Pau na swoim blogu pisze o zapomnianej sztuce celebracji
podwieczorków, a my już od dawna z Dorotką i Ulą celebrujemy co możemy –
śniadania, obiady i imieniny J
Tym razem spotkanie u Uli, jako radość z tego, że po
przebytej operacji Ula czuje się i wygląda wspaniale. Podjęła nas po królewsku!
A właściwie po francusku. Inspiracją dla niej był film „Julie i Julia” i
kuchnia francuska właśnie.
Od razu sfascynowało nas nakrycie stołu z bardzo
oryginalnymi serwetkami z innym cytatem dla każdej z nas. Mnie przypadło: ‘
Szczęście jest tam, gdzie człowiek je widzi’ – święta prawda.
Na przystawkę zupa serowo- cebulowa- była tak pyszna, że nie dość, że wzięłam dolewkę, to jeszcze kompletnie nie zdążyłam zrobić jej zdjęcia- po prostu wspaniała!
Jako danie główne – mięso z kurczaka z warzywami i sosem
pomidorowym zawinięte w pieróg z ciasta francuskiego. Bardzo łatwe i pożywne
danie – myślę, że do odtworzenia przez każdego, bo nadziać ciasto można
wszystkim według smaku i gustu. Artystycznie udekorowane sosem na talerzu.
A na deserek prawdziwy świeżutki mus czekoladowy z prawdziwą bitą śmietaną. Rozkosz!!! Lata takiego nie jadłam! Zwracam uwagę na nowatorskie wykorzystanie cienkich świeczek urodzinowych. W życiu bym na to nie wpadła, a to takie proste! Jakoś za bardzo złączyłam je z tortem ,a tu tak pięknie ozdobiły deser. Małe, a jaki elegancki efekt.
Zawsze czekam na te nasze spotkania. Mamy dla siebie 2-3
godzinki- żeby się pośmiać, popłakać, wyżalić, wygadać. Każdemu potrzebne jest
takie spuszczenie powietrza i każdemu go życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz