Chwalę się na maxa tym razem. Rzadko wciągu roku zdarzają mi się tzw. 'duże projekty', kiedy na zrobienie tortu poświęcam kilka dni ( i nocy). Ten tort powstał na prośbę Uli dla jej synka na komunię. Narobiłam sie moc wiele, małż zaniósł tort we właściwe miejsce i czekałam z niepokojem trzy dni, kiedy Kubuś ( komunista) wybrał się do mnie osobiście ukochując mnie z całej siły i dziekując za piękny i pyszny torcik. Ależ się wzruszyłam...
A najbardziej cieszę się tego, że udało mi się zrealizować projekt, który sobie sama wymyśliłam i wymarzyłam. Prosty podział - substraty i produkty, ale realistycznie. Stąd winogrona i kłosy oraz komunikanty i wino w kielichu ( jak prawdziwe)- według mnie istota komunii i przemiany eucharystycznej.Choć na mszy świętej raczej pijemy z kielicha ( jesli już przyjmujemy sakrament pod dwoma postaciami) wino białe, ale tu chciałam zachować jedność kolorystyczną z winogronami.
Przepis na biszkopt i masę
stąd ( do środka włożyłam zamiast oryginalnych brzoskwiń prawie kilogram mrożonych pięknych malin). Tort obłożony lukrem plastycznym o smaku białej czekolady, dekoracje również z lukru plastycznego i odpowiednich barwników spożywczych. Wino to sok winogronowy. Prosiłam , żeby mi zrobili zdjęcie kawałka tortu w przekroju ( ładny kontrast czerwonych malin z białą masą), ale tort został zjedzony tak szybko,że nikomu się to nie udało. Szkoda kurka.
Udała się za to dzieciom komunia, pięknie skromnie i przy idealnej na taką uroczystość pogodzie.
Ech pozazdrościć czasów dziecinstwa... Ja najbardziej z komunijnych prezentów zapamiętałam i ucieszyłam się z różowych gumek do włosów z motylkami. Ale teraz jest inny świat i inne prezenty...