motor

motor
Walentynki są codziennie, tylko my obchodzimy je raz do roku...

sobota, 3 września 2011

Szpital :(

Mieszkaliśmy 3 tygodnie w szpitalu z Jaśkiem i mamy dość. Nigdy więcej!!!!
Tu nie będzie żadnych zdjęć ani takich tam, bo nie ma co pokazywać nędzy dzieci.

Za to dużo podziękowań, całusów i pozdrowień dla wszystkich, którzy z nami byli i nam pobyt umilili:

- dla Pani Ordynator Grażyny,że dała się badać Jaśkowi
-dla wszystkich miłych Pań lekarek za uśmiech i kolorowe naklejki i śpiącego żółwika
-dla pań pielęgniarek za uśmiech, poczucie humoru i wspaniałą opiekę
- dla babci Ziutki za całokształt
- dla wszystkich towarzyszy i towarzyszek niedoli, a zwłaszcza dla:
-Mamy Ani i Taty Jarka- rodziców Izy
-Mamy Mirki i Taty Michała - rodziców Marcela
-Mamy Iwony i Taty ?- rodziców Lenki
-Mamy Renaty i Taty Grzegorza - rodziców Gosi
I wszystkich, z którymi się spotkaliśmy i mieszkaliśmy, obyśmy się spotkali w innych lepszych okolicznościach!!!!

Audiobook Jaśka

Jasiek postanowił odwrócić kolejność rytuału zasypiania i on czyta teraz bajki. Oczywiście dla zyskania na czasie.
Kiedy tatusia nie było, Jasiek przeczytał bajkę specjalnie dla niego, a mnie udało się tę fascynującą lekturę zarejestrować!
On jeszcze bedzie w dubbingu robił! Zobaczycie!

Film w linku na youtube poniżej. Nie zapomnijcie o głośnikach !!!!

 
Najfajniejsze jest to, że w końcu można mu czytac książeczki i puszczać bajki z płyt,a on potrafi się na nich skupić. Dobra bajka potrafi czasem wiele uratować:)

Anny

Imieniny mamy i tylu znajomych dziewczyn...

Jak sie okazuje nie ma w języku polskim dopełniacza liczby mnogiej tego popularnego imienia. Anien? Ann?

W szarudze za oknem gorące przygotowania w środku domu, czyli kuchni.
Skromnie i spontanicznie, czyli ciasto i kawa/ herbata dla tych co przyszli.
Popisowe ciasto mamy ( zaraz po placku z jabłkami)- porzeczkowe z pianką:


oraz mój wyrób - wersja serniczka na zimno jako tortu.Przepis stąd oczywiście, ale z braku głównego składnika - batonika toblerone- były krakowskie kasztanki.
Mniamniaram!


Dzień po imieninach nie zostało nic...

Jasiek i jego bogdanka :*

Stało się. Jasiek ma dziewczynę. Jeszcze do przedszkola nie chodzi, a już mu się trafiło. I to jak!
'Mamusiu, Iza to moja ulubiona piepcynka(dziewczynka) - kocham jom!'
Jak tu nie kochać?



Iza ma u mnie wielkie zasługi, bo pokazała Jaśkowi jak powinno się korzystać z nocnika i z uwielbienia dla niej zaczął! Podziałał też system nagród, który podpowiedziała nam mama Izy ( dzięki Aniu!!!!) i idzie coraz lepiej. Już wiem,że znajdą się w jednej grupie przedszkolnej, bo jak można rozdzielić Tristana i Izoldę?

Oj będzie jeszcze dużo romantyzmu w tym związku...

Jasiek przygotował mnie tą sytuacją na podobną u Stanisława - teraz następny może przyprowadzać tabuny dziewuch. Nic mnie już nie zdziwi w tej kwestii :)


Avon Club

Ostatnie spotkanie w tej edycji odbyło się w pięknym ogrodzie restauracji Dynia
na ul. Krupniczej. Pogoda jak rzadko dopisała, humory wszystkim też.
Było pysznie słodko, ciekawie i elegancko.
Nowe produkty, nowe członkinie klubu, wręczenie nagród minęły stanowczo za szybko...


Bardzo polecam lokal na lekkie posiłki w obiadowej porze i pyszne desery przy kawie!

Podwójnie słodkie odwiedziny

Goście to zawsze miły przerywnik. A goście z własnym prowiantem...są podwójnie mile widziani :)))))
Odwiedziły nas Anita z małą Ninką. Słodka dziewczynka natychmiast rzuciła się do zabawy z moimi chłopakami- chuliganami ( jednak pisane przez 'ch'):

... a dorośli zabrali się za przywiezione pyszności.


Osobiście zjadłam 3 sztuki tych pysznych mufinek i zaiste nie żałuję. MNIAM!
Przepis Anita wzięła stąd, bo obie bardzo ten blog o wypiekach lubimy.

Wiśnie, porzeczki i inne słodycze życia

Trwa sezon na wiśnie i porzeczki, więc uzbierałam michę i uczyniłam maślankowy placek, tym razem z wiśniami. Zainteresowanych tym banalnym wypiekiem odsyłam do postu tutaj .A oto dzieło:


Zjadł się zdecydowanie za szybko...

Ponieważ od czasu do czasu ktoś nas odwiedza, postanowiłam wykorzystać także porzeczki i jako stara mufiniara upiec owe.Znalazłam kilka przepisów w necie i uczyniłam według mnie ich najlepszą kompilację.

Porzeczki na krzaku...


i gotowe mufinki z porzeczkami:


a oto przepis- tradycyjnie na 12 dużych babeczek:

2 szklanki mąki pszennej
1 łyżka proszku do pieczenia
szczypta soli
pół szklanki cukru ( w tym dwa waniliowe- dadzą piękny zapach i świetnie skomponują się z kremem!)
pół szklanki oleju
pół szklanki mleka
2 jajka
2 szklanki porzeczek
pół czekolady mlecznej startej na tarce o drobnych oczkach ( dziękuję ci mężu!!!!)

Krem:
250 g serka mascarpone
kilka łyżek śmietany

Dekoracja:
gronka i listki porzeczek

Składniki suche i porzeczki wymieszać w jednej misce, mokre w drugiej, połączyć , nałożyć do foremek wyłożonych papilotkami. Piec 20 min w 180 stopniach.
Serek wymieszać ze śmietaną do żądanej gęstości, posmarować mufinki, ułożyć porzeczki i zeżreć ze smakiem!
Uważam,że są świetną propozycją na letnie, gorące dni- kwaskowe, nie za słodkie, o waniliowym zapachu, przechowywane w chłodzie ze względu na serek będą pysznie smakować na podwieczorek, kawkę, drugie śniadanko, czy z okazji niespodziewanej wizyty.

Do porzeczkowych mufinek proponuję orzeźwiający niskokaloryczny zdrowy i pyszny porzeczkowy drink :

zdjęcie stąd
- sok z czarnej porzeczki z kartonu
- limetka
Limetkę pokroić w cieniutkie plasterki i wymieszać z sokiem, można tylko kilka plasterków rzucić, a resztę wycisnąć. Napój jest bardzo specyficzny- lekko cierpki, ale ma niesamowity zapach i wspaniale gasi pragnienie.
Spróbujcie koniecznie! Wymyśliłam go już wiele lat temu i dalej lubię :)

Wakacje !!!

Choć tylko godzina od domku autobusami i pół godziny samochodem, do miejsca dobrze znanego, ale w końcu w komplecie i prawie bez cywilizacji, a najważniejsze,że bez sąsiadów nieustannie zaglądających do okien i ogrodu...
Dom przyjął nas jak zwykle gościnnie, więc poczuliśmy się jak u siebie :)


a ponieważ w ogrodzie pięknie- chodziliśmy, bawiliśmy się i podziwialiśmy.


Towarzyszyły nam Zuza i Śnieżka, które bez przerwy domagały się jedzenia- jakby co najmniej kotami były albo co.

Niestety pogoda nie dopisała. Oprócz kilku dni bez deszczu spędziliśmy czas na wyścigach wózkami dla lalek wokół kominka ( bardzo twórcze- spróbujcie!), czytaniu, oglądaniu dvd i jedzeniu, dzięki czemu przytyłam 2 kg na pysznościach, ale co robić, kiedy z nieba ciurkiem leje?


Oczywiście zdarzyły się też piękne zachody słońca...



Jak nie ulewy, to upały, które również w godzinach sjesty przeczekaliśmy w domu ze względu na upał.Ech.


I zwykłe pochmurne dni:


Mimo wszystko dobrze było wyjechać z domu choć na parę dni...Cieszę się,że nie wykupiliśmy drogich wczasów :)