyczuć wszystkie nuty, o których wspomina opis, a więc "Zapach Yankee Candle Kraina marzeń to świeży, cytrusowo-sosnowy zapach, dzięki któremu przeniesiesz się w jednej chwili do sań pędzących w zaprzęgu. Wiatr smagający po roześmianych buziach, zapach świerków, sosen i mroźnego wiatru oraz przenikające ciepło bijące od pochodni. "
Ten duży słój z pewnością wystarczy mi na całą zimę, bo świeca jest bardzo wydajna i jak zapewnia producent wystarcza na 100-150 godzin palenia. Ciekawa forma słoika z przykrywką jest bardzo praktyczna i pozwala bezpiecznie zgasić świecę i ją przechowywać. Dla mnie super sprawa.
Tę i inne świece oraz akcesoria można dostać w Krakowie w pięknie urządzonym sklepie na ul. Miodowej 33 na Kazimierzu. Mają też sklep internetowy www.zapachdomu.pl
Zajrzyjcie tam dla własnej przyjemności i w poszukiwaniu fajnego prezentu dla bliskich.Polecam!
Obu darczyńcom ze serca dziękuję! Nie wymarzyłabym sobie takich prezentów!
Jak widać nie trzeba zawiei za oknem,żeby mieć własne śnieżne doznania:)
Najpierw bańka z misternie wykonaną zimową uliczką pod czapami śniegu autorstwa p. Małgosi - zwróćcie uwagę na detale. Wykonana własnoręcznie- podziwiam! Podobne można było znaleźć na allegro przed Bożym Narodzeniem. Z tego co zauważyłam - bardzo modne w tym roku;):
I zapachowa świeca o dźwięcznie brzmiącej nazwie 'Winter Wonderland' od Asi. Po raz pierwszy spotkałam się z tak genialną zapachowo jakością świec! Aromat jest mocny, trwały, ale nienachalny. Można w nim wyczuć wszystkie nuty, o których wspomina opis, a więc "Zapach Yankee Candle Kraina marzeń to świeży, cytrusowo-sosnowy zapach, dzięki któremu przeniesiesz się w jednej chwili do sań pędzących w zaprzęgu. Wiatr smagający po roześmianych buziach, zapach świerków, sosen i mroźnego wiatru oraz przenikające ciepło bijące od pochodni. "
Ten duży słój z pewnością wystarczy mi na całą zimę, bo świeca jest bardzo wydajna i jak zapewnia producent wystarcza na 100-150 godzin palenia. Ciekawa forma słoika z przykrywką jest bardzo praktyczna i pozwala bezpiecznie zgasić świecę i ją przechowywać. Dla mnie super sprawa.
Tę i inne świece oraz akcesoria można dostać w Krakowie w pięknie urządzonym sklepie na ul. Miodowej 33 na Kazimierzu. Mają też sklep internetowy www.zapachdomu.pl
Zajrzyjcie tam dla własnej przyjemności i w poszukiwaniu fajnego prezentu dla bliskich.Polecam!
Obu darczyńcom ze serca dziękuję! Nie wymarzyłabym sobie takich prezentów!
Jak widać nie trzeba zawiei za oknem,żeby mieć własne śnieżne doznania:)
Mufiny serowe na zimowe dni
Wracając do staromufiniarskiej tradycji pieczenia zrobiłam dawno nie praktykowane mufiny wytrawne - czyli na słono.
Fajna opcja zarówno na obiad ( jak to u mnie wykorzystałam) jak i na kolację, przystawkę. Podoba mi się w tym przepisie to , że jest bazą, do której każdy może dołożyć swoje składniki według gustu.
Przepis oczywiście pochodzi z Moich Wypieków i znajdziecie go TUTAJ.
Wyszło mi 12 bardzo równych i ładnie wypieczonych mufinów w standardowym rozmiarze. Mięciutkie, wilgotne, pulchniutkie - pycha! Można je jeść na gorąco- prosto z pieca, na zimno i podgrzane w piecu/mikrofali.
Przepis banalny tzn.łączymy suche i mokre składniki i pieczemy, czas jedynie wydłuża o 10 min starcie sera i marchewki na tarce. Generalnie w ok. 40 min sprawa gotowa.
Do mojej wersji dodałam zioła prowansalskie, ostrą i słodką paprykę, natkę pietruszki i troszkę czosnku. Uwaga na ostrą paprykę - płaska łyżeczka, to jednak za pikantnie jak dla dzieci - Stanisław zionął ogniem, ale tak mu smakowało,że zjadł:)
Mam w planie powtórzenie, bo kusi mnie wersja z oliwkami, suszonymi pomidorami i szynką... a mufinek już nie ma. Znikły w 4 godziny, co jest koronnym argumentem dla powtórnego ich wykonania;)
Fajna opcja zarówno na obiad ( jak to u mnie wykorzystałam) jak i na kolację, przystawkę. Podoba mi się w tym przepisie to , że jest bazą, do której każdy może dołożyć swoje składniki według gustu.
Przepis oczywiście pochodzi z Moich Wypieków i znajdziecie go TUTAJ.
Wyszło mi 12 bardzo równych i ładnie wypieczonych mufinów w standardowym rozmiarze. Mięciutkie, wilgotne, pulchniutkie - pycha! Można je jeść na gorąco- prosto z pieca, na zimno i podgrzane w piecu/mikrofali.
Przepis banalny tzn.łączymy suche i mokre składniki i pieczemy, czas jedynie wydłuża o 10 min starcie sera i marchewki na tarce. Generalnie w ok. 40 min sprawa gotowa.
Do mojej wersji dodałam zioła prowansalskie, ostrą i słodką paprykę, natkę pietruszki i troszkę czosnku. Uwaga na ostrą paprykę - płaska łyżeczka, to jednak za pikantnie jak dla dzieci - Stanisław zionął ogniem, ale tak mu smakowało,że zjadł:)
Mam w planie powtórzenie, bo kusi mnie wersja z oliwkami, suszonymi pomidorami i szynką... a mufinek już nie ma. Znikły w 4 godziny, co jest koronnym argumentem dla powtórnego ich wykonania;)
piątek, 17 stycznia 2014
Perfekcyjny poradnik
Polska podzieliła się na takich, co lubią Perfekcyjną Panią Domu i takich, którzy jej nienawidzą.
Nie chcę się wypowiadać się na temat prowadzącej i programu, ale kilka zdań na temat książki napiszę.
Jest to poradnik, na który wielu czekało prawie rok. Zapowiedzi były, a tu za każdym razem tłumaczenia,że wersja musi być dopracowana. Pracowali, pracowali i wypracowali.
Książka w twardej oprawie, ładnie wydana, z pięknymi kolorowymi zdjęciami- miło ją wziąć do ręki.
Bardzo metodyczne podejście do tematu sprzątania pozwala od razu znaleźć drogę do porządku we własnym domu. Jeśli zaczynamy dopiero generalne porządki - wiemy co zrobić najpierw. Jeśli jesteśmy w jakąś tam rutynę wdrożeni - sprzątamy pomieszczenia po kolei według wskazówek dla każdego. Przy okazji mamy propozycje prostych dekoracji do każdego pomieszczenia i przepisów kulinarnych.
Uważam,że naprawdę świetnie, lekko, prosto, wyczerpująco i zrozumiale napisana, nie przegadana, z ogromną ilością ważnych dla każdego, kto prowadzi dom, informacji.Uważam,że każdemu w domu przyda się taki poradnik ( niekoniecznie oczywiście ten:))), bo na pewno spotkamy się z jakąś trudną plamą, drobną usterką albo niewyprasowana koszulą i dobrze wtedy wiedzieć co robić.
Autorka oczywiście wspomina o sobie i swoim życiu, synach i gustach, ale nikogo do niczego nie namawia, nie przekonuje do 'jednej i najlepszej wersji' i to najbardziej mi się podoba. Coś w stylu: Ja ci powiem jak coś zrobić,żeby zrobić dobrze, a ty wypracuj własna metodę, bo to twój dom i twój bałagan.
Popularność zarówno programu ( szykuje się piąty sezon!) jak i książki jest ogromna, bo drukują już czwarty nakład i wcale się nie dziwię, bo prowadzącą można lubić albo nie, a jak i co w domu zrobić i to zrobić poprawnie, to każdy chciałby wiedzieć.
Książka dobra właściwie dla każdego, kto chce swój dom doprowadzić do ładu i szuka inspiracji albo dla kogoś, kto nie umie sprzątać, bo nie wie od czego zacząć- bardzo polecam, tym bardziej, że obecnie promocja w Lidlu:)
Warto kupić na własną półkę. Ja mam i korzystam:)
Nie chcę się wypowiadać się na temat prowadzącej i programu, ale kilka zdań na temat książki napiszę.
Jest to poradnik, na który wielu czekało prawie rok. Zapowiedzi były, a tu za każdym razem tłumaczenia,że wersja musi być dopracowana. Pracowali, pracowali i wypracowali.
Książka w twardej oprawie, ładnie wydana, z pięknymi kolorowymi zdjęciami- miło ją wziąć do ręki.
Bardzo metodyczne podejście do tematu sprzątania pozwala od razu znaleźć drogę do porządku we własnym domu. Jeśli zaczynamy dopiero generalne porządki - wiemy co zrobić najpierw. Jeśli jesteśmy w jakąś tam rutynę wdrożeni - sprzątamy pomieszczenia po kolei według wskazówek dla każdego. Przy okazji mamy propozycje prostych dekoracji do każdego pomieszczenia i przepisów kulinarnych.
Uważam,że naprawdę świetnie, lekko, prosto, wyczerpująco i zrozumiale napisana, nie przegadana, z ogromną ilością ważnych dla każdego, kto prowadzi dom, informacji.Uważam,że każdemu w domu przyda się taki poradnik ( niekoniecznie oczywiście ten:))), bo na pewno spotkamy się z jakąś trudną plamą, drobną usterką albo niewyprasowana koszulą i dobrze wtedy wiedzieć co robić.
Autorka oczywiście wspomina o sobie i swoim życiu, synach i gustach, ale nikogo do niczego nie namawia, nie przekonuje do 'jednej i najlepszej wersji' i to najbardziej mi się podoba. Coś w stylu: Ja ci powiem jak coś zrobić,żeby zrobić dobrze, a ty wypracuj własna metodę, bo to twój dom i twój bałagan.
Popularność zarówno programu ( szykuje się piąty sezon!) jak i książki jest ogromna, bo drukują już czwarty nakład i wcale się nie dziwię, bo prowadzącą można lubić albo nie, a jak i co w domu zrobić i to zrobić poprawnie, to każdy chciałby wiedzieć.
Książka dobra właściwie dla każdego, kto chce swój dom doprowadzić do ładu i szuka inspiracji albo dla kogoś, kto nie umie sprzątać, bo nie wie od czego zacząć- bardzo polecam, tym bardziej, że obecnie promocja w Lidlu:)
Warto kupić na własną półkę. Ja mam i korzystam:)
czwartek, 16 stycznia 2014
Wariacje z mascarpone
Trochę o boskim serku z tytułu.
Mascarpone doszło do nas zza zamorskich krain parę lat temu, kiedy zaczęła się moda na deser mascarpone. Obecnie używa się go do bardzo wielu rzeczy słodkich i słonych. Ja kilka słów o masach do babeczek, mufinów i tortów.
Coś dobrego i bardzo prostego w kilka minut- to definicja mas i kremów, które robię ( nie wszystkich oczywiście). Na Moich Wypiekach i nie tylko poznałam kilka już przepisów skonstruowanych na podobnej zasadzie, czyli:
50% mascarpone+50% czegoś innego ( dżem, nutella, śmietana 36%)
I tak - w zeszłym roku uczyniłam minimufinki czekoladowe z kremem wiśniowym ( zgodnie z zasadą - mascarpone+dżem wiśniowy niskosłodzony) udekorowane wisienkami z likieru - oj znikły stanowczo za szybko... Tu foto:
Bardzo lubię przekładać torty kremami pt.mascarpone+ dżem niskosłodzony z dużą ilością owoców w środku+ dodatkowo te same owoce mrożone dla dodania owocowego smaku. Nie sposób takiego kremu przesłodzić i można przechować go w lodówce kilka dni. Wielokrotnie takie torty robiłam i równiez znikały bardzo szybko...Uważam, że krem z mascarpone jest lżejszy od maślanego, nie tak tłusty. Oczywiście zależy co kto lubi, bo kremu kawowego ze spirytusem nie przebije żadne mascarpone choćby się bardzo starało!
Połączenie serek+dżem bardzo smakuje dzieciom!
Poniżej wersje kremu : borówkowy i malinowy:
Delikatniejszą wersją jest ubicie śmietany 36% i mascarpone ( w stosunku 2:1), kiedy to powstaje nam delikatny krem i dodanie wtedy dżemu do smaku lub od razu owoców ( delikatnie łyżką!!!!), ale trzeba szybciej taki wyrób zjeść.
Absolutnie najlepszym czekoladowym kremem, który już wielokrotnie wykorzystywałam i opisywałam/linkowałam jest połączenie mascarpone i nutelli ( np. mały słoiczek 230 g+ 250 g mascarpone)- genialny do delikatnych biszkoptowych rolad, ale także właśnie do kruchych tart i babeczek ( takich jak zrobiłam na kolędowanie). Fajnie jest albo podkreślić smak czekolady przez dodanie orzechów ( laskowych lub włoskich) albo skontrastować z kwaśnymi owocami typu wiśnie, porzeczki, maliny, borówki amerykańskie i zwykłe. Kto próbował tego boskiego kremu, to mu ślina cieknie... Tu mufinki z tym kremem i jeżynami+ raz jeszcze ( obiecuję -ostatni) babeczki z kruchego ciasta:
Wypróbujcie koniecznie różne smaki kremów. Wymieszanie mikserem mascarpone z dodatkiem trwa kilka minut, babeczki kruche możemy już kupić gotowe, owoce lub orzechy zawsze się jakieś znajdą i możemy urządzić naprawdę pyszny deser w ulubionym smaku lub podwieczorek dla najbliższych.
Teraz w okresie sylwestrowych domówek polecam właśnie małe słodkie babeczki z kruchego ciasta na 2 kąski. Jestem przekonana,że zasmakują wszystkim!
Do ładnego nadziania/ dekoracji mufinek babeczek, czy czego tam używam specjalnej cebulki z końcówkami tupperware:
Teraz jest w troszkę innym , lepszym kształcie - zobaczcie sobie TU. Jakość wspaniała- kilkanaście lat nic jej się nie dzieje mimo częstego użytkowania i myje się w zmywarce!Naprawdę warta swojej ceny.
Mam też cały zestaw tylek ( końcówek do wyciskania) o różnych kształtach i rozmiarach stosowanych z jednorazowymi woreczkami, ale to dla zagorzałych bardziej:) Dzwonidź, jeźli kto hce po rady - jak było w 'Kubusiu Puchatku'.
Jeśli absolutnie nic w domu nie mamy i nie zamierzamy kupować, to wkładamy krem do woreczka plastikowego ( mocnego), odcinamy róg i wyciskamy masę. Też fajnie wyjdzie!
Koniec wykładu, bo teorii dużo, a praktyka jest banalna. Nie ma co gadać, tylko do kuchni i robić!
Mascarpone doszło do nas zza zamorskich krain parę lat temu, kiedy zaczęła się moda na deser mascarpone. Obecnie używa się go do bardzo wielu rzeczy słodkich i słonych. Ja kilka słów o masach do babeczek, mufinów i tortów.
Coś dobrego i bardzo prostego w kilka minut- to definicja mas i kremów, które robię ( nie wszystkich oczywiście). Na Moich Wypiekach i nie tylko poznałam kilka już przepisów skonstruowanych na podobnej zasadzie, czyli:
50% mascarpone+50% czegoś innego ( dżem, nutella, śmietana 36%)
I tak - w zeszłym roku uczyniłam minimufinki czekoladowe z kremem wiśniowym ( zgodnie z zasadą - mascarpone+dżem wiśniowy niskosłodzony) udekorowane wisienkami z likieru - oj znikły stanowczo za szybko... Tu foto:
Bardzo lubię przekładać torty kremami pt.mascarpone+ dżem niskosłodzony z dużą ilością owoców w środku+ dodatkowo te same owoce mrożone dla dodania owocowego smaku. Nie sposób takiego kremu przesłodzić i można przechować go w lodówce kilka dni. Wielokrotnie takie torty robiłam i równiez znikały bardzo szybko...Uważam, że krem z mascarpone jest lżejszy od maślanego, nie tak tłusty. Oczywiście zależy co kto lubi, bo kremu kawowego ze spirytusem nie przebije żadne mascarpone choćby się bardzo starało!
Połączenie serek+dżem bardzo smakuje dzieciom!
Poniżej wersje kremu : borówkowy i malinowy:
Delikatniejszą wersją jest ubicie śmietany 36% i mascarpone ( w stosunku 2:1), kiedy to powstaje nam delikatny krem i dodanie wtedy dżemu do smaku lub od razu owoców ( delikatnie łyżką!!!!), ale trzeba szybciej taki wyrób zjeść.
Absolutnie najlepszym czekoladowym kremem, który już wielokrotnie wykorzystywałam i opisywałam/linkowałam jest połączenie mascarpone i nutelli ( np. mały słoiczek 230 g+ 250 g mascarpone)- genialny do delikatnych biszkoptowych rolad, ale także właśnie do kruchych tart i babeczek ( takich jak zrobiłam na kolędowanie). Fajnie jest albo podkreślić smak czekolady przez dodanie orzechów ( laskowych lub włoskich) albo skontrastować z kwaśnymi owocami typu wiśnie, porzeczki, maliny, borówki amerykańskie i zwykłe. Kto próbował tego boskiego kremu, to mu ślina cieknie... Tu mufinki z tym kremem i jeżynami+ raz jeszcze ( obiecuję -ostatni) babeczki z kruchego ciasta:
Wypróbujcie koniecznie różne smaki kremów. Wymieszanie mikserem mascarpone z dodatkiem trwa kilka minut, babeczki kruche możemy już kupić gotowe, owoce lub orzechy zawsze się jakieś znajdą i możemy urządzić naprawdę pyszny deser w ulubionym smaku lub podwieczorek dla najbliższych.
Teraz w okresie sylwestrowych domówek polecam właśnie małe słodkie babeczki z kruchego ciasta na 2 kąski. Jestem przekonana,że zasmakują wszystkim!
Do ładnego nadziania/ dekoracji mufinek babeczek, czy czego tam używam specjalnej cebulki z końcówkami tupperware:
Teraz jest w troszkę innym , lepszym kształcie - zobaczcie sobie TU. Jakość wspaniała- kilkanaście lat nic jej się nie dzieje mimo częstego użytkowania i myje się w zmywarce!Naprawdę warta swojej ceny.
Mam też cały zestaw tylek ( końcówek do wyciskania) o różnych kształtach i rozmiarach stosowanych z jednorazowymi woreczkami, ale to dla zagorzałych bardziej:) Dzwonidź, jeźli kto hce po rady - jak było w 'Kubusiu Puchatku'.
Jeśli absolutnie nic w domu nie mamy i nie zamierzamy kupować, to wkładamy krem do woreczka plastikowego ( mocnego), odcinamy róg i wyciskamy masę. Też fajnie wyjdzie!
Koniec wykładu, bo teorii dużo, a praktyka jest banalna. Nie ma co gadać, tylko do kuchni i robić!
środa, 15 stycznia 2014
Porzeczkowiec i babeczki czekoladowe
Czyli wracając do wpisowego na kolędowanie, bo pora na przepisy na coś dobrego.
O babeczkach krótko - krem czekoladowy z mascarpone ( o tym boskim serku i przepisie będzie jeszcze osobny post) na babeczkach z kruchego ciasta i orzechy łuskane przez małża.
Ponieważ czasu nie było za dużo, skorzystałam z gotowych babeczek, które niedawno pojawiły się u nas na osiedlu ( w samie:) i mają wielkie wzięcie, bo opakowanie małe poręczne, gotowe malutkie spody( ok.4 cm) - pyszne i cena żadna ( mniej niż 6 zł).
Nie pałam jakąś ortodoksją w stosunku do ciasta kruchego i francuskiego i jak mogę sobie oszczędzić pracy, to sobie oszczędzam i kupuję gotowe, bo co w końcu kurczę blade ( jak mówił Mikołajek z książek Sempe i Gościnnego).Istnieje na rynku także wersja tych babeczek do nadzień słonych i pikantnych.
Co do porzeczkowca - premiera absolutna. Dostałam jakiś czas temu duży słój od cioci Celiny z boską zawartością porzeczki czarnej w spirytusie. Czekał na swoja kolej i doczekał się, jak tylko na Moich Wypiekach Dorota zamieściła ten właśnie przepis.
Jest z nim trochę roboty, ale zapewniam,że warto. To przekładaniec typu duża blacha, który kroi się na małe kwadraty i podaje jako eleganckie ciastka, tak jak kremówki. Generalnie po jednej porcji wielkości kremówki mamy dość. Ciasto kaloryczne, choć nie przesłodzone i absolutnie nie mdłe. Połączenie wilgotnego czarnego biszkoptu, kultowego już kremu z serka filadelfia i śmietany z mascarpone + dżem porzeczkowy robi swoje. W przepisie możemy nasączać blaty likierem cassis ( którego u nas na wiosce ni hu hu, dlatego dodałam porzeczkę w spirycie), ja nasączyłam je sokiem z czarnych porzeczek i uważam,że bardziej chyba sprawdza się taka kombinacja. Gorzkawe owoce w procentach w połączeniu ze słodkością dają bardzo ciekawy smak i fajny kontrast. Mnie smakowało bardzo, a reszta co jadła, to niech się wypowie:)
Jeśli chcecie kogoś elegancko podjąć i zaskoczyć czymś nowym - polecam.Cieszyłam się,że ciasto szybko znikało ze stołu.Duża blacha spokojnie wystarcza na duża imprezę, czyli kilkanaście -do ok. trzydziestu porcji. Na pewno ten sukces powtórzę i planuję już wkrótce.
Pytanie co ja zrobię jaki mi się boskie porzeczki w % skończą?
O babeczkach krótko - krem czekoladowy z mascarpone ( o tym boskim serku i przepisie będzie jeszcze osobny post) na babeczkach z kruchego ciasta i orzechy łuskane przez małża.
Ponieważ czasu nie było za dużo, skorzystałam z gotowych babeczek, które niedawno pojawiły się u nas na osiedlu ( w samie:) i mają wielkie wzięcie, bo opakowanie małe poręczne, gotowe malutkie spody( ok.4 cm) - pyszne i cena żadna ( mniej niż 6 zł).
Nie pałam jakąś ortodoksją w stosunku do ciasta kruchego i francuskiego i jak mogę sobie oszczędzić pracy, to sobie oszczędzam i kupuję gotowe, bo co w końcu kurczę blade ( jak mówił Mikołajek z książek Sempe i Gościnnego).Istnieje na rynku także wersja tych babeczek do nadzień słonych i pikantnych.
Co do porzeczkowca - premiera absolutna. Dostałam jakiś czas temu duży słój od cioci Celiny z boską zawartością porzeczki czarnej w spirytusie. Czekał na swoja kolej i doczekał się, jak tylko na Moich Wypiekach Dorota zamieściła ten właśnie przepis.
Jest z nim trochę roboty, ale zapewniam,że warto. To przekładaniec typu duża blacha, który kroi się na małe kwadraty i podaje jako eleganckie ciastka, tak jak kremówki. Generalnie po jednej porcji wielkości kremówki mamy dość. Ciasto kaloryczne, choć nie przesłodzone i absolutnie nie mdłe. Połączenie wilgotnego czarnego biszkoptu, kultowego już kremu z serka filadelfia i śmietany z mascarpone + dżem porzeczkowy robi swoje. W przepisie możemy nasączać blaty likierem cassis ( którego u nas na wiosce ni hu hu, dlatego dodałam porzeczkę w spirycie), ja nasączyłam je sokiem z czarnych porzeczek i uważam,że bardziej chyba sprawdza się taka kombinacja. Gorzkawe owoce w procentach w połączeniu ze słodkością dają bardzo ciekawy smak i fajny kontrast. Mnie smakowało bardzo, a reszta co jadła, to niech się wypowie:)
Jeśli chcecie kogoś elegancko podjąć i zaskoczyć czymś nowym - polecam.Cieszyłam się,że ciasto szybko znikało ze stołu.Duża blacha spokojnie wystarcza na duża imprezę, czyli kilkanaście -do ok. trzydziestu porcji. Na pewno ten sukces powtórzę i planuję już wkrótce.
Pytanie co ja zrobię jaki mi się boskie porzeczki w % skończą?
wtorek, 14 stycznia 2014
Kolęda Wielicka
Do świeckiej wieloletniej tradycji należy kolędowanie w Wieliczce czyli u Tomka i Gosi (Eumychy). W tym roku wybrałam się jako przedstawiciel ja, bo dzieci poległy zdrowotnie i małż został z nimi bohatersko.
W przytulnym mieszkanku Mamy Gosi zebraliśmy się w kilkanaście osób,żeby pośpiewać kolędy znane i nieznane, zjeść różne pyszności w tym specjalność zakładu ( o czym za chwilę) i po prostu spotkać się w znajomym gronie, bo moc rzadko mamy do tego okazję w zabieganej codzienności. Oczywiście kolędowanie jest także, a może przede wszystkim kolędą faktyczną, bo jest to dzień kolędy parafialnej i czekamy z niecierpliwością na księdza, który dom nawiedza.
Ten czas wielicki, to chwile szczególne - wspomnienia, kiedy razem śpiewaliśmy kolędy i nie tylko w takim czy innym gronie, powrót do koncertów kolęd, które kiedyś w parafii na Azorach się odbywały i ogólnie naszych różnych wspólnych chwil z różnych okazji. Patrzymy na siebie - czy bardzo się zmieniliśmy? (Podobno po dzieciach widać;) Nowa fryzura? Nowy styl? Nowi partnerzy życiowi? Wypytujemy - o pracę, dom, wspólnych znajomych, nasze plany i marzenia... Przypominamy sobie swoje głosy w aranżacjach pieśni...
Mamy wiele wspólnie tamże śpiewanych kolęd ogólnie nieznanych ogółowi, których uczyliśmy się ze starych śpiewników, kaset różnych wykonawców itd. i dla mnie ( i myślę nie tylko) jest ogromną przyjemnością przywrócenie tych kolęd do życia raz jeszcze, bo gdzie indziej takiej możliwości śpiewania ich po prostu bym nie miała. Są skoczne piosenki, są smutne ballady, są dostojne hymny. No bo czy przy waszych wigilijnych stołach śpiewacie np. 'Adeste Fideles'?
Gosia i Tomek mają dla każdego śpiewniki, żeby zaśpiewać nie tylko pierwsze dwie zwrotki, ale wszystkie.
Wygłupialiśmy się też przy okazji co niemiara, bo to przecież nie stypa i przy okazji usłyszałam parę nowych i starych kawałów. Jak zawsze śmiech to zdrowie!
Nie zabrakło chwil zadumy:
Nawiedził nas w końcu ( czekaliśmy dość długo) ksiądz.Pobłogosławił, posiedział, porozmawiał z nami, zjadł pyszności i rozdał nam tradycyjne obrazki:
Na spotkanie wielickie czekamy też z powodu pysznego jedzenia - przynosimy jakieś wpisowe na stół, ale niepobitym królem od wielu lat pozostaje bigos mamy Gosi - absolutnie najlepszy na świecie i kropka !!!
Ja w tym roku przyniosłam porzeczkowca i babeczki czekoladowe, o których w osobnym poście, bo nie chcę tu psuć nastroju.( niżej stół ogólny uginający się od smakołyków-początek uczty)
Gosia wszystkim dziewczynom zrobiła piękne prezenty w postaci ufilcowanych przez siebie kwiatków- broszek - ja wybrałam krokusa:
Patrzyliśmy na synków Gosi i Tomka, śpiewaliśmy sobie i jedli w ciepełku, dobrze nam ze sobą było - żal wychodzić...Niestety do domu trzeba było kiedyś wyjść, bo nazajutrz prace, szkoły, przedszkola...
Już się cieszę na następny rok ( mam nadzieję na nowym mieszkaniu G i T!) a to ciepełko kolędowe i chwile wzruszeń przy wspólnym stole zostaną ze mną jeszcze długo!
Bardzo wam kochani - wszyscy, a zwłaszcza gospodarze wieczoru , w imieniu swoim i wszystkich ( bezczelnie się za pozostałych wypowiem) - DZIĘKUJĘ!!!!
W przytulnym mieszkanku Mamy Gosi zebraliśmy się w kilkanaście osób,żeby pośpiewać kolędy znane i nieznane, zjeść różne pyszności w tym specjalność zakładu ( o czym za chwilę) i po prostu spotkać się w znajomym gronie, bo moc rzadko mamy do tego okazję w zabieganej codzienności. Oczywiście kolędowanie jest także, a może przede wszystkim kolędą faktyczną, bo jest to dzień kolędy parafialnej i czekamy z niecierpliwością na księdza, który dom nawiedza.
Ten czas wielicki, to chwile szczególne - wspomnienia, kiedy razem śpiewaliśmy kolędy i nie tylko w takim czy innym gronie, powrót do koncertów kolęd, które kiedyś w parafii na Azorach się odbywały i ogólnie naszych różnych wspólnych chwil z różnych okazji. Patrzymy na siebie - czy bardzo się zmieniliśmy? (Podobno po dzieciach widać;) Nowa fryzura? Nowy styl? Nowi partnerzy życiowi? Wypytujemy - o pracę, dom, wspólnych znajomych, nasze plany i marzenia... Przypominamy sobie swoje głosy w aranżacjach pieśni...
Mamy wiele wspólnie tamże śpiewanych kolęd ogólnie nieznanych ogółowi, których uczyliśmy się ze starych śpiewników, kaset różnych wykonawców itd. i dla mnie ( i myślę nie tylko) jest ogromną przyjemnością przywrócenie tych kolęd do życia raz jeszcze, bo gdzie indziej takiej możliwości śpiewania ich po prostu bym nie miała. Są skoczne piosenki, są smutne ballady, są dostojne hymny. No bo czy przy waszych wigilijnych stołach śpiewacie np. 'Adeste Fideles'?
Gosia i Tomek mają dla każdego śpiewniki, żeby zaśpiewać nie tylko pierwsze dwie zwrotki, ale wszystkie.
Wygłupialiśmy się też przy okazji co niemiara, bo to przecież nie stypa i przy okazji usłyszałam parę nowych i starych kawałów. Jak zawsze śmiech to zdrowie!
Nie zabrakło chwil zadumy:
Nawiedził nas w końcu ( czekaliśmy dość długo) ksiądz.Pobłogosławił, posiedział, porozmawiał z nami, zjadł pyszności i rozdał nam tradycyjne obrazki:
Na spotkanie wielickie czekamy też z powodu pysznego jedzenia - przynosimy jakieś wpisowe na stół, ale niepobitym królem od wielu lat pozostaje bigos mamy Gosi - absolutnie najlepszy na świecie i kropka !!!
Ja w tym roku przyniosłam porzeczkowca i babeczki czekoladowe, o których w osobnym poście, bo nie chcę tu psuć nastroju.( niżej stół ogólny uginający się od smakołyków-początek uczty)
Gosia wszystkim dziewczynom zrobiła piękne prezenty w postaci ufilcowanych przez siebie kwiatków- broszek - ja wybrałam krokusa:
Patrzyliśmy na synków Gosi i Tomka, śpiewaliśmy sobie i jedli w ciepełku, dobrze nam ze sobą było - żal wychodzić...Niestety do domu trzeba było kiedyś wyjść, bo nazajutrz prace, szkoły, przedszkola...
Już się cieszę na następny rok ( mam nadzieję na nowym mieszkaniu G i T!) a to ciepełko kolędowe i chwile wzruszeń przy wspólnym stole zostaną ze mną jeszcze długo!
Bardzo wam kochani - wszyscy, a zwłaszcza gospodarze wieczoru , w imieniu swoim i wszystkich ( bezczelnie się za pozostałych wypowiem) - DZIĘKUJĘ!!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)